W Koszalinie na co dzień działają
dwa kina – Kryterium i wielosalowe Multikino. Od 60 lat funkcjonuje w mieście DKF.
W Koszalinie odbywają się dwa festiwale filmowe – od 1973 roku Koszaliński
Festiwal Debiutów Filmowych "Młodzi i Film", i od 12 lat Europejski
Festiwal Filmowy „Integracja Ty i Ja”.
Co roku w Koszalinie odbywają się
przeglądy kina rosyjskiego (Festiwal „Sputnik nad Polską”), oraz pokazy w
ramach „Weekend z Docs Against
Gravity”.
Jak na miasto liczące nieco ponad
100 tysięcy mieszkańców wydarzeń i projekcji filmowych całkiem sporo.
Dlaczego zatem tak często zdarza się
sytuacja, że choć bardzo chciałbym pójść do kina, to po prostu nie mam na co. Albo lecą filmy bardzo przeciętne, albo też takie, których tematyka
absolutnie mnie nie interesuje (głupawe komedie, nieskomplikowane romanse,
kiepskie horrory, czy pozbawione logiki i sensu filmy sensacyjne).
Co sprawia, że oferta kinowa miasta
jest zatem na ogół – nazwijmy to oględnie – zwyczajnie przeciętna. Czy jest to
wina ograniczeń technicznych, wpływających na to, co może być pokazywane? Czy może
jest to po prostu brak pomysłu na wykorzystanie filmowego potencjału miasta?
Multikino, czyli równanie raczej w dół
Filmy wyświetlane w koszalińskim
Multikinie łączy najczęściej jedna wspólna cecha – mają stanowić lekkostrawną
pożywkę dla widzów szukających w kinie rozrywki i podstawowych, silnych emocji.
I nic dziwnego. Multipleksy to w
końcu nastawione na konsumpcję centra rozrywki. Miejsca w których przy
dźwiękach chrupanego popcornu i wypijanej coca-coli „pochłania się” najnowszy
blockbuster. Odgłosach konsumpcji tak donośnych, że często rujnujących innym
udział w seansie.
(O dosłownie konsumpcyjnym charakterze tego
typu miejsc najlepiej świadczy fakt, że w USA, kraju, w którym jako pierwsze
multipleksy się pojawiły, zarabiają one więcej na sprzedaży różnego typu
przekąsek i napojów, niż na prowizji od biletów. Paradoks ten opisuje w swojej
książce „Mainstream. Co podoba się wszędzie na świecie” Frederic Martel).
Oczywiście nie można powiedzieć, że
na ekranach koszalińskiego Multikina nie pojawiają się także ciekawsze, nieco bardziej
ambitne pozycje. Najczęściej są to jednak tylko te, które mają zapewniony
frekwencyjny sukces. I które często w tym samym czasie grane są też w
konkurencyjnym kinie Kryterium (przykład z ostatnich tygodni to Karbala, przykład obecny: Panie Dulskie).
Konkludując: trudno narzekać na ofertę
Multikina. Z założenia jest ona taka, na jaką jest po prostu największe
zapotrzebowanie. Czy raczej taka, jaka z perspektywy szefostwa koszalińskiego
obiektu wydaje się odpowiadać potrzebom mieszkańców miasta i jego okolic.
(O repertuarze filmów wyświetlanych
w sieciowych kinach wieloekranowych w pewnym stopniu decydują także kierownicy
poszczególnych obiektów. Stąd też funkcjonują w Polsce kina wielosalowe
pokazujące znacznie ciekawszy zestaw obrazów niż koszaliński multipleks).
Kryterium, czyli niewykorzystany potencjał
W tym obiekcie dzieje się najwięcej
ciekawych rzeczy w mieście. Obok codziennego repertuaru można tu obejrzeć filmy
w ramach DKF’u (cztery lub pięć niezłych obrazów w miesiącu). Tu odbywają się
pokazy w ramach Szminka Movie i Kryterium Movie. W tym kinie wyświetlane
są filmy Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film".
Tu można obejrzeć dzieła rosyjskich twórców pokazywane w ramach „Sputnika nad
Polską”, i dokumenty dotyczące praw człowieka („Docs Against Gravity”).
Kino – co istotne – prowadzi także edukację filmową dla
szkół. Ma ona charakter całorocznej „Akademii Filmowej” (http://ck105.koszalin.pl/index.php/kino/koszali-ska-akademia-filmowa/).
I z tego co słyszałem cieszy się ona sporym zainteresowaniem szkół.
Niestety codzienny repertuar kina jest zdecydowanie zbyt mało
atrakcyjny i zbyt mało zróżnicowany. Pojedyncze seanse w ramach DKF’u „Nonpopcorn”
sytuacji tej nie zmieniają. Zwłaszcza, że wyświetlane we wtorki obrazy (dzień projekcji
DKF’u) pomimo sporego zainteresowania nie są w zasadzie nigdy powtarzane.
Nawet z perspektywy biznesowej, a kino jest z założenia
biznesem, jest to sytuacja kuriozalna. Skoro przecież film obejrzało ponad 400
osób, a wielu innych odeszło spod kasy z kwitkiem (mi też się to kilka razy
zdarzyło), oznacza to, że na kolejny
seans znajda się chętni. Kierownictwo placówki najwyraźniej jednak to nie
interesuje.
Patrząc na funkcjonowanie kina Kryterium najbardziej
zastanawia jednak brak umiejętności wykorzystania posiadanego potencjału.
Niezła sala. Duża, wierna i – co istotne – nastawiona na ambitny repertuar
widownia. I praktycznie niewiele z tym faktem się robi.
A przecież przygotowanie ciekawych przeglądów filmowych nie
powinno stanowić większego problemu. Nawet w oparciu o bieżące zasoby
dystrybutorów filmowych w Polsce. Wystarczy sensowny pomysł i niezbyt wielkie
pieniądze. Zwłaszcza przy obecnych zasadach dzielenia zysków między kinem a
dystrybutorem, oraz niezbyt wysokimi kosztami przesyłu cyfrowej kopii filmu.
Zasadami współpracy minimalizującymi ryzyko finansowe.
Kino Alternatywa
Działające, czy raczej nie działające w Koszalinie kino
„Alternatywa” (sala w Bibliotece Publicznej, Plac Polonii 1), to w moim
przekonaniu największy niewykorzystany potencjał filmowy miasta. Sala idealnie
nadająca się na kino o charakterze studyjnym. Miejsce, w którym można by
wyświetlać ciekawy, ambitny repertuar, ożywa filmowo tylko dwa razy do roku.
Pierwszy raz w czerwcu przy okazji festiwalu „MiF”. Drugi raz we wrześniu w
związku z festiwalem „Integracja Ty i Ja”. W pozostałym okresie służy głównie innym,
niekinematograficznym celom. Przyczyn tej sytuacji nie sposób zrozumieć.
Zakończenie
Pamiętam jak w roku 1995 wyjechałem do Krakowa na studia
(kulturoznawstwo o specjalizacji filmoznawczej). Dla miłośnika sztuki filmowej
była to nieomal ziemia obiecana (kilkanaście kin, kilkadziesiąt filmów w miesiącu, przeglądy, pokazy specjalne). Zwłaszcza w porównaniu z tym, co się wówczas
na koszalińskim rynku filmowym działo.
(Sytuację olbrzymiego deficytu
atrakcyjnych tytułów w kinach ratowała jedynie świetnie zaopatrzona
wypożyczalnia kaset wideo działająca w ramach Biblioteki Wojewódzkiej. Niestety
od dłuższego czasu nie pojawiają się w jej zbiorach żadne nowe tytuły).
Obecnie sytuacja na koszalińskim rynku kinematograficznym
jest znacznie lepsza niż ta w latach 90. XX w. Nie oznacza to jednak, że jest dobra. Aby taka się stała potrzebne są zmiany w
sposobie prowadzenia działających w mieście kin, zwłaszcza doboru repertuaru.
Istotnym czynnikiem zmian mogłoby być ponowne uruchomienie
kina „Alternatywa”. Niekoniecznie nawet jako kino wyświetlające filmy
codziennie. Wystarczy, aby robić w nim cyklicznie pokazy, czy przeglądy. Można byłoby też rozpocząć w nim jakąś formę edukacji filmowej.
Rewolucję mogłoby przynieść także pojawienie się na rynku
trzeciego, prywatnego podmiotu. Kina zarządzanego przez kogoś, kto zna się na
sztuce filmowej i rozumie potrzeby całkiem sporej grupy osób,
dla której kino to nie tylko rozrywka. Pozwoliłoby to na naruszenie obecnego, niezbyt ciekawego status quo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.