środa, 7 października 2015

Filmowa oferta Koszalina. Potrzeba zmian

W Koszalinie na co dzień działają dwa kina – Kryterium i wielosalowe Multikino. Od 60 lat funkcjonuje w mieście DKF. W Koszalinie odbywają się dwa festiwale filmowe – od 1973 roku Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych "Młodzi i Film", i od 12 lat Europejski Festiwal Filmowy „Integracja Ty i Ja”.

Co roku w Koszalinie odbywają się przeglądy kina rosyjskiego (Festiwal „Sputnik nad Polską”), oraz pokazy w ramach „Weekend z Docs Against Gravity”.
Jak na miasto liczące nieco ponad 100 tysięcy mieszkańców wydarzeń i projekcji filmowych całkiem sporo.

Dlaczego zatem tak często zdarza się sytuacja, że choć bardzo chciałbym pójść do kina, to po prostu nie mam na co. Albo lecą filmy bardzo przeciętne, albo też takie, których tematyka absolutnie mnie nie interesuje (głupawe komedie, nieskomplikowane romanse, kiepskie horrory, czy pozbawione logiki i sensu filmy sensacyjne).

Co sprawia, że oferta kinowa miasta jest zatem na ogół – nazwijmy to oględnie – zwyczajnie przeciętna. Czy jest to wina ograniczeń technicznych, wpływających na to, co może być pokazywane? Czy może jest to po prostu brak pomysłu na wykorzystanie filmowego potencjału miasta?  

Multikino, czyli równanie raczej w dół
Filmy wyświetlane w koszalińskim Multikinie łączy najczęściej jedna wspólna cecha – mają stanowić lekkostrawną pożywkę dla widzów szukających w kinie rozrywki i podstawowych, silnych emocji.

I nic dziwnego. Multipleksy to w końcu nastawione na konsumpcję centra rozrywki. Miejsca w których przy dźwiękach chrupanego popcornu i wypijanej coca-coli „pochłania się” najnowszy blockbuster. Odgłosach konsumpcji tak donośnych, że często rujnujących innym udział w seansie.
 (O dosłownie konsumpcyjnym charakterze tego typu miejsc najlepiej świadczy fakt, że w USA, kraju, w którym jako pierwsze multipleksy się pojawiły, zarabiają one więcej na sprzedaży różnego typu przekąsek i napojów, niż na prowizji od biletów. Paradoks ten opisuje w swojej książce „Mainstream. Co podoba się wszędzie na świecie” Frederic Martel).

Oczywiście nie można powiedzieć, że na ekranach koszalińskiego Multikina nie pojawiają się także ciekawsze, nieco bardziej ambitne pozycje. Najczęściej są to jednak tylko te, które mają zapewniony frekwencyjny sukces. I które często w tym samym czasie grane są też w konkurencyjnym kinie Kryterium (przykład z ostatnich tygodni to Karbala, przykład obecny: Panie Dulskie).

Konkludując: trudno narzekać na ofertę Multikina. Z założenia jest ona taka, na jaką jest po prostu największe zapotrzebowanie. Czy raczej taka, jaka z perspektywy szefostwa koszalińskiego obiektu wydaje się odpowiadać potrzebom mieszkańców miasta i jego okolic.
(O repertuarze filmów wyświetlanych w sieciowych kinach wieloekranowych w pewnym stopniu decydują także kierownicy poszczególnych obiektów. Stąd też funkcjonują w Polsce kina wielosalowe pokazujące znacznie ciekawszy zestaw obrazów niż koszaliński multipleks).

Kryterium, czyli niewykorzystany potencjał
W tym obiekcie dzieje się najwięcej ciekawych rzeczy w mieście. Obok codziennego repertuaru można tu obejrzeć filmy w ramach DKF’u (cztery lub pięć niezłych obrazów w miesiącu). Tu odbywają się pokazy w ramach Szminka Movie i Kryterium Movie. W tym kinie wyświetlane są filmy Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film". Tu można obejrzeć dzieła rosyjskich twórców pokazywane w ramach „Sputnika nad Polską”, i dokumenty dotyczące praw człowieka („Docs Against Gravity”).

Kino – co istotne – prowadzi także edukację filmową dla szkół. Ma ona charakter całorocznej „Akademii Filmowej” (http://ck105.koszalin.pl/index.php/kino/koszali-ska-akademia-filmowa/). I z tego co słyszałem cieszy się ona sporym zainteresowaniem szkół.

Niestety codzienny repertuar kina jest zdecydowanie zbyt mało atrakcyjny i zbyt mało zróżnicowany. Pojedyncze seanse w ramach DKF’u „Nonpopcorn” sytuacji tej nie zmieniają. Zwłaszcza, że wyświetlane we wtorki obrazy (dzień projekcji DKF’u) pomimo sporego zainteresowania nie są w zasadzie nigdy powtarzane.
Nawet z perspektywy biznesowej, a kino jest z założenia biznesem, jest to sytuacja kuriozalna. Skoro przecież film obejrzało ponad 400 osób, a wielu innych odeszło spod kasy z kwitkiem (mi też się to kilka razy zdarzyło), oznacza to,  że na kolejny seans znajda się chętni. Kierownictwo placówki najwyraźniej jednak to nie interesuje.

Patrząc na funkcjonowanie kina Kryterium najbardziej zastanawia jednak brak umiejętności wykorzystania posiadanego potencjału. Niezła sala. Duża, wierna i – co istotne – nastawiona na ambitny repertuar widownia. I praktycznie niewiele z tym faktem się robi.

A przecież przygotowanie ciekawych przeglądów filmowych nie powinno stanowić większego problemu. Nawet w oparciu o bieżące zasoby dystrybutorów filmowych w Polsce. Wystarczy sensowny pomysł i niezbyt wielkie pieniądze. Zwłaszcza przy obecnych zasadach dzielenia zysków między kinem a dystrybutorem, oraz niezbyt wysokimi kosztami przesyłu cyfrowej kopii filmu. Zasadami współpracy minimalizującymi ryzyko finansowe.

Kino Alternatywa
Działające, czy raczej nie działające w Koszalinie kino „Alternatywa” (sala w Bibliotece Publicznej, Plac Polonii 1), to w moim przekonaniu największy niewykorzystany potencjał filmowy miasta. Sala idealnie nadająca się na kino o charakterze studyjnym. Miejsce, w którym można by wyświetlać ciekawy, ambitny repertuar, ożywa filmowo tylko dwa razy do roku. Pierwszy raz w czerwcu przy okazji festiwalu „MiF”. Drugi raz we wrześniu w związku z festiwalem „Integracja Ty i Ja”. W pozostałym okresie służy głównie innym, niekinematograficznym celom. Przyczyn tej sytuacji nie sposób zrozumieć.

Zakończenie
Pamiętam jak w roku 1995 wyjechałem do Krakowa na studia (kulturoznawstwo o specjalizacji filmoznawczej). Dla miłośnika sztuki filmowej była to nieomal ziemia obiecana (kilkanaście kin, kilkadziesiąt filmów w miesiącu, przeglądy, pokazy specjalne). Zwłaszcza w porównaniu z tym, co się wówczas na koszalińskim rynku filmowym działo. 
(Sytuację olbrzymiego deficytu atrakcyjnych tytułów w kinach ratowała jedynie świetnie zaopatrzona wypożyczalnia kaset wideo działająca w ramach Biblioteki Wojewódzkiej. Niestety od dłuższego czasu nie pojawiają się w jej zbiorach żadne nowe tytuły).

Obecnie sytuacja na koszalińskim rynku kinematograficznym jest znacznie lepsza niż ta w latach 90. XX w. Nie oznacza to jednak, że jest dobra. Aby taka się stała potrzebne są zmiany w sposobie prowadzenia działających w mieście kin, zwłaszcza doboru repertuaru.

Istotnym czynnikiem zmian mogłoby być ponowne uruchomienie kina „Alternatywa”. Niekoniecznie nawet jako kino wyświetlające filmy codziennie. Wystarczy, aby robić w nim cyklicznie pokazy, czy przeglądy. Można byłoby też rozpocząć w nim jakąś formę edukacji filmowej. 


Rewolucję mogłoby przynieść także pojawienie się na rynku trzeciego, prywatnego podmiotu. Kina zarządzanego przez kogoś, kto zna się na sztuce filmowej i rozumie potrzeby całkiem sporej grupy osób, dla której kino to nie tylko rozrywka. Pozwoliłoby to na naruszenie obecnego, niezbyt ciekawego status quo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.