niedziela, 24 maja 2015

Cisza wyborcza – fenomen działający nieomal wyłącznie teoretycznie

Kampanie wyborcze w Polsce mają jasno określone ramy czasowe. Zaczynają się od momentu postanowienia prezydenta RP o zarządzeniu wyborów i kończą dwadzieścia cztery godziny przed dniem głosowania.

W praktyce kampanie trwają jednak przez cały czas. Niektórzy twierdzą nawet, że kolejna kampania zaczyna się w momencie ogłoszenia wyników dopiero co zakończonych wyborów. Jedynie intensyfikacja kampanii przypada na stosunkowo krótki okres przedwyborczy (stąd też pojęcia marketingu międzywyborczego i przedwyborczego).

Wspomniany powyżej moment zakończenia działań wyborczych na kilkanaście godzin przed dniem głosowania a chwilą zamknięcia ostatniego lokalu wyborczego nazywa się ciszą wyborczą. W tym czasie zabronione jest prowadzenie agitacji wyborczej pod jakąkolwiek postacią. Nie można organizować wieców politycznych i manifestacji.
W mediach nie mogą pojawiać się reklamy polityczne. Z audycji telewizyjnych i radiowych, także tych o charakterze informacyjnym, znikają politycy. Teksty prasowe nie zawierają jawnych wzmianek na ich temat.
W tym czasie zakazane jest także wieszanie nowych plakatów wyborczych i publikowanie sondaży. Wszystkie te zakazy obostrzone są karą grzywny.  

W założeniu okres ciszy wyborczej ma umożliwić obywatelom podjecie decyzji w atmosferze pozbawionej presji. Ma być momentem refleksji i zadumy przed ważnym, świadomym, autonomicznym aktem głosowania.

Problem w tym, że cisza wyborcza istnieje tylko teoretycznie. I obszar tej teoretyczności coraz bardziej się rozrasta. Wszystko za sprawą trwałych, głównie zewnętrznych nośników reklamy, oraz rozwoju nowych mediów (w tym przede wszystkim mediów społecznościowych).

Ważnym czynnikiem podważającym skuteczność ciszy wyborczej są także informacje odnośnie frekwencji wyborczej. Wpływają one przecież na decyzje o udziale w głosowaniu lub rezygnacji z tego prawa. O tym jednak na koniec.

Pomimo ciszy wyborczej wciąż atakowani jesteśmy wizerunkami kandydatów i hasłami namawiającymi do ich poparcia. Politycy „spoglądają” na nas nieomal z każdego billboardu, słupa ogłoszeniowego, czy mijanego płotu. O ile możliwe jest bowiem wyrugowanie reklam politycznych z tradycyjnych mediów (prasa, radio, telewizja, kino), o tyle trudniej usunąć te umieszczone na innych nośnikach, przede wszystkim zewnętrznych.

I te wszechobecne reklamy, nawet jeżeli nieszczególnie zwracamy na nie uwagę, wywierają na nas wymierny wpływ. Wyjaśniają to liczne modele i koncepcje, chociażby model płytkiego przetwarzania informacji Heatha.

Prawodawcy znaleźli jednak "rozwiązanie” tego problemu. Uznali, że zakazane jest wieszanie nowych plakatów, tak jakby wierzyli, że te stare nagle utraciły moc oddziaływania.

Oczywiście można przyjąć, że nowe bodźce wywołują silniejszy wpływ niż te, do których nasz system nerwowy zdążył się przyzwyczaić (ewolucyjnie wytworzony mechanizm wykrywania nowych elementów). Nie znaczy to jednak, że nie wywierają żadnego wpływu (ich wzrastającą siłę sygnalizuje nawet efekt czystej ekspozycji). A przecież nawet słabego wpływu cisza wyborcza z założenia nie dopuszcza.

Warto także zauważyć, że w okresie poprzedzającym moment głosowania wyborcy są najczęściej mobilni (nawet wyprawa do lokalu wyborczego zmusza do pewnej mobilności). Oznacza to, że mogą natknąć się na reklamy dla nich zupełnie nowe, lub na reklamy, które już widzieli w nowych miejscach i / lub nowych kontekstach. Te wówczas stanowią dla ich mózgu pewną nowość. I w ten sposób mogą silniej niż dotychczas oddziaływać.

Dodatkowo sam kontekst odbioru reklamy może zmieniać znaczenie komunikatu i wpływać na jego skuteczność. A takim kontekstem jest chociażby sama wyprawa do urny wyborczej. Analogicznie przecież podczas wyprawy do sklepu możemy pod wpływem dostrzeżonej reklamy zmodyfikować listę zakupów. Możemy nawet udać się do innego sklepu niż planowaliśmy. Czyli zrobić coś, czego wcześniej nawet nie dopuszczaliśmy.

W nowych mediach, podobnie jak świecie realnym, pełno komunikatów namawiających do głosowania na określonych aktorów politycznych. Posiadający konto FB widzą na profilach swoich znajomych wklejone ulotki wyborcze i zdjęcia kandydatów. Widzą też wpisy nakłaniające do głosowania na wymienione z imienia i nazwiska osoby lub na konkretne podmioty polityczne.

W okresie kampanijnym niektórzy posiadacze kont na FB w miejsce swojego zdjęcia profilowego wklejają zdjęcie popieranego przez siebie polityka, albo logo określonej partii.
Często można dostrzec w tym miejscu także komunikaty o jednoznacznej wymowie politycznej (negatywnej lub pozytywnej).  Takie, które mają na celu wywarcie presji na grupę znajomych.

Niektóre z nich mogą wyświetlić się odbiorcom po raz pierwszy dopiero w okresie ciszy wyborczej. O tym przecież co pojawia się na naszym ekranie decyduje w dużej mierze algorytm przyjęty przez serwis zarządzany przez Marka Zuckerberga. Ten obawiam się nie uwzględnia fenomenu polskiej ciszy wyborczej, albo uwzględnia go w umiarkowanym stopniu.

W okresie ciszy wyborczej zabronione jest publikowanie sondaży. Do momentu zamknięcia wyborów i ogłoszenia wyników exit polls nie mamy najmniejszego pojęcia odnośnie tego, kto w danej chwili jest liderem wyścigu. Nie wiemy też czy, i jak, z upływem kolejnym godzin zmienia się sytuacja.

Wiemy jednak jak licznie obywatele uczestniczyli w głosowaniu (wyniki frekwencji podawane są kilka razy na dobę). Dane te stanowić mogą pewną podpowiedź dla innych wyborców. Na ogół przecież przed samymi wyborami upubliczniane są informacje (symulacje) na temat tego, dla którego ugrupowania czy kandydata korzystniejsza jest niska, a dla którego wysoka frekwencja.

Można zatem mówić o aspekcie pośredniego wpływania na wynik. Oddziaływania być może znikomego, ale znaczącego w sytuacji niewielkich różnić społecznego poparcia dla konkurujących ze sobą aktorów politycznych.

Z tych też powodów być może warto byłoby ponownie przemyśleć kwestię ciszy wyborczej i zastanowić się nad sensownością jej utrzymywania. Ma ona oczywiście szereg zalet. Możemy odpocząć od polityki i zając się rzeczami z nią niezwiązanymi. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że podstawowe założenia ciszy wyborczej są w dużej mierze fikcją. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.