Kampanie wyborcze w Polsce mają
jasno określone ramy czasowe. Zaczynają się od momentu postanowienia prezydenta
RP o zarządzeniu wyborów i kończą dwadzieścia cztery godziny przed dniem głosowania.
W praktyce kampanie trwają jednak
przez cały czas. Niektórzy twierdzą nawet, że kolejna kampania zaczyna się w
momencie ogłoszenia wyników dopiero co zakończonych wyborów. Jedynie intensyfikacja kampanii przypada
na stosunkowo krótki okres przedwyborczy (stąd też pojęcia marketingu międzywyborczego
i przedwyborczego).
Wspomniany powyżej moment
zakończenia działań wyborczych na kilkanaście godzin przed dniem głosowania a chwilą zamknięcia ostatniego lokalu wyborczego nazywa się ciszą
wyborczą. W tym czasie zabronione jest prowadzenie agitacji wyborczej pod
jakąkolwiek postacią. Nie można organizować wieców politycznych i manifestacji.
W mediach nie mogą pojawiać się reklamy polityczne. Z audycji telewizyjnych i radiowych, także tych o charakterze informacyjnym, znikają politycy. Teksty prasowe nie zawierają jawnych wzmianek na ich temat.
W mediach nie mogą pojawiać się reklamy polityczne. Z audycji telewizyjnych i radiowych, także tych o charakterze informacyjnym, znikają politycy. Teksty prasowe nie zawierają jawnych wzmianek na ich temat.
W tym czasie zakazane jest także wieszanie
nowych plakatów wyborczych i publikowanie sondaży. Wszystkie te zakazy
obostrzone są karą grzywny.
W założeniu okres ciszy wyborczej
ma umożliwić obywatelom podjecie decyzji w atmosferze pozbawionej presji. Ma
być momentem refleksji i zadumy przed ważnym, świadomym, autonomicznym aktem
głosowania.
Problem w tym, że cisza wyborcza
istnieje tylko teoretycznie. I obszar tej teoretyczności
coraz bardziej się rozrasta. Wszystko za sprawą trwałych, głównie zewnętrznych nośników
reklamy, oraz rozwoju nowych mediów (w tym przede wszystkim mediów
społecznościowych).
Ważnym czynnikiem podważającym skuteczność ciszy wyborczej
są także informacje odnośnie frekwencji wyborczej. Wpływają one przecież na
decyzje o udziale w głosowaniu lub rezygnacji z tego prawa. O tym jednak na
koniec.
Pomimo ciszy wyborczej wciąż
atakowani jesteśmy wizerunkami kandydatów i hasłami namawiającymi do ich poparcia.
Politycy „spoglądają” na nas nieomal z każdego billboardu, słupa
ogłoszeniowego, czy mijanego płotu. O ile możliwe jest bowiem wyrugowanie
reklam politycznych z tradycyjnych mediów (prasa, radio, telewizja, kino), o
tyle trudniej usunąć te umieszczone na innych nośnikach, przede wszystkim
zewnętrznych.
I te wszechobecne reklamy, nawet
jeżeli nieszczególnie zwracamy na nie uwagę, wywierają na nas wymierny wpływ. Wyjaśniają
to liczne modele i koncepcje, chociażby model płytkiego przetwarzania
informacji Heatha.
Prawodawcy znaleźli jednak "rozwiązanie” tego problemu. Uznali, że zakazane jest wieszanie nowych
plakatów, tak jakby wierzyli, że te stare nagle utraciły moc oddziaływania.
Oczywiście można przyjąć, że nowe bodźce wywołują silniejszy wpływ niż te, do
których nasz system nerwowy zdążył się przyzwyczaić (ewolucyjnie wytworzony
mechanizm wykrywania nowych elementów). Nie znaczy to jednak, że nie wywierają
żadnego wpływu (ich wzrastającą siłę sygnalizuje nawet efekt czystej ekspozycji). A przecież nawet słabego wpływu cisza wyborcza z założenia nie dopuszcza.
Warto także zauważyć, że w okresie
poprzedzającym moment głosowania wyborcy są najczęściej mobilni (nawet wyprawa
do lokalu wyborczego zmusza do pewnej mobilności). Oznacza to, że mogą natknąć się na reklamy dla nich zupełnie nowe, lub na reklamy, które już widzieli w nowych
miejscach i / lub nowych kontekstach. Te wówczas stanowią dla ich mózgu pewną nowość. I w ten sposób mogą silniej niż dotychczas oddziaływać.
Dodatkowo sam kontekst odbioru
reklamy może zmieniać znaczenie komunikatu i wpływać na jego skuteczność. A
takim kontekstem jest chociażby sama wyprawa do urny wyborczej. Analogicznie przecież
podczas wyprawy do sklepu możemy pod wpływem dostrzeżonej reklamy zmodyfikować
listę zakupów. Możemy nawet udać się do innego sklepu niż planowaliśmy. Czyli
zrobić coś, czego wcześniej nawet nie dopuszczaliśmy.
W nowych mediach, podobnie jak świecie
realnym, pełno komunikatów namawiających do głosowania na określonych aktorów politycznych.
Posiadający konto FB widzą na profilach swoich znajomych wklejone ulotki
wyborcze i zdjęcia kandydatów. Widzą też wpisy
nakłaniające do głosowania na wymienione z imienia i nazwiska osoby lub na konkretne podmioty polityczne.
W okresie kampanijnym niektórzy
posiadacze kont na FB w miejsce swojego zdjęcia profilowego wklejają zdjęcie
popieranego przez siebie polityka, albo logo określonej partii.
Często można dostrzec w tym miejscu także komunikaty o jednoznacznej wymowie politycznej (negatywnej lub pozytywnej). Takie, które mają na celu wywarcie presji na grupę znajomych.
Często można dostrzec w tym miejscu także komunikaty o jednoznacznej wymowie politycznej (negatywnej lub pozytywnej). Takie, które mają na celu wywarcie presji na grupę znajomych.
Niektóre z nich mogą wyświetlić się
odbiorcom po raz pierwszy dopiero w okresie ciszy wyborczej. O tym przecież co
pojawia się na naszym ekranie decyduje w dużej mierze algorytm przyjęty przez
serwis zarządzany przez Marka Zuckerberga. Ten
obawiam się nie uwzględnia fenomenu polskiej ciszy wyborczej, albo uwzględnia
go w umiarkowanym stopniu.
W okresie ciszy wyborczej
zabronione jest publikowanie sondaży. Do momentu zamknięcia wyborów i
ogłoszenia wyników exit polls nie mamy najmniejszego pojęcia odnośnie tego, kto
w danej chwili jest liderem wyścigu. Nie wiemy też czy, i jak, z upływem
kolejnym godzin zmienia się sytuacja.
Wiemy jednak jak licznie obywatele
uczestniczyli w głosowaniu (wyniki frekwencji podawane są kilka razy na dobę).
Dane te stanowić mogą pewną podpowiedź dla innych wyborców. Na ogół przecież
przed samymi wyborami upubliczniane są informacje (symulacje) na temat tego,
dla którego ugrupowania czy kandydata korzystniejsza jest niska, a dla którego
wysoka frekwencja.
Można zatem mówić o aspekcie
pośredniego wpływania na wynik. Oddziaływania być może znikomego, ale
znaczącego w sytuacji niewielkich różnić społecznego poparcia dla konkurujących
ze sobą aktorów politycznych.
Z tych też powodów być może warto
byłoby ponownie przemyśleć kwestię ciszy wyborczej i zastanowić się nad
sensownością jej utrzymywania. Ma ona oczywiście szereg zalet. Możemy odpocząć
od polityki i zając się rzeczami z nią niezwiązanymi. Niemniej jednak nie
zmienia to faktu, że podstawowe założenia ciszy wyborczej są w dużej mierze fikcją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.