Hasło reklamowe pełni różne
funkcje. Najczęściej ma zachęcać, skłaniać, motywować. Czasem ma wytyczać nowe horyzonty, inspirować.
Może zaczepiać, nagabywać, zaciekawiać. Może też skutecznie…
zniechęcać.
Oczywiści to ostatnie zjawisko jest
niezamierzone. Wynika z wielu czynników: braku doświadczenia autora w
tworzeniu tego typu struktur językowych, niedostatecznego wyczucia, czy nieprzeprowadzenia niezbędnych badań
/ testów, sprawdzających jak hasło będzie odbierane.
Skutkiem może być jego kontrproduktywność. (Chyba, że jest ono tak złe lub nietrafione, że staje się dodatkowo ofiarą
przeróbek, czy złośliwych żartów. Tak jak było chociażby z hasłem TP S.A. To ludzka rzecz rozmawiać, przerabianym
na To ludzka rzecz okradać).
Jednym z takich zniechęcających (a
na pewno w niewielkim stopniu zachęcających) haseł promuje się koszaliński klub
koszykówki męskiej. Brzmi ono Nie siedź w
domu. Przyjdź na mecz.
Oznacza ono bowiem, że jeżeli już
nie masz nic ciekawszego do roboty (siedzisz w domu i się nudzisz), to chociaż przyjdź i obejrzyj mecz. A chyba
nie o to chodzi. Zwłaszcza w odniesieniu do sportowego widowiska, które –
jak mniemam – ma ambicje konkurować z innymi, atrakcyjnymi propozycjami.
Może zatem warto byłoby pomyśleć o czymś bardziej zachęcającym, energetycznym. Czymś, co na przykład będzie obietnicą niezapomnianych przeżyć, czy emocji (oczywiście to tylko jeden w wielu możliwych kierunków, w który można zapuścić się w poszukiwaniu inspiracji copywriterskiej).
Można też z kiepskiego hasła zrezygnować. Nie jest ono przecież niezbędne. Dowodem na to fakt, że tylko niektóre kluby tego typu konstrukcję językową w działaniach promocyjnych wykorzystują.
Można też z kiepskiego hasła zrezygnować. Nie jest ono przecież niezbędne. Dowodem na to fakt, że tylko niektóre kluby tego typu konstrukcję językową w działaniach promocyjnych wykorzystują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.