Przyglądając
się facebookowym dyskusjom na temat tekstu Filipa Springera Koszalin nie do ogrania (http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21271858,koszalin-nie-do-ogrania-springer.html?disableRedirects=true), dostrzec można spore poruszenie.
Oto bowiem jakiś
bezczelny dziennikarz ze stolicy (warszawski
celebryta reportażu – jak nazwał go jeden z uczestników dyskusji), opowiada
negatywną opowieść o mieście.
O tym, że
dwoje ludzi, którzy postanowili dać Koszalinowi szansę i wrócić do niego po
studiach sromotnie się zawiodło. Że odczuwają samotność (starzy znajomi
wyjechali, nowych nie mają), czego symbolicznym wyrazem jest brak możliwości
znalezienia szóstej, niezbędnej do rozegrania partii gry planszowej osoby. Że
czują, iż to miasto nie jest dla nich. I że rozważają wyjazd: Na razie skłaniamy
się ku temu, żeby stąd jednak wyjechać – mówi. – Takie nas wrażenie tutaj
ogarnia, że Koszalin nie przewiduje naszego istnienia.
Dla
niektórych wypowiadających się o tekście to opis nieprawdziwy, nie
uwzględniający zmian, które w mieście zaszły (tych dobrych oczywiście). Tak
jakby ten tekst miał w ogóle ambicje przedstawiania prawdy o mieście.
Dla innych,
zwłaszcza tych będących w opozycji do obecnych władz Koszalina, to
opis-diagnoza. Uchwycenie marazmu, który przeminie, gdy zmieni się… władza.
A przecież
ten tekst to nic więcej jak zwykła opowieść o ludziach. Historia dwojga
rozczarowanych osób, którzy swoim niezadowoleniem podzielili się z
reportażystą. Ten zaś uznał tą historię za na tyle ciekawą, ze ją opisał. I
tyle.
Oczywiście, gdyby takich opisów pojawiło się więcej, warto byłoby się zastanowić nad
przyczyną tego faktu. Jakby nie patrzeć mówią one bowiem coś o rzeczywistości
(medialnej lub realnej).
W tym
jednak przypadku mamy do czynienia z jednostkową, ludzką historią. A to, że jej
wyraz jest negatywny nie oznacza automatycznie, że winą za to należy obciążać
miasto. Ostatecznie mamy tu do czynienia z relacją ludzie – miasto.
Oczekiwanie, że relacja ta zawsze będzie pozytywna to zwykła utopia. I
odmawianie ludziom prawa do własnej oceny rzeczywistości.
PS W
dyskusji jedna z osób zasugerowała, że miasto powinno na ten tekst zareagować. Czy
powinno, to trudno powiedzieć. Zawsze jednak prezydent Koszalina może zaproponować,
że gotowy jest w któryś wieczór stać się
tym szóstym do planszówki. I wówczas, w mniej oficjalnej atmosferze, nieco
lepiej poznać opinie o mieście rozczarowanej nim pary. Zawsze może być to ciekawe poznawczo.