czwartek, 16 listopada 2017

Nowy blog

Ze względu na fakt, że wiele tematów, które dotychczas podejmowałem na tym blogu przestało mnie na tyle interesować, aby o nich pisać, postanowiłem założyć nowy blog. 
Będzie on w całości skoncentrowany na tematyce reklamowej. Oddaje to zresztą jego nazwa: tylko o reklamie (tylkooreklamie.blogspot.com).

Pozdrawiam i zapraszam do czytania zamieszczanych tam tekstów J

poniedziałek, 13 listopada 2017

Pożegnanie z Filmową Akademią Integracji

Wczoraj po raz ostatni prowadziłem Filmową Akademię Integracji, całoroczny projekt realizowany w ramach Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja. Było super. 

Dzięki Małgorzacie Weiss, kierownikowi oddziału zbiorów audiowizualnych Koszalińskiej Biblioteki Publicznej sala była pełna. 
Natalia Sulima z biura festiwalowego jak zawsze zadbała o kwestie formalne (listę gości / widzów). I jak zawsze podjęła się próby uwiecznienia wydarzenia na zdjęciach ;-)

Mi zaś pozostało wygłosić kilkuminutowe wprowadzenie do filmu.

Jeszcze raz dziękuję Dyrektor Festiwalu – Pani Barbarze Jaroszyk za ciekawe wyzwanie jakim było prowadzenie spotkań dla tak zróżnicowanej publiczności. Nie ukrywam, że czasami wyzwanie to było znaczne.

Małgorzacie Weiss dziękuję za wszelką i bardzo znaczącą pomoc przy każdym praktycznie spotkaniu. Natalii zaś za wszystko.

Piotrowi Bochenkowi, ministrowi finansów festiwalu, za cykliczne testy na biurokratyczno-formalną inteligencję (testy najczęściej niestety przeze mnie oblane albo zdane tylko częściowo).

Podziękowania należą się także Wojciechowi Płachowi z Koszalińskiej Biblioteki Publicznej. To on zadbał o to, że nigdy w trakcie wydarzenia nie doszło do jakiejkolwiek awarii sprzętu nagłośnieniowego i odtwarzającego. Bardzo Wojtku za to dziękuję.

Chciałbym także podziękować widzom, zwłaszcza tym ze środowiskowych domów społecznych i z grup o charakterze terapeutycznym. Z tych spotkań osobiście najwięcej wyniosłem.

Dziękuję również nauczycielom z koszalińskich szkół, którzy byli gotowi uczestniczyć w tym trudnym przecież projekcie (tu szczególne podziękowania dla mgr Iwony Brzozowskiej-Rakus z VI LO w Koszalinie i mgr Aleksandry Stępień z II LO w Koszalinie.

Dziękuję także gościom specjalnym integracyjnych spotkań: paraolimpijczykowi, złotemu medaliście z Rio Maciejowi Sochalowi, paraolimpijczykowi i wielokrotnemu mistrzowi Polski w wyciskaniu sztangi na ławeczce – Grzegorzowi Lanzerowi oraz Tomaszowi Majewskiemu, utalentowanemu, młodemu zawodnikowi, który podobnie jak dwaj wcześniej wymienieni panowie reprezentuje Stowarzyszenie Sportu Niepełnosprawnych Start Koszalin. 

Dziękuję także olimpijczykowi, wielokrotnemu mistrzowi Polski w wszechstronnym konkursie konia wierzchowego Pawłowi Spisakowi, że znalazł czas na spotkanie z młodzieżą. I za to samo także Hubertowi Wyszyńskiemu, niesamowicie pozytywnej, mającej pomysł na siebie osobie.

czwartek, 19 października 2017

Postscriptum do internetowe "dialogi"

Przed chwilą poznałem pana "Z". Okazał się być niezwykle uprzejmym, miłym, kulturalnym człowiekiem. Wręcz przeciwieństwem tego, w jaki sposób sobie go wyobrażałem.

Być może zatem wniosek z całej tej sytuacji powinien być następujący: na podstawie krótkiej wymiany informacji w internecie nie należy oceniać tych, z którymi prowadzimy "cyfrową" dyskusję.

Niestety trudno taki postulat zrealizować. Nasz mózg ma naturalną skłonność do szybkiego oceniania innych osób, a także przedmiotów i zdarzeń, w prostym, binarnych schemacie: dobre-złe, bezpieczne-niebezpieczne, fajne-niefajne.

Może zatem łatwiej pisząc do kogoś zadbać o język i przestrzeganie pewnych konwencji. Wówczas nikt nas błędnie nie odbierze...

Internetowe "dialogi"

Jakiś czas temu wystawiłem prawie nieużywaną parę butów do sprzedaży na serwisie olx.pl. Wczoraj pojawił się potencjalny klient. 

O godz. 13.58 napisał: „Chciałbym kupić”. Konkret. Żadnych tam „witam”, czy „dzień dobry”. O podpisie nie wspominając. Tylko prosty komunikat sygnalizujący, że pan wie czego chce.

Trzy minuty później wysłał kolejną wiadomość: „Czciłbym kupić /mężczyzna /”. Ze względu, że nie miałem czasu odpisać uznałem, że zrobię to wieczorem.

Pan się jednak najwyraźniej zniecierpliwił brakiem szybkiej reakcji z mojej strony i o godz. 19.33 wysłał ponaglenie: „Piotr sprzedajesz czy nie? Odpowiedz”.

Wyczuwając pewną nerwowość odpisałem najszybciej jak mogłem: „Panie "Z" Skoro buty zostały wystawione to znaczy, że są do sprzedaży. Nie oznacza to jednak, że jestem cały czas przy komputerze. Piotr”.

7 minut później dostałem odpowiedź: „Kiedy mogę kupić?”. Wciąż jak widać żadnego lania wody. Sam konkret. Odpisałem błyskawicznie: „Pytanie czy jest Pan z Koszalina. Jeżeli tak to nawet jutro”. I – aby pan się nie denerwował brakiem szybkiej odpowiedzi – dopisałem:  „PS Teraz wychodzę i dopiero rano będę mógł odpisać na ewentualne Pana pytania”.

Dzisiaj o 10.49 pan „Z” w swoim stylu napisał: „Jestem z Koszalina. Kiedy i gdzie ?”
Podałem miejsce i godzinę. Szybko dostałem potwierdzenie.

Jesteśmy zatem umówieni. Na miejsce spotkania wybrałem miejsce publiczne. Po tej wymianie maili w innym chyba zwyczajnie trochę bym się obawiał. 

poniedziałek, 11 września 2017

Zanim zacznie dbać się o wizerunek Polski, warto wcześniej zadbać o… język

Właśnie przeczytałem oświadczenie Polskiej Fundacji Narodowej z 8 września 2017 roku (https://www.facebook.com/PolskaFundacjaNarodowa/photos/ms.c.eJxFycENwCAMA8CNKsfBidl~;sYoi6PN0FltMDE9g~_PGyME1mgNvM2v97fbaOEVJ1XGt~;3f~;seAHuahaD.bps.a.852752288223383.1073741833.617580021740612/852755098223102/?type=3&theater). Oświadczenie to jest odpowiedzią fundacji na zarzuty, że prowadzona przez nią kampania „Sprawiedliwe sądy” jest tak naprawdę akcją na rzecz partii rządzącej, a nie kraju. Nie wpisuje się zatem w statutowe cele podmiotu. Fundacja oskarżeniom tym zaprzecza.

W piśmie zaskoczyły mnie dwie rzeczy (poza kwestiami związanymi z autooceną charakteru prowadzonej właśnie kampanii, do czego odniosę się na swoim nowym blogu dotyczącym wyłącznie spraw związanych z reklamą). Obie dotyczą języka.

Pierwszą jest błąd ortograficzny w wyrazie „nieuprawniony” (w oświadczeniu napisano „nie uprawniony”).
Drugą jest użycie sformułowania „dedykowana strona internetowa”. Określenia stanowiącego kalkę z języka angielskiego. Struktury nie tylko wypaczającej znaczenie polskiego słowa „dedykować”, ale także łatwej do zastąpienia (więcej: http://lukaszrokicki.pl/2012/04/11/marketingowy-belkot-dedykowany/).

Moje zaskoczenie wynika z faktu, iż uważam, że oświadczenie powołanej do ochrony wizerunku Polski fundacji z 50 milionowym rocznym budżetem powinno być jednak pozbawione tego typu „potknięć”. Chociażby dlatego, że dla wielu Polaków dbanie o wizerunek kraju zaczyna się właśnie od dbałości o język ojczysty. 

sobota, 9 września 2017

Rzecz dla rzecznika, ale nie dla tego rzecznika, czyli o niepotrzebnej reakcji z wyborami w tle

Kilka dni temu do prezydenta Koszalina, Piotra Jedlińskiego zostało skierowane pismo od burmistrza gminy Sianów, Macieja Berlickiego. Był to wniosek o ukaranie podlegającego prezydentowi rzecznika prasowego za naruszenie Kodeksu Etyki Pracowników Samorządu Urzędu Miejskiego w Koszalinie (Źródło: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1407028826080943&set=pcb.1407031606080665&type=3&theater).

Zarzucanego naruszenia Kodeksu rzecznik miał dokonać w swoim wpisie  opublikowanym na profilu FB Rzecznik Prasowy Miasta Koszalina w dniu 28 sierpnia br. Tekście będącym jego odniesieniem się do apelu Macieja Berlickiego skierowanego do mieszkańców gminy Sianów, aby ci przygotowywali i składali oświadczenia potwierdzające uciążliwości zapachowe z pobliskiego składowiska odpadów. Wysypiska, którego właścicielem i zarządzającym jest PGK Koszalin.
(Źródło: https://www.facebook.com/maciej.berlicki)

We swoim wpisie rzecznik miasta zarzuca Berlickiemu, że jego działania w sprawie „zapachów” są niczym więcej niż socjotechniczną próbą przykrycia problemów z jakimi zarządzana przez niego gmina się boryka (mowa przede wszystkim o zatruciu wody pitnej bakteriami E.coli). 
Tezę tą – jak czytamy we wniosku do prezydenta Jedlińskiego – rzecznik miasta podtrzymał także w audycji w Polskim Radio Koszalin.

O ile apel burmistrza Sianowa zasługiwał na jakaś reakcję, to na pewno nie na reakcję rzecznika miasta Koszalina. Jeżeli już ktoś powinien do wezwania Macieja Berlickiego się odnieść, to powinien być to rzecznik Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Koszalinie (o ile koszalińskie PGK taką osobą w swoim zespole dysponuje), albo osoba zarządzająca tym podmiotem. Nikt inny.

Wypowiedź rzecznika miasta oznacza bowiem niepotrzebne wplątanie w całą sprawę struktur i władz koszalińskiego ratusza. I – być może – rozpocznie długofalowy spór nie przynoszący nikomu szczególnych korzyści.

Oczywiście w tle wydarzeń znajduje się aspekt polityczny. Maciej Berlicki przez wielu postrzegany jest jako jedyny realny przeciwnik dla Piotra Jedlińskiego w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. O ile oczywiście zdecyduje się w nich kandydować. 
Stąd pewnie nerwowa reakcja koszalińskiego rzecznika prasowego… W mojej opinii ewidentnie niepotrzebna.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Ustawa Tarczyńskiego

Dominik Tarczyński, medialna gwiazda Prawa i Sprawiedliwości
od pewnego czasu pracuje nad ustawą, pozwalającą walczyć z zalewem fałszywych informacji (informacja z profilu FB Tarczyńskiego: https://www.facebook.com/dominik.tarczynski).

Narzędziem służącym uporaniu się z tym szkodliwym zjawiskiem mają być wysokie kary finansowe (do 3 milionów złotych – informacja z profilu FB Tarczyńskiego), nakładane na tych, którzy tego typu wiadomości przygotowują i rozpowszechniają oraz tych, którzy je powielają (zob. http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/posel-pis-przygotowuje-prawo-karzace-za-fake-newsy-moze-trafic-do-sejmu-juz-jesienia).

- Chciałbym, aby ustawa, którą przygotowuję, dotyczyła wszystkich, tj. posłów, sędziów, prokuratorów, polityków czy osoby publiczne. Oprócz odpowiedzialności finansowej chciałbym, aby sądy miały prawo orzekać o tym, by osoba publiczna, która w publicznym wystąpieniu czy wpisie internetowym kłamała, była zobowiązana sądowo do zaprzeczenia, wyprostowania i przeproszenia, czyli żal za grzechy i zadośćuczynienie – podkreślał poseł Tarczyński (cytat za: http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/posel-pis-przygotowuje-prawo-karzace-za-fake-newsy-moze-trafic-do-sejmu-juz-jesienia).

Choć prawne rozwiązania są czymś wartym przemyślenia, to ustawa proponowana przez Tarczyńskiego prawdopodobnie niewiele w tym obszarze zmieni. Poza tym, że być może stanie się wygodnym narzędziem do karania dzisiejszej opozycji.
(O tym, że to w związku z działaniami opozycji ustawa ma powstać przekonują słowa samego pomysłodawcy projektu: Platforma Obywatelska, Nowoczesna i cała totalna opozycja od pierwszych dni po wygraniu wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje kłamstwo. Uderzają w polski rząd swoimi zaniedbaniami i w ordynarny sposób wykorzystują błędy, które popełnili. Robią to tylko po to, aby uderzyć w polski rząd. Dlatego ustawa o fake newsach, czyli o kłamstwie podawanym przez media, ale i polityków, musi wejść jak najszybciej w życie. /…/ nie tylko media, ale też politycy powinni ponosić odpowiedzialność za inżynierię społeczną. – cytat za: http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/posel-pis-przygotowuje-prawo-karzace-za-fake-newsy-moze-trafic-do-sejmu-juz-jesienia)

Zresztą, gdyby nawet ustawa powstała i weszła w życie, to pierwszą instytucją medialną, która powinna zostać obłożona dotkliwą karą byłaby ta, w której Tarczyński o swoim pomyśle szerzej poinformował – Radio Maryja. Medium prezentujące jednostronną, często odbiegającą od prawdy wizję rzeczywistości, chociażby w kwestii rzekomego zamachu w Smoleńsku.

Kolejną, którą trzeba byłoby ukarać i to w trybie ciągłym, byłyby media publiczne, zwane narodowymi (punktem wyjścia powinna być kara dla autora / autorów tzw. pasków w TVP Info). Takiego przecież poziomu manipulacji prawdą, do jakiego obecnie dochodzi w mediach kierowanych między innymi przez byłego spin doktora PiS’u nie było od czasu PRL’u.

Trzecim ukaranym podmiotem musieliby być… politycy. I to zarówno za swoją codzienną aktywność, jak i za okres szczególnego nasilenia manipulowania przez nich prawdą – kampanię wyborczą.

Ta bowiem, jak żadna inna forma socjotechniki przesycona jest swoistymi fake newsami (tu w regionie ulubiony fejk kampanijny nosi nazwę… województwa zachodniopomorskiego).

To wszystko sprawia, że żadna ustawa skierowana przeciw nie-prawdzie nie zostanie wprowadzona. Uderzyłaby on przecież w żywotne interesy jej twórców.

Dlatego jedynym możliwym i od lat postulowanym rozwiązaniem jest edukacja medialna. Tylko ona jest w stanie choć trochę przygotować społeczeństwo na zderzenie ze światem, w którym coraz trudniej bez specjalistycznej wiedzy ustalić, co jest prawdą, a co nią nie jest.

Co nie znaczy, że nie można i nie należy uczyć rozpoznawania sygnałów fałszu i narzędzi weryfikacji prawdziwości informacji. Nawet jeżeli wiedza ta jest stosunkowo skomplikowana (np. zob. http://www.bbc.com/future/story/20170629-the-hidden-signs-that-can-reveal-if-a-photo-is-fake ; https://www.youtube.com/watch?v=-bYAQ-ZZtEU).

Pytanie tylko, czy politykom na światłym, wyedukowanym w tym obszarze społeczeństwie zależy? Czasem odnoszę wrażenie, że niespecjalnie.