czwartek, 22 października 2015

Na kogo na pewno nie zagłosuję

Ten wpis będzie się różnił od poprzedniego. W każdym w zasadzie aspekcie. Po pierwsze będzie krytyczny. Po drugie mocniejszy. Po trzecie będzie dotyczył materii zdecydowanie bardziej prywatnej – mojej własnej oceny startujących w wyborach podmiotów / kandydatów.

Zanim jednak do tego przejdę kilka ogólnych uwag.
1)      Nie uważam, że Polska jest w ruinie. Wręcz przeciwnie – twierdzę, że w przeciągu kilkunastu ostatnich lat nasz kraj przeszedł bardzo pozytywną przemianę. W każdym nieomal obszarze.

2)      Na dostrzegalne przeze mnie pozytywne zmiany zapracowało wiele grup społecznych. Jedną z nich byli i są politycy.

3)      W odróżnieniu od przeciętnego Polaka nie uważam, aby politycy byli głupi, czy szczególnie ograniczeni. Wielu z nich to świetnie przygotowane do rządzenia osoby. I im zawdzięczamy to, że żyjemy w stosunkowo bogatym, bezpiecznym kraju.

4)      Nie sądzę aby którekolwiek z ugrupowań politycznych miało monopol na prawdę. Problem w tym, że ich politycy zachowują się tak, jakby tak rzeczywiście było.

A teraz do meritum.

Nie zagłosuję na Platformę Obywatelską
Powodów dla których nie zagłosuję na Platformę Obywatelską jest wiele. Najważniejszych zaś trzy.

Pierwszy to fakt, że mając przez 8 lat władzę w kraju mogła zrobić znacznie więcej niż dokonała. Niestety bała się podejmować ważne, niepopularne decyzje, woląc działać pod dyktando sondaży. 

Po drugie nie potrafiła poskromić pazerności własnych działaczy. Stąd kolejne wybuchające afery. Skandale, z którymi partia nie potrafiła sobie skutecznie poradzić.

Po trzecie: choć w PO jest wielu świetnych polityków, to niestety, w okręgu 40, w którym będę głosował, podobnych do nich nie dostrzegam.

Widzę za to dominację jednego z kandydatów, który na wszelki dostępny sposób stara się w swojej kampanii przekonać, że to jednak on jest lokalnym liderem swojej partii. Przekonać, że wcale nie został zmuszony do odstąpienia pierwszego miejsca swojemu koledze z ugrupowania. Że nie dotknęła go kara za to, co i jak mówił w pewnej warszawskiej restauracji.

I robi to tak nachalnie, że jego kampania przypomina powoli to, co dzieje się w krajach o zdecydowanie odmiennym systemie politycznym. I staje się przez to zwyczajnie śmieszna. A wraz z nią cała lokalna demokracja (https://www.youtube.com/watch?v=nFbDrrXKaT0).  
Ale rozumiem, że kandydat walczy w tych wyborach o wszystko.

Nie zagłosuję na Prawo i Sprawiedliwość
Nie potrafię zagłosować na ugrupowanie, które uważa, że ma prawo decydować o sumieniu i prywatnym życiu obywatela. Nie zagłosuję na polityków, którzy gotowi są kazać zgwałconej kobiecie rodzić. Nie oddam głosu na osoby, które uważają, że wizja rozdzielności państwa i kościoła to zamach na tożsamość narodu. Nie skreślę krzyżyka przy nazwie ugrupowania, które kształtuje relacje społeczne oparte na wykluczeniu i poniżeniu mniejszości.

Nie zagłosuję na Zjednoczoną Lewicę
Barbara Nowacka to sprawna, inteligentna, młoda polityczka. Postawiona na pozycji lidera lewicowej koalicji całkiem nieźle sobie radzi. Niestety za jej pleców wystaje cały stary aparat partyjny. A te twarze mocno odstręczają.

Dodatkowo w okręgu 40 jest tak naprawdę jeden lewicowy kandydat, który ma szanse dostać się do sejmu. Cieszy się sporym poparciem, zwłaszcza u twardego, coraz jednak mniejszego elektoratu lewicy. Dla mnie jest to jednak kandydatura absolutnie nie-do-przyjęcia. Powód być może banalny, ale dla mnie istotny. Jest on myśliwym.

Nie zagłosuję na Kukiz15’
Nie widzę powodu, aby oddać głos na ugrupowanie kierowane przez osobę mającą ewidentne problemy z samym sobą. Paweł Kukiz, niezły muzyk, całkiem niezły aktor (polecam Poniedziałek i Wtorek Witolda Adamka), w roli polityka już dawno się pogubił. 

Nie wie czego chce, poza tym, że ponoć chce rozwalić system. Miota się. Najpierw wchodzi w dziwne personalne układy. Potem nagle z nich wychodzi. Wysyła sprzeczne komunikaty. Nie rozumie mediów. Nie akceptuje odmiennych opinii. Nie toleruje krytyki. Jednym słowem polityczny dramat.
(Na marginesie uważam, że wejście tej partii do parlamentu skończy się jej koalicją z PiS, albo szybką utrata posłów na rzecz PiS. Tak zwanych osób od Kukiza nie łączy bowiem nic poza ogólnym protestem).

Nie zagłosuję na Partię Korwin
Dla mnie to taka partia trochę Szalonego Wodza. Korwin-Mikke – wytrwały, niezwykle inteligentny, oczytany. Na szczęście nie na tyle mądry, aby ukrywać to co myśli. To zaś pozwala na ocenę jego poglądów. Tych dotyczących kobiet, osób z niepełnosprawnością, czy osób homoseksualnych. Są to poglądy archaiczne, ksenofobiczne, szowinistyczne, nie przystające do czasów, w których żyjemy.

Również lokalni kandydaci tej partii mnie nie przekonują. Zafascynowany Miltonem Friedmanem i Margaret Thatcher lider. Rzecznik nieudolnie stylizujący się w spocie na Grzegorza Brauna (https://www.youtube.com/watch?v=rZ58kmHNjms). I jeszcze inny kandydat, który w reklamie w rytm ostrej muzyki przekonuje mnie, że zasługuję na wolność. W spocie, który ze względu na swoją formę trafił na profil Hity kampanii wyborczej (https://www.youtube.com/watch?v=iBQ1zdablR0).

 Nie zagłosuję na Partię Razem
Ugrupowanie wielu ciekawych, inteligentnych młodych ludzi. Zaangażowanych, wrażliwych społecznie. Niestety program tej partii w wielu kwestiach mnie nie przekonuje. Także w sferze proponowanych rozwiązań podatkowych. 75% podatek od dochodów, jakichkolwiek dochodów, uważam zwyczajnie za formę złodziejstwa. Nawet jeżeli dotyczy to tylko niewielkiej, świetnie zarabiającej grupy prezesów (http://partiarazem.pl/program/).

Nie przekonuje mnie także lokalna lista tej partii. Choć startującej z tej listy Magdzie Młynarczyk za swoje oddanie wielu wartościowym sprawom (np. prawom zwierząt) należy się ukłon.

Nie zagłosuję na PSL
Powód prosty: KRUS.

Prawdopodobnie zagłosuję na kandydatkę Nowoczesna.pl
Powód 1: partia skupia się na gospodarce a nie na światopoglądzie (choć liberalizm gospodarczy to w sumie też forma światopoglądu).
Powód 2: http://fragmentyrzeczywistosci.blogspot.com/2015/10/debata-wyborcza-kandydatow-z-drugich_5.html.
Choć nie ukrywam, że liberałem nie jestem i nigdy już pewnie nie będę. Mam jednak wrażenie, że obecnie tego typu ugrupowania są największą szansą na rozwój kraju. I chyba także na normalność.

Za chwilę wybory

Za trzy dni wybory. Ich wynik jest z grubsza znany. Wygra Prawo i Sprawiedliwość. Przegra Platforma Obywatelska. Pytanie tylko jaka będzie skala zwycięstwa? Czy wystarczy partii Jarosława Kaczyńskiego do samodzielnego rządzenia? Wkrótce się dowiemy.

Do sejmu prawdopodobnie dostaną się także inne partie. Sondaże nie dają jednak żadnej z nich 100% pewności na pokonanie progu wyborczego.

Zjednoczoną Lewicę może pokonać 8% próg stworzony dla koalicji. Dodatkowo będąca na medialnej fali po wtorkowej debacie Partia Razem (3.9% poparcia w sondażu IBRiS dla Onetu: http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wybory-parlamentarne-2015-sondaz-wyborczy-do-sejmu-pis-przed-po/3ejse3), może odebrać ugrupowaniu Barbary Nowackiej kilka punktów.
W konsekwencji w parlamencie może nie być lewicowych posłów. Przy odwrotnym, lepszym dla nich scenariuszu, mogą się w niej niespodziewanie znaleźć przedstawiciele obu ugrupowań.

Wygląda na to, że 5% próg pokona partia Ryszarda Petru. Oznaczałoby to, że wizja liberalnej polityki, nastawionej na ekonomię a nie światopogląd, wciąż jest wielu Polakom bliska. Zwłaszcza tym, których w tym elemencie zawiodła Platforma Obywatelska.

Kukiz15’ według ostatnich sondaży także będzie miał swoją reprezentację poselską. Jak liczną – trudno powiedzieć. Sondaże pokazują od 5.9% poparcia (sondaż IBRiS) do 10.4% (TNS: http://wyborcza.pl/1,75478,19061937,tns-dla-wyborczej-w-nowym-sejmie-trzy-czy-siedem-partii.html).

PSL choć w sondażach od dłuższego czasu często pod kreską to zapewne wzniesie się jednak ponad magiczne 5%. Chyba, że rolników bardziej przekonały wizje wsi snute przez Prezydenta RP i Jarosława Kaczyńskiego / Beatę Szydło. Oznaczałoby to spore problemy dla tego utożsamianego z wsią podmiotu.

Partia Korwin wciąż na granicy. Badanie TNS daje mu 5.3% poparcia. IBRiS nieco mniej. Partia walczy o przetrwanie.

poniedziałek, 12 października 2015

Zasady debaty

30 września odbyła się w Koszalinie debata Kobieca twarz polityki. Spotkanie zorganizowało Stowarzyszenie Era Kobiet (http://www.erakobiet.koszalin.pl/index.php?strony/artykuly=1::106).

W wydarzeniu wzięły udział kandydatki do parlamentu reprezentujące różne opcje polityczne. Debatę prowadziła Dorota Chałat, prezeska stowarzyszenia - organizatora spotkania.

W doborze prowadzącej nie byłoby zapewne niczego dziwnego, gdyby nie to, że bierze ona jednocześnie aktywny udział w kampanii wyborczej jednej z uczestniczek debaty, kandydatki PSL Anny Szczepańskiej.
Fakt ten powinien ją automatycznie wykluczyć z grona osób, które to spotkanie mogły prowadzić. Powód prosty – brak bezstronności.

Na kuriozalność tej sytuacji słusznie zwrócili uwagę dziennikarze tygodnika Nasze Miasto (Dziwna debata kobiet, http://koszalin.naszemiasto.pl/wydarzenia/e-wydanie/, s. 12). Zasugerowali nawet, że przebieg spotkania wskazywał, że kandydatka PSL, osoba wspierana w kampanii przez prowadzącą debatę, mogła znać pytania.
Samo zaś spotkanie rozpatrywali jako wydarzenie zorganizowane po to, aby wesprzeć mało znaną w mieście kandydatkę (użyli nawet słowa: wypromować).

Dzisiaj natknąłem się na informację o kolejnej debacie wyborczej w mieście. Wydarzeniu reklamowanym przez jednego z kandydatów na prezydenta miasta Koszalina w ostatnich wyborach samorządowych jako najważniejsze wydarzenie kampanii wyborczej w Koszalinie.

Organizatorem tej debaty jest Forum Obywatelskie KoszalinZaproszenie do niej otrzymali: Anna Szczepańska, Małgorzata Chyła, Krystyna Kościńska, Artur Wiśniewski, Rafał Rosiński, Jacek Wezgraj, Robert Bodendorf i Stefan Romecki

Prowadzącymi spotkanie będą Justyna Iwankiewicz i Dorota Chałat. Obie Panie zasiadają w zarządzie Forum Obywatelskiego Koszalin. Wiceprezeską tego stowarzyszenia jest Anna Szczepańska (https://www.facebook.com/ForumObywatelskieKoszalin/info?tab=page_info).

Jeżeli Pani Anna Szczepańska, wiceprezeska Forum Obywatelskiego Koszalin, jest tą samą osobą, która bierze udział w debacie jako reprezentantka PSL, osobą, w której kampanie zaangażowana jest Dorota Chałat, to samo spotkanie już na wstępie należy uznać za łamiące zasady uczciwej debaty politycznej. Żadna z prowadzących spotkanie nie spełnia bowiem podstawowego kryterium doboru osób do prowadzenia tego typu spotkań - wspomnianej już wcześniej bezstronności.


środa, 7 października 2015

Filmowa oferta Koszalina. Potrzeba zmian

W Koszalinie na co dzień działają dwa kina – Kryterium i wielosalowe Multikino. Od 60 lat funkcjonuje w mieście DKF. W Koszalinie odbywają się dwa festiwale filmowe – od 1973 roku Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych "Młodzi i Film", i od 12 lat Europejski Festiwal Filmowy „Integracja Ty i Ja”.

Co roku w Koszalinie odbywają się przeglądy kina rosyjskiego (Festiwal „Sputnik nad Polską”), oraz pokazy w ramach „Weekend z Docs Against Gravity”.
Jak na miasto liczące nieco ponad 100 tysięcy mieszkańców wydarzeń i projekcji filmowych całkiem sporo.

Dlaczego zatem tak często zdarza się sytuacja, że choć bardzo chciałbym pójść do kina, to po prostu nie mam na co. Albo lecą filmy bardzo przeciętne, albo też takie, których tematyka absolutnie mnie nie interesuje (głupawe komedie, nieskomplikowane romanse, kiepskie horrory, czy pozbawione logiki i sensu filmy sensacyjne).

Co sprawia, że oferta kinowa miasta jest zatem na ogół – nazwijmy to oględnie – zwyczajnie przeciętna. Czy jest to wina ograniczeń technicznych, wpływających na to, co może być pokazywane? Czy może jest to po prostu brak pomysłu na wykorzystanie filmowego potencjału miasta?  

Multikino, czyli równanie raczej w dół
Filmy wyświetlane w koszalińskim Multikinie łączy najczęściej jedna wspólna cecha – mają stanowić lekkostrawną pożywkę dla widzów szukających w kinie rozrywki i podstawowych, silnych emocji.

I nic dziwnego. Multipleksy to w końcu nastawione na konsumpcję centra rozrywki. Miejsca w których przy dźwiękach chrupanego popcornu i wypijanej coca-coli „pochłania się” najnowszy blockbuster. Odgłosach konsumpcji tak donośnych, że często rujnujących innym udział w seansie.
 (O dosłownie konsumpcyjnym charakterze tego typu miejsc najlepiej świadczy fakt, że w USA, kraju, w którym jako pierwsze multipleksy się pojawiły, zarabiają one więcej na sprzedaży różnego typu przekąsek i napojów, niż na prowizji od biletów. Paradoks ten opisuje w swojej książce „Mainstream. Co podoba się wszędzie na świecie” Frederic Martel).

Oczywiście nie można powiedzieć, że na ekranach koszalińskiego Multikina nie pojawiają się także ciekawsze, nieco bardziej ambitne pozycje. Najczęściej są to jednak tylko te, które mają zapewniony frekwencyjny sukces. I które często w tym samym czasie grane są też w konkurencyjnym kinie Kryterium (przykład z ostatnich tygodni to Karbala, przykład obecny: Panie Dulskie).

Konkludując: trudno narzekać na ofertę Multikina. Z założenia jest ona taka, na jaką jest po prostu największe zapotrzebowanie. Czy raczej taka, jaka z perspektywy szefostwa koszalińskiego obiektu wydaje się odpowiadać potrzebom mieszkańców miasta i jego okolic.
(O repertuarze filmów wyświetlanych w sieciowych kinach wieloekranowych w pewnym stopniu decydują także kierownicy poszczególnych obiektów. Stąd też funkcjonują w Polsce kina wielosalowe pokazujące znacznie ciekawszy zestaw obrazów niż koszaliński multipleks).

Kryterium, czyli niewykorzystany potencjał
W tym obiekcie dzieje się najwięcej ciekawych rzeczy w mieście. Obok codziennego repertuaru można tu obejrzeć filmy w ramach DKF’u (cztery lub pięć niezłych obrazów w miesiącu). Tu odbywają się pokazy w ramach Szminka Movie i Kryterium Movie. W tym kinie wyświetlane są filmy Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film". Tu można obejrzeć dzieła rosyjskich twórców pokazywane w ramach „Sputnika nad Polską”, i dokumenty dotyczące praw człowieka („Docs Against Gravity”).

Kino – co istotne – prowadzi także edukację filmową dla szkół. Ma ona charakter całorocznej „Akademii Filmowej” (http://ck105.koszalin.pl/index.php/kino/koszali-ska-akademia-filmowa/). I z tego co słyszałem cieszy się ona sporym zainteresowaniem szkół.

Niestety codzienny repertuar kina jest zdecydowanie zbyt mało atrakcyjny i zbyt mało zróżnicowany. Pojedyncze seanse w ramach DKF’u „Nonpopcorn” sytuacji tej nie zmieniają. Zwłaszcza, że wyświetlane we wtorki obrazy (dzień projekcji DKF’u) pomimo sporego zainteresowania nie są w zasadzie nigdy powtarzane.
Nawet z perspektywy biznesowej, a kino jest z założenia biznesem, jest to sytuacja kuriozalna. Skoro przecież film obejrzało ponad 400 osób, a wielu innych odeszło spod kasy z kwitkiem (mi też się to kilka razy zdarzyło), oznacza to,  że na kolejny seans znajda się chętni. Kierownictwo placówki najwyraźniej jednak to nie interesuje.

Patrząc na funkcjonowanie kina Kryterium najbardziej zastanawia jednak brak umiejętności wykorzystania posiadanego potencjału. Niezła sala. Duża, wierna i – co istotne – nastawiona na ambitny repertuar widownia. I praktycznie niewiele z tym faktem się robi.

A przecież przygotowanie ciekawych przeglądów filmowych nie powinno stanowić większego problemu. Nawet w oparciu o bieżące zasoby dystrybutorów filmowych w Polsce. Wystarczy sensowny pomysł i niezbyt wielkie pieniądze. Zwłaszcza przy obecnych zasadach dzielenia zysków między kinem a dystrybutorem, oraz niezbyt wysokimi kosztami przesyłu cyfrowej kopii filmu. Zasadami współpracy minimalizującymi ryzyko finansowe.

Kino Alternatywa
Działające, czy raczej nie działające w Koszalinie kino „Alternatywa” (sala w Bibliotece Publicznej, Plac Polonii 1), to w moim przekonaniu największy niewykorzystany potencjał filmowy miasta. Sala idealnie nadająca się na kino o charakterze studyjnym. Miejsce, w którym można by wyświetlać ciekawy, ambitny repertuar, ożywa filmowo tylko dwa razy do roku. Pierwszy raz w czerwcu przy okazji festiwalu „MiF”. Drugi raz we wrześniu w związku z festiwalem „Integracja Ty i Ja”. W pozostałym okresie służy głównie innym, niekinematograficznym celom. Przyczyn tej sytuacji nie sposób zrozumieć.

Zakończenie
Pamiętam jak w roku 1995 wyjechałem do Krakowa na studia (kulturoznawstwo o specjalizacji filmoznawczej). Dla miłośnika sztuki filmowej była to nieomal ziemia obiecana (kilkanaście kin, kilkadziesiąt filmów w miesiącu, przeglądy, pokazy specjalne). Zwłaszcza w porównaniu z tym, co się wówczas na koszalińskim rynku filmowym działo. 
(Sytuację olbrzymiego deficytu atrakcyjnych tytułów w kinach ratowała jedynie świetnie zaopatrzona wypożyczalnia kaset wideo działająca w ramach Biblioteki Wojewódzkiej. Niestety od dłuższego czasu nie pojawiają się w jej zbiorach żadne nowe tytuły).

Obecnie sytuacja na koszalińskim rynku kinematograficznym jest znacznie lepsza niż ta w latach 90. XX w. Nie oznacza to jednak, że jest dobra. Aby taka się stała potrzebne są zmiany w sposobie prowadzenia działających w mieście kin, zwłaszcza doboru repertuaru.

Istotnym czynnikiem zmian mogłoby być ponowne uruchomienie kina „Alternatywa”. Niekoniecznie nawet jako kino wyświetlające filmy codziennie. Wystarczy, aby robić w nim cyklicznie pokazy, czy przeglądy. Można byłoby też rozpocząć w nim jakąś formę edukacji filmowej. 


Rewolucję mogłoby przynieść także pojawienie się na rynku trzeciego, prywatnego podmiotu. Kina zarządzanego przez kogoś, kto zna się na sztuce filmowej i rozumie potrzeby całkiem sporej grupy osób, dla której kino to nie tylko rozrywka. Pozwoliłoby to na naruszenie obecnego, niezbyt ciekawego status quo.

poniedziałek, 5 października 2015

Debata wyborcza kandydatów z drugich miejsc na listach do sejmu

Zakończyła się debata kandydatów z drugich miejsc na listach do sejmu w Radio Koszalin (http://www.radio.koszalin.pl/pl/artykul/za-nami-debata-wyborcza-kandydatow-z-drugich-miejsc-na-listach-do-sejmu.12192.html).
Wydarzenie o tyle ciekawe, że rzadko mamy możliwość obejrzenia / usłyszenia w bezpośrednim starciu kogoś innego niż liderów list wyborczych.
(Pytanie tylko, czy jest to zapowiedź nowej praktyk publicznego nadawcy. Realizacji działań mających jeszcze skuteczniej pomóc wyborcom podjąć decyzję na kogo głosować. Czy też może jest to po prostu ukłon w stronę dwóch polityków, którzy z różnych przyczyn znaleźli się na drugich pozycjach list swoich partii. Mowa tu oczywiście o kandydatach PiS i PO).

W debacie wzięło ostatecznie udział siedmiu z ośmiu kandydatów (w studio nie pojawiła się reprezentantka Partii Razem).
Prowadzący dyskusję Adam Kasprzyk i Anna Popławska przygotowali dla nich trzy pytania.
Pierwsze dotyczyło powracającej przy każdych wyborach kwestii, czyli stworzenia nowego województwa ze stolicą w Koszalinie.
Drugie spraw uchodźców: Czy nasz region powinien przyjąć uchodźców, biorąc pod uwagę brak środków dla nich właśnie. I w takim razie skąd wziąć pieniądze. I czy uchodźcy będą chcieli w ogóle tutaj być w Polsce, w naszym regionie. Pytanie prezentowane jako dotyczące miejsca Polski w Europie.
Pytanie trzecie dotyczyło projektu zmian systemu emerytalnego zaproponowanego przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę.

W moim odczuciu zwyciężczynią po trzech rundach pytań była kandydatka Komitetu Wyborczego Nowoczesna Ryszarda Petru, Agnieszka Trafas. Nie tylko odpowiadała najbardziej konkretnie i rzeczowo, ale także w jej słowach nie było czuć jakiegoś szczególnego uwikłania ideologicznego. Tego co niestety przebijało w wypowiedziach jej oponentów.  Bardziej reprezentantów swoich ugrupowań, niż osób próbujących spojrzeć na problemy regionu z szerszej, ponadpartyjnej perspektywy.
W tej części całkiem nieźle wypadł poseł Lewandowski ze Zjednoczonej Lewicy (zwłaszcza przy pytaniu pierwszym). Problem w tym, że sposób w jaki mówi i to jak "frazuje" (to notoryczne iiiiii, eeeee zamiast pauzy) negatywnie wpływa na odbiór jego odpowiedzi.


Do kandydatki Nowoczesnej należał także ostatni element spotkania – autoprezentacja. Biorąc pod uwagę, że debatowała z doświadczonymi politykami można stwierdzić, że odniosła spory sukces. Czy przełoży się on na ten wyborczy dowiemy się wkrótce.

czwartek, 1 października 2015

Strach w spocie korwinistów

Właśnie obejrzałem najnowsze "dzieło" partii Korwin – spot zatytułowany Inwazja (https://www.youtube.com/watch?v=jgk19JjzQtA). Materiał ten, jak szereg innych propagowanych przez tą partię i jej zwolenników, ma na celu eskalowanie społecznego lęku przed uchodźcami. Osobami utożsamianymi z nielegalnymi imigrantami, agresywnymi i fanatycznymi wyznawcami Islamu.

Spot rozpoczyna pojawiający się na czarnym tle napis Inwazja się rozpoczęła. Słowa te odczytuje lektor. Następnie słyszymy, że hordy nielegalnych imigrantów wdzierają się do EuropyZagrażają naszej tradycji, kulturze i wartościom. Słowom tym towarzyszą między innymi obrazy osób próbujących dostać się do wnętrza ciężarówki, przedostać się przez zasieki, sforsować ogrodzenie, czy kopiących zamkniętą bramę. Widzimy też dokonywane przez tłum akty przemocy. Obrazy przerażające.

W spocie pokazano polityków, którzy jakoby witają ich z otwartymi ramionami (premier Ewa Kopacz), oraz takich. którzy chcą na nich płacić (Jarosław Kaczyński).
Partia Korwin – jak słyszymy – reprezentuje odmienne stanowisko: Jako jedyni odważnie mówimy nie nielegalnym emigrantom. Z materiału dowiadujemy się też, że Tylko Korwin zapewni nam i naszym rodzinom bezpieczeństwo.

Mamy zatem do czynienia z klasycznym spotem bazującym na strategii odwoływania się do lęku. Pomyśle, który w działaniach o charakterze politycznym ma długą historię. Pozwala bowiem skutecznie oddziaływać na społeczeństwo.

Na strategii tej - o czym warto pamiętać - bazowali także naziści, kreując lęk przed Żydami. Analogicznie postępowali komuniści, zaszczepiając w proletariacie poczucie powszechnego lęku przed wrogami systemu. Partia Korwin swoim materiałem wpisuje się w pewien sposób w te mało chlubne wzorce.

Czym innym bowiem jest budowanie lęku przed równorzędnym przeciwnikiem politycznym, takim, który może odpowiedzieć, zareagować (w Polsce od lat PO straszy Polaków rządami PiS, a PiS utrzymaniem władzy przez partię Kopacz). Czym innym atakowanie w ten sposób osób bezbronnych, sprowadzonych do stereotypowego, groźnego wizerunku. Działanie, które rodzi wyłącznie strach i nienawiść.

Oczywiście takie postepowanie Partii Korwin można to zrozumieć. Obecne wybory dla tego podmiotu to być albo nie być na scenie politycznej. Za cztery lata jego lider będzie miał ponad 75 lat i raczej nie będzie miał szans na jakikolwiek sukces wyborczy. 
(Teraz jego szanse na sukces też są niewielkie. Chyba, że za taki uznamy samo dostanie się ugrupowania do parlamentu, bez jakiejkolwiek szansy na realizowanie własnej polityki).

Dodatkowo w tym ugrupowaniu nie ma nikogo, kto mógłby po Januszu Korwin-Mikke przejąć schedę. Dla partii wodzowskich, z wyraźnym liderem, stanowi to prognozę szybkiego zniknięcia z rynku politycznego.

Stąd też właśnie bierze się to kurczowe trzymanie się korwinistów tematyki uchodźców. Kwestii, która rzeczywiście u wielu Polaków budzi obawy. Żerowanie na tych emocjach jest jednak zwyczajnie obrzydliwe.

PS. W spocie umieszczono prostą animację (od 50 sekundy spotu). Ukazuje ona jak ludność z Afryki, Azji i Południowej Ameryki (czarne ludziki) zalewa kraje półkuli północnej oraz Australię, wypierając ich dotychczasowych mieszkańców (ludziki białe). 
Obrazom tym towarzyszą słowa z parlamentarnego wystąpienia Przemysława Wiplera Brońmy Europy przed zalewem Islamu. Brońmy przed islamizacją. Tego oczekują od nas w chwili miliony Polaków. 

Grafika ta nie pasuje zatem do apelu polityka. Wyznawców Islamu w Ameryce Południowej nie ma znowu aż tak wielu (patrz: http://www.centrumjp2.pl/wikijp2/index.php?title=Ameryka_Po%C5%82udniowa).
Autorzy spotu powinni to wiedzieć. Inaczej propagują nie tylko nietolerancję, ale także dają świadectwo własnej ignorancji.