niedziela, 4 stycznia 2015

Koszalińskie MZK. Wpis drugi.

Drugi, zapewne ostatni wpis dotyczący koszalińskiego MZK, rozpocznę od dwóch fragmentów wypowiedzi pani redaktor Jolanty Stempowskiej. Mianowicie w dyskusji na facebook’owym profilu Jacka Wezgraja stwierdziła, że w dniu 2.01.2015, w którym to koszaliński przewoźnik „uczynił” z piątku sobotę (zmiana rozkładu jazdy na sobotni) była w pracy. W tym czasie Do nikogo dodzwonić się nie można było, bo ludzie mieli wolne. Na parkingu przy redakcji stały cztery auta na krzyż. Zadała w związku z tym pytanie o charakterze – jak rozumiem – retorycznym: odpowiedzmy sobie na pytanie: czy wolimy kursowanie pustych autobusów zgodnie z rozkładem dnia roboczego, czy też ich ograniczenie do niezbędnej ilości dnia świątecznego. 

Prawdopodobnie jak większość osób wolę ograniczenie ilości kursów do niezbędnego minimum, niż widok pustych, czyli nierentownych autobusów. Pytanie tylko, gdzie to niezbędne minimum przebiega? Dla osób poruszających się samochodem zapewne w pobliżu zera (chyba, ze im się auto zepsuje, wówczas chętnie uruchomiliby przynajmniej kilka superszybkich połączeń). Dla innych może to być znacznie większa liczba. Większa nawet niż ta, którą MZK realizuje w dni powszednie. Zwłaszcza jeżeli chodzi o kursy wieczorne.

Odnośnie zaś pierwszej części wypowiedzi, to postrzeganie aktywności zawodowej mieszkańców ponad stutysięcznego miasta i ich zapotrzebowania na usługi komunikacji miejskiej przez pryzmat wykonanych przez siebie telefonów, tudzież ilości aut przed redakcją może być mocno mylące. Zwłaszcza, że jakoś szczerze wątpię, aby telefony, które pani redaktor wykonywała w tym dniu były próbą łączenia się z pracownikami sklepów czy hal produkcyjnych korzystających lub mogących korzystać z usług MZK. Choć oczywiście tego nie wykluczam.
(Zanim przejdę do cen biletów od razu zaznaczę, że pani Stempowska w swoim kolejnym wpisie wyraźnie zaznaczyła, że jest za tym, aby autobusy jeździły tam, gdzie są pasażerowie, oraz, że sama dyskusja skłania ją do wniosku, że przydałaby /…/ się w mieście debata na temat funkcjonowania MZK).

Ceny biletów
W poprzednim wpisie zasygnalizowałem, że ceny biletów MZK w Koszalinie są zwyczajnie zbyt wysokie. I miałem na myśli przede wszystkim bilety jednorazowe, choć także ceny tych okresowych do najniższych nie należą. (W Krakowie bilet miesięczny na wszystkie linie autobusowe i tramwajowe w pierwszej strefie kosztuje 94 zł http://mpk.krakow.pl/pl/bilety2/cenniki-biletow-okresowych/, w Koszalinie 100 zł http://www.mzk.koszalin.pl/images/stories/galeria/wczoraj-dzis/2/Cennik_bilety_okresowe.jpg. Przy czym w Koszalinie jest piętnaście linii dziennych http://rj.mzk.koszalin.pl/rj/. W stolicy Małopolski pasażerowie mają do użytku dziewiętnaście linii tramwajowych dziennych i trzy nocne, oraz kilkadziesiąt linii autobusowych dziennych i kilka nocnych: http://mpk.krakow.pl/pl/page-f3044045/).

Stosunkowo wysoka cena biletów może być powodem rezygnacji wielu koszalinian z korzystania z usług przewoźnika, szczególnie tych, którzy mają do pokonania stosunkowo niewielki dystans. Podobnie może być z tymi, dla których fakt zaoszczędzenia kilku złotych ma jednak znaczenie. I zapewne liczba tych osób wzrasta nie tylko z nastaniem ciepłych dni, ale także z wprowadzeniem kolejnej podwyżki biletów (a przynajmniej sytuacja taka wydaje się bardziej prawdopodobna niż odwrotny scenariusz). Zwłaszcza, że ceny biletów mogły już dawno przekroczyć akceptowalny poziom.  
(Dla mnie poziom akceptowalny za bilet jednorazowy normalny w Koszalinie to 2.50 zł. Dla studentów, z którymi o tym rozmawiałem, było to około 2.00 zł).

Oczywiście, czy tak jest w rzeczywistości, mogą rozstrzygnąć tylko kompleksowe badania.
I powinny być one szybko przeprowadzone. Chyba, ze jedynym pomysłem na zapewnianie „rentowności” przedsiębiorstwa jest cykliczne podnoszenie cen usług. Ta droga prowadzi jednak w zasadzie donikąd (ewentualnie do utrzymania status quo). Pamiętać przecież trzeba o tym, że czynników odciągających ludzi od jazdy autobusami jest coraz więcej (niskie ceny samochodów, utrzymujące się na stosunkowo niskim pułapie cenowym usługi firm taksówkarskich, moda na poruszanie się rowerami po mieście, nowe ścieżki rowerowe, itp.).

Brak alternatywnych form biletów
Średnio jeżdżę autobusem od 2 do 4 razy dziennie. W większości przypadków pokonuję od 3 do 5 przystanków. Choć – jako umiarkowany miłośnik spacerów – zdarza mi się też jechać na krótszych dystansach. Zwłaszcza, gdy mam torbę pełną zakupów, czy innych ciężkich rzeczy. Co miesiąc udaję się na „peryferia” Koszalina (stacja benzynowa na pętli autobusowej przy ul. Władysława IV), gdzie zakupuję bilet miesięczny, lub, w okresie wakacyjnym, na ½ miesiąca. Wówczas zdarza się, że po tym jak straci on swoją ważność przez kilka dni jeżdżę na biletach jednorazowych. Najczęściej decyduję się wtedy na bilet 24 godzinny (cena 10.00 zł), ewentualnie rezygnuję z częstszej jazdy autobusem. Bilet za 2.90 uważam za zbyt drogi, aby opłacało mi się go zbyt często kupować.

Zapewne sytuacja byłaby nieco inna, gdyby pojawiły się inne bilety czasowe, na przykład 10, 25, 40/50 minutowe. Oczywiście w sensownej cenie (zaryzykuję: 1.80-2.00 zł za 10 minut, 2.10-2.30 za 25 minut, i jakieś 3.00 zł za 40/50 minut). Mogłyby też pojawić się bilety 48 godzinne, 72 godzinne i tygodniowe. Wówczas i ja i MZK byłoby zadowolone. Ja bo nie musiałbym zbyt wiele chodzić, MZK ponieważ na mnie zarabia.

Co więcej – trzy ostatnie wymienione formy biletów byłyby także przydatne w momencie, kiedy odwiedzają mnie w wakacje znajomi. Dotychczas zostawali u mnie najczęściej na kilka dni. Zatem na pewno jeden z takich biletów bym im zakupił, albo zaproponował jego kupno. Przy obecnych cenach za usługi MZK raczej tak jak dotychczas korzystalibyśmy z taksówek lub po prostu przemieszczali się pieszo.

Myślę też, że sensownym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie możliwości zakupu biletów wielomiesięcznych (dla studentów są przecież bilety kwartalne). Sam nawet wolałbym kupić bilet ważny przynajmniej dwa miesiące, niż co jakieś 30 dni odwiedzać należącą do MZK stację benzynową. Pod kątem zaś studentów zaocznych (choć nie tylko) można byłoby pomyśleć o wprowadzeniu biletów weekendowych (ważnych od piątku godz. 14.00 do północy w niedzielę).

Pozostając jeszcze przy temacie zróżnicowania form biletów nie ukrywam, że dziwi mnie brak w ofercie koszalińskiego przewoźnika tzw. biletów rodzinnych i grupowych. Zwłaszcza przy ambicjach miasta by stać się miejscem atrakcyjnym turystycznie.

Być może warto byłoby także pomyśleć o sezonowych biletach zintegrowanych, obejmujących przejazdy w danym dniu szynobusem łączącym Mielno z Koszalinem, przeprawę Koszałkiem i przejazdy autobusami MZK. Dla osób odpoczywających w Mielnie / Unieściu mogłaby to być atrakcyjna oferta. Zwłaszcza przy tworzących się w wakacje korkach na drodze łączącej obie miejscowości. 

Automaty biletowe i karty elektroniczne
Kiedy kupuję bilet miesięczny dostaję do ręki kawałek papieru o wymiarach ok. 5 cm na 7 cm z hologramem. Sprzedawca zaznacza na nim daty ważności (od – do), ja zaś wpisuję na bilecie numer swojej legitymacji (bez wpisanego numeru bilet jest nieważny). Dostaję także potwierdzenie dokonania transakcji. Niestety, jeżeli zgubię bilet, szansa na otrzymanie duplikatu nie istnieje. Nie są one bowiem ewidencjonowane w taki sposób, który taką procedurę by umożliwiał (a przynajmniej taką informację uzyskałem od sprzedawcy). W związku z tym po dwukrotnym już zgubieniu „poprzednika” obecnego biletu (tamten bilet był wielkości znaczka pocztowego), teraz staram się być bardzo uważny.

Rozwiązaniem tego typu sytuacji byłyby imienne karty elektroniczne. Podobne, lub takie same, jakie można spotkać w wielu innych aglomeracjach. Naprawdę ułatwiają one pasażerom życie. Szczególnie, gdy mogą je doładować w automatach biletowych wystawionych w dogodnych punktach miasta, najczęściej na przystankach.
Być może tego typu automaty powinny się też znaleźć w autobusach. Odciążyłoby to kierowców, pozwalając skupić im się na drodze, a nie na wydawaniu drobnych. 

Na zakończenie linia nocna i bezpłatna komunikacja miejska
Pamiętam triumf osób, które doprowadziły do ponownego uruchomienia linii nocnej w Koszalinie. Obecnie po tego typu kursach nie ma już nawet śladu. Okazały się nierentowne. Zastanawiam się na ile miało na to wpływ stosunkowo mało rozbudowane życie nocne Koszalina czy źle rozplanowana linia, na ile zaś dość wysoka cena biletu: 5.80 zł za bilet normalny. Przy założeniu bowiem, że taksówką będą wracały cztery osoby, to niezależnie, w którym miejscu Koszalina mieszkają, ich kurs nie powinien kwoty 23.20 zł przekroczyć. Mogą się nawet poodwozić. 
Być może od początku powinno się zresztą przyjąć, że tego typu autobus powinien kursować wyłącznie w piątkowe i sobotnie noce. I nie co godzinę, lecz na przykład dwa razy w ciągu nocy (np. o godz. 0.00 i 2.00). Wówczas trzy czy cztery autobusy rozwoziłyby pasażerów spod Rynku Staromiejskiego lub dworca PKP / PKS w wybrane miejsca Koszalina. Za cenę taką samą jak ta, która obowiązuje w komunikacji dziennej, lub niewiele wyższą. Ostatecznie planowane ożywienie centrum miasta wymaga pewnych działań / kosztów.

W dopiero co zakończonej kampanii wyborczej dużo uwagi poświęcano funkcjonowaniu komunikacji miejskiej w Koszalinie. Zwłaszcza za sprawą Stowarzyszenia Lepszy Koszalin oraz koszalińskiego Prawa i Sprawiedliwości. Oba te podmioty szły do wyborów z hasłem wprowadzenia darmowej komunikacji miejskiej. Ostatecznie, ze względu na zwycięstwo Platformy Obywatelskiej, projekt ten musi poczekać przynajmniej do kolejnych wyborów.
W moim odczuciu pomysł darmowych przejazdów, choć ciekawy, jest jednak chybiony. Z dwóch powodów. Po pierwsze jego wprowadzenie oznaczałoby konieczność przekazywania przedsiębiorstwu kolejnych milionów z budżetu miasta. Z budżetu, który i tak jest już poważnie obciążony.
Po drugie miejski przewoźnik powinien mieć w mojej opinii ekonomiczny bodziec wymuszający rozwój. Inaczej mówiąc bałbym się, że pełne sponsorowanie tego typ organizmu negatywnie wpłynie na jakość świadczonych przez niego usług. 

sobota, 3 stycznia 2015

Kiedy piątek jest sobotą, czyli koszalińskie MZK

Podczas zeszłorocznych świąt Bożego Narodzenia, koszaliński transport miejski dość bezwzględnie mnie zaskoczył. Oto w okresie, w którym ludzie odwiedzają rodziny i znajomych, przewoźnik zawiesił swoją działalność (jak pamiętam od godz. 17.00 w dniu Wigilii, do godz. 14.00 drugiego dnia świąt). Pozostał mi zatem spacer, albo, w przypadku dłuższych dystansów, korzystanie z taksówki. Podobnie musiały zapewne uczynić osoby starsze, czy rodziny z dziećmi. Chyba, że osoby te posiadały samochód.

W tym roku sytuacja się powtórzyła. W związku z tym w przeciągu kilkunastu godzin przestoju pracy MZK musiałem wydać kilkadziesiąt złotych na taksówki. Sytuacja moim zdaniem nieco skandaliczna. Zwłaszcza, że posiadam bilet okresowy, którego cena nie uległa w tym miesiącu obniżeniu. A moim zdaniem powinna. Ostatecznie przecież przewoźnik przez cześć czasu, za który zapłaciłem, nie wykonywał swojej usługi.

Nie zabrałbym się jednak za pisanie tego tekstu (ostatecznie święta to okres wyjątkowy, a kierowcy i pracownicy MZK też mają swoje rodziny), gdyby nie pewne zdarzenie. Mianowicie wczoraj, czyli 2 stycznia spędziłem z pewną miłą, starszą panią jakieś 20 minut na przystanku w oczekiwaniu na autobus. Oczekiwaniu jak się okazało zupełnie bezsensownym.

Oboje spodziewaliśmy się bowiem, że skoro jest piątek, to zgodnie z rozkładem jazdy obowiązującym w dni powszednie autobus za chwilę przyjedzie (przed wyjściem z domu sprawdziłem godziny kursowania autobusów na stronie MZK, aby nie marznąc niepotrzebnie na przystanku). 

Po dziesięciu minutach oczekiwania (było już jakieś 6 minut po czasie, w którym autobus powinien się pojawić), dotarło do nas, że coś jest jednak nie tak. Zaczęliśmy zatem rozglądać się za jakimś ogłoszeniem o zmianach w zasadach kursowania autobusów. Niczego takiego na wiacie przystankowej nie znaleźliśmy. 

Skorzystałem zatem z Internetu w telefonie. Na rozkładzie linii nr 4 (9http://rj.mzk.koszalin.pl/rj/?linia=4&kierunek=A&przystanek=113), żadnej informacji o zmianach nie było. Na wszelki wypadek wszedłem jeszcze na stronę główną MZK (http://www.mzk.koszalin.pl/). I tam znalazłem komunikat, że dla większości linii Miejskiego Zakładu Komunikacji w Koszalinie piątek 2 stycznia 2015 roku jest… sobotą (poza autobusami linii nr 3 i 9, które w tym dniu kursowały jak w dni powszednie).

Nie pozostało mi zatem nic innego jak powiedzieć oburzonej pani do widzenia i powędrować w kierunku pętli autobusowej przy ul. Władysława IV. I tam, jak co miesiąc do kilku już lat, nabyć kolejny bilet okresowy MZK.(Z tego też powodu roszczę sobie prawo do oceny usług przewoźnika). 

Dwudziesto kilku minutowy spacer pozwolił mi zaoszczędzić 2.90 zł (1.01.2015 skończyła się ważność mojego biletu miesięcznego). Wolałbym jednak te pieniądze wydać na bilet (pomimo jego zbyt wysokiej ceny, o której to między innymi kwestii w kolejnym wpisie dotyczącym koszalińskiego MZK). Zwłaszcza, że aura do przechadzek nie zachęcała. 
Niestety zarząd MZK uniemożliwił mi poniesienie tego wydatku. Nie po raz pierwszy zresztą.