Jakiś czas temu wystawiłem prawie nieużywaną parę butów do sprzedaży na serwisie olx.pl. Wczoraj pojawił się potencjalny
klient.
O godz. 13.58 napisał: „Chciałbym kupić”. Konkret. Żadnych tam „witam”,
czy „dzień dobry”. O podpisie nie wspominając. Tylko prosty komunikat
sygnalizujący, że pan wie czego chce.
Trzy minuty później wysłał kolejną
wiadomość: „Czciłbym kupić /mężczyzna /”. Ze względu, że nie miałem czasu odpisać
uznałem, że zrobię to wieczorem.
Pan się jednak najwyraźniej
zniecierpliwił brakiem szybkiej reakcji z mojej strony i o godz. 19.33 wysłał ponaglenie:
„Piotr sprzedajesz czy nie? Odpowiedz”.
Wyczuwając pewną nerwowość odpisałem
najszybciej jak mogłem: „Panie "Z" Skoro buty zostały wystawione to znaczy,
że są do sprzedaży. Nie oznacza to jednak, że jestem cały czas przy komputerze.
Piotr”.
7 minut później dostałem odpowiedź:
„Kiedy mogę kupić?”. Wciąż jak widać żadnego lania wody. Sam konkret. Odpisałem
błyskawicznie: „Pytanie czy jest Pan z Koszalina. Jeżeli tak to nawet jutro”. I
– aby pan się nie denerwował brakiem szybkiej odpowiedzi – dopisałem: „PS Teraz wychodzę i dopiero rano będę mógł
odpisać na ewentualne Pana pytania”.
Dzisiaj o 10.49 pan „Z” w swoim
stylu napisał: „Jestem z Koszalina. Kiedy i gdzie ?”
Podałem miejsce i godzinę. Szybko
dostałem potwierdzenie.
Jesteśmy zatem umówieni. Na miejsce spotkania wybrałem miejsce publiczne. Po tej wymianie maili w innym chyba zwyczajnie trochę bym się obawiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.