Wybuchł konflikt wokół warunków na
oddziale dziecięcym koszalińskiego szpital. Młode matki, chcąc przebywać ze
swoimi dziećmi na oddziale, muszą godzić się na – delikatnie mówiąc –
spartańskie warunki. Mamy młodych pacjentów nie narzekają na pielęgniarki. Nie
krytykują lekarzy. Oburzają się wyłącznie na sytuację, która zmusza je do
koczowania przy łóżkach, na których leżą ich pociechy.
W związku z tym, że obecnie spór
ten stał się konfliktem medialnym, szpital wystosował oświadczenie. Ze
względu na fakt, że ma ono interesującą konstrukcję i wymowę pozwolę je sobie krótko
przeanalizować. (Oświadczenie dostępne na stronie internetowej: http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150204/KOSZALIN/150209889,
4.02.2015).
Pierwsza rzecz, która rzuca się w
oczy to przyjęta przez szpital postawa wobec konfliktu. Można ją w skrócie
określić jako mieszankę kilku rozwiązań. Żadne z nich nie ma jednak
na celu przyjęcia odpowiedzialności placówki za zaistniała sytuację (w zamieszczone
w oświadczeniu słowa o nie odżegnywaniu się
od odpowiedzialności, po których następuje swoisty atak na najbliższych pacjentów,
trudno jakoś uwierzyć), ani nie wskazuje na gotowość szukania pozytywnego rozwiązania.
W oświadczeniu podkreśla się zatem wysoką
jakość świadczeń realizowanych w koszalińskim szpitalu: 1. Misją naszego szpitala jest leczenie
i otaczanie opieką pacjentów. Uważamy, że jako placówka zatrudniająca ponad
1600 osób wywiązujemy się z tego na wysokim poziomie. 2. Warto też zastanowić
się nad tym dlaczego przyjeżdżają do nas pacjenci z całego regionu /…/ Naszym
zdaniem wynika to z wysokiej jakości świadczonej opieki w naszym szpitalu.
Po drugie wskazuje się w nim na sukcesy szpitala na polu inwestycyjnym: Proces modernizacji kolejnych oddziałów postępuje systematycznie. Przywołuje się także tego dowody: 1. W ostatnich kilku latach z własnych funduszy wydaliśmy na inwestycje ponad 40 milionów złotych. 2. jako jedyny szpital pozyskujemy środki pozabudżetowe i to w niemałej, bo około 85-milionowej wysokości. 3. Stworzyliśmy od podstaw oddział udarowy, oddział diabetologiczny, onkologiczny i neurochirurgiczny.
Po trzecie próbuje się zaistniałą
sytuację wytłumaczyć czynnikami zewnętrznymi, niezależnymi od placówki. Przede
wszystkim wskazując na nie najlepsze zasady finansowania służby zdrowia.
Regulacje zmuszające władze szpitala do pozyskiwania środków na modernizację z
funduszy marszałkowskich i unijnych. Środki inwestycyjne pochodzą z budżetu organu
założycielskiego - Urzędu Marszałkowskiego województwa zachodniopomorskiego lub
funduszy unijnych, np. Regionalnego Programu Operacyjnego. W ciągu ostatnich
kilku lat regularnie informowaliśmy nasz organ założycielski o pilnej potrzebie
modernizacji pionu dziecięcego.
Informowaliśmy o sytuacji i przedstawialiśmy kosztorys tych prac.
Po czwarte wskazuje się na jakoby ważniejsze
z perspektywy społecznej kwestie niż podniesienie standardu w obszarze, który stał się zarzewiem sporu: Czy właściwym wyjściem byłoby, abyśmy kosztem sal dla
chorych dzieci powiększyli bazę hotelową?! Sądzę, że nie zyskalibyśmy aprobaty
społecznej dla takiego działania.
Po piąte zarzuca się tym, którzy
upublicznili informacje o sytuacji na oddziale manipulację przekazem: obraz
trudności lokalowych przesłany do mediów jest w naszej ocenie częściowo
zmanipulowany przez rodziny najmłodszych pacjentów i świadczy, niestety, o ich
kulturze bycia. Następnie podaje się
przyczyny zniekształcenia obrazu: bałaganiarstwo opiekunów (nie korzystanie z
szafek na oddziale), i ułatwianie sobie przez nich wyjścia na papierosa (stąd
odzienie zewnętrzne, które powinno trafić do szatni, wieszane jest na stojakach
pod kroplówki). Z powodu tego
zniekształcenia oddany pacjentom personel szpitala czuje się głęboko
urażony. Stał się on bowiem ofiarą wykreowanego, nieprawdziwego wizerunku.
Mamy zatem do czynienia z
oświadczeniem, w którym szpital broni przyjętej przez siebie polityki. Rozwiązania,
którego w tym konkretnym przypadku obronić się zwyczajnie nie da. Nikogo
bowiem, kto widział zdjęcia oddziału dziecięcego nie będzie interesował fakt modernizacji
pozostałej części szpitala. Podobnie nie będzie rozważał dylematu „krótkiej
kołdry”. O ile bowiem ten pierwszy obraz chwyta za serce, to drugi, przywołany
przez rzecznika, jest z obszaru statystyki.
Dodatkowo irracjonalnie
próbuje się w oświadczeniu winą za upubliczniony wizerunek obarczyć najbliższych
małych pacjentów (za zmanipulowanie obrazu oddziału). Szansa, że taką perspektywę przyjmą media jest w zasadzie zerowa.
W konfliktach człowiek kontra instytucja media muszą mieć istotny powód,
aby stanąć po stronie instytucji. Tu taki czynnik się nie pojawia.
Można zatem uznać, że oświadczenie jedynie
zintensyfikuje konflikt. Brakuje w nim zwykłej empatii
i próby szukania pozytywnego, chociażby doraźnego rozwiązania. A jak twierdzą T.
Herrling i I. Schenkler, autorzy książki „Relacje z mediami”, przyjęcie takiej
strategii jest zwyczajnie najrozsądniejsze. Daje bowiem szansę na wyjście z kryzysu. Szpital wybrał inne rozwiązanie. Takie, na którym może jedynie stracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.