Kilka dni temu na ulicy Fałata w Koszalinie kierujący
samochodem śmiertelnie potrącił rowerzystkę. Kto ponosi odpowiedzialność za
wypadek – kierowca czy rowerzystka – nie sposób obecnie jednoznacznie
ustalić.
W lokalnych mediach sporo niestety rozbieżności w opisach /
ustaleniach odnośnie zdarzenia.
Dziennikarka portalu gk24.pl Joanna Boroń pisze, że Jadący oplem w stronę Gdańska
50-latek nie zauważył kobiety, która na rowerze wjechała na pasy dla pieszych (Źródło:
http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150828/KOSZALIN/150829743).
Z kolei na stronie koszalininfo.pl czytamy, że – według świadków – prowadzący samochód marki Opel potrącił
prowadzącą rower przez przejście dla pieszych kobietę (Źródło:
http://koszalininfo.pl/index.php/wiadomosci/8888-smiertelny-wypadek-na-falata-zginela-rowerzystka-zdjecia-film).
Autor tej drugiej relacji – Marek Łagocki – przytacza także
wersję przedstawioną przez policję. Według jej ustaleń opel potrącił przejeżdżającą
rowerem przez przejście kobietę. Samo
zaś śledztwo jest w toku i trzeba poczekać na ustalenia biegłego i prokuratora.
Pomimo braku istotnych, wiążących danych na temat zdarzenia Koszalińska Inicjatywa Rowerowa postanowiła uczcić pamięć
rowerzystki i w miejscu wypadku postawić swoisty pomnik – ghost bike.
"Ghost bike" to sposób na upamiętnienie
rowerzystów, którzy zginęli w wypadkach drogowych. Stanowią również przestrogę
i apel o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa wobec wszystkich niechronionych
uczestników ruchu drogowego - pieszych, rowerzystów i motocyklistów.
"Rowery duchy" stoją już w kilku miastach w Polsce, m.in w Poznaniu i
Łodzi. Są to stare jednoślady pomalowane na biało, z krótką informacją o
wypadku do jakiego doszło w miejscu gdzie stoją. (Źródło:
http://ekoszalin.pl/index.php/artykul/11302-Rower-duch-w-Koszalinie)
Inicjatywa ważna. Problem w tym, że w tym przypadku dość
kontrowersyjna. Przede wszystkim nie wiemy przecież, kto ponosi winę za
tragedię. Z relacji policji wynika, że zawiniła niestety ofiara. Jaki zatem
wpis powinien pojawić się we wspomnianej krótkiej
informacji o wypadku? Ten
przecież, aby nie rodzić niepotrzebnych sporów, powinien opierać się na
faktach, być odbiciem prawdy. Pytanie tylko, czy przed zakończeniem śledztwa rzeczywiście
może on prawdę odzwierciedlać?
Po drugie: czy inicjatorzy akcji ghost bike skontaktowali się z rodziną tragicznie
zmarłej i uzyskali od niej zgodę na wykorzystanie tego zdarzenia jako przestrogi i apelu o przestrzeganie
zasad bezpieczeństwa? Sprawa
dość istotna. Ostatecznie przecież mówimy o śmierci i bólu, którą ta ze sobą
niesie. W takiej sytuacji robienie czegokolwiek bez wyraźnej zgodny
najbliższych jest zwyczajnym nadużyciem i wyrazem braku wrażliwości. Nawet
jeżeli robi się to w słusznym celu.
Po trzecie: czy osoby zaangażowane w projekt w ogóle
interesuje to, co może czuć kierowca samochodu. Z dyskusji, która wywiązała się
na profilu FB jednego z liderów Koszalińskiej Masy Krytycznej, zarazem
zwolennika i bezkompromisowego obrońcy pomysłu, odnoszę wrażenie, że
niespecjalnie. A przecież dla niego to również była, i zapewne jest, olbrzymia
tragedia. Będzie musiał przecież już zawsze żyć ze świadomością, że w wypadku,
w którym brał udział, ktoś stracił życie. Planujący tego typu akcję powinni o
tym także pamiętać.
1. Ghost Bike nie rozstrzyga o niczyjej winie. Zawiera jedynie informację: Elzbieta lat 64, zginęła potrącona przez samochód w dniu 27.08.2015. To wszystko. Suchy fakt. Czy jakiekolwiek śledztwo ustali coś innego w tej kwestii?
OdpowiedzUsuń2. Mogłeś zapytać o rodzinę, zamiast insynuować. Oczywiście, że zapytaliśmy. Będzie obecna w czasie jego montowania, jeden z jej członków pomógł nam w transporcie starego roweru z podkoszalińskiej miejscowości. Od początku są za tym pomysłem, nawet są radykalniejsi w jego niektórych aspektach niż my.
3. To o uczuciach kierowcy zostawię bez komentarza, bo trochę ręce mi opadły.
Jeżeli - jak ustaliła policja, o czym informuje również redakcja w dzisiejszym numerze tygodnika Miasto
Usuńhttp://www.miasto.koszalin.pl/images/download/2015/2015-09-04.str.01.pdf
- winę za wypadek ponosi rowerzystka, to warto jednak zastanowić się nad uczuciami kierowcy. Choćby dlatego, że inicjatorzy postawienia pseudopomniczka rowerzystki publicznie przesądzili o jego winie, głosząc nie wiadomo na podstawie czego, jakoby pędził 90 km/h.
Brak odpowiedzialności za słowo, naciąganie faktów, samowolne zaśmiecanie przestrzeni publicznej złomem (bo tym w istocie jest rower nieprzeznaczony do jazdy) - wszystko to jest żenujące i kojarzące się z wymuszaniem ustawienia krzyża przed pałacem prezydenckim innemu "męczennikowi" "poległemu" pod Smoleńskiem w 2010 r. A w każdym razie fanatyzm i impregnacja na krytykę (zachowując toutes proportions) podobny.