niedziela, 26 lutego 2017

Zgłoś dziurę w nawierzchni, czyli o pomyśle radnego na akcję społeczną

23 lutego pewien gotowy do działania w: Koszalin pełnia życia radny miasta opublikował na swoim profilu FB post o treści: Widzisz dziurę w drodze Napisz do mnie
Zachęcam do udziału w mojej akcji "ZGŁOŚ DZIURĘ", dzięki której wspólnymi siłami przekażemy Zarządowi Dróg i Transportu w Koszalinie, listę najbardziej dziurawych miejsc, ulic w Koszalinie.

Wpisowi towarzyszyła grafika zawierająca motywy „drogowe” (zdjęcie dwóch walców drogowych utwardzających nawierzchnię asfaltową oraz znak drogowy A14, sygnalizujący roboty na drodze), mapkę Koszalina z zaznaczonym punktem, w którym znajduje się widoczna na zdjęciu dziura drogowa, hasło: Zgłoś dziurę w nawierzchni, oraz zdjęcie radnego z herbem Koszalina w tle.

Pod postem kilkanaście wpisów. Od takich, które chwalą pomysł radnego (Fajny pomysł !; Super pomysł :-); Uważam, że to dobry projekt i fajny pomysł! Gratulacje Pani radny!; Super inicjatywa. Brawo Jakub :-) ), po żartobliwe (Zgłaszam dziurę na placu ratuszowym :-); Zgłaszam dziurę przy EMCE).
(Jedna z osób, wykorzystując, że radny-pomysłodawca akcji reprezentuje opcję rządzącą w mieście w swoim pytaniu wyraził w zawoalowany sposób krytykę ratusza: a dziura w budżecie miasta i rosnący dług też wchodzi w grę?)

Mnie – nie ukrywam – cały pomysł zwyczajnie rozbawił. Oto radny rządzącej miastem partii ogłasza akcję społeczną, której wykonanie jego zwierzchnik, czyli prezydent Koszalina może zwyczajnie zlecić podległym sobie służbom. 

Jak mniemam bowiem w każdej większej jednostce terytorialnej znajduje się podmiot, którego jednym z podstawowych zadań jest monitorowanie jakości nawierzchni dróg i, w przypadku ustalenia usterek, ich naprawa. W Koszalinie jest to bodajże wspomniany we wpisie radnego Zarząd Dróg i Transportu w Koszalinie.

Rozumiałbym zatem, gdyby tego typu koncept próbował wdrożyć ktoś z opozycji, aby móc krytykować władze, albo osoba, która dopiero szuka dla siebie szansy zaistnienia na społecznym, czy politycznym rynku. 
W momencie jednak, kiedy coś takiego próbuje realizować radny mający wymierny wpływ na stan dróg w mieście, to szczerze mówiąc ogarnia mnie poczucie lekkiego zażenowania.

(Źródło cytatów w tekście: https://www.facebook.com/jakub.kowalik2?fref=ts).






sobota, 25 lutego 2017

Aborcja. Czy mężczyzna ma prawo zablokować decyzję kobiety o usunięciu ciąży?

Temat aborcji budzi zrozumiałe emocje. Dla niektórych to zbrodnia, zabicie bezbronnej, ludzkiej istoty. Dla innych usunięcie struktury, która człowiekiem dopiero się stanie.

Nie wchodząc w dyskusję o kondycji płodu, chciałbym zastanowić się nad tym, czy mężczyzna ma prawo zablokować decyzję kobiety o usunięciu ciąży. Zakładając jednocześnie, że ta jest w pełni dopuszczalna. (Do tych rozważań skłoniła mnie opisywana w mediach sytuacja z Urugwaju, przedstawiona w poprzednim wpisie: http://fragmentyrzeczywistosci.blogspot.com/2017/02/aborcja-w-urugwaju-i-temat-tzw-post.html).

Zacznijmy od kosztów związanych z ciążą. Te – nie ma co ukrywać – leżą praktycznie wyłącznie po stronie kobiety. To ona wystawia swoje ciało na obciążenia, często takie, które pozostawiają trwałe zmiany w jej organizmie. I nie mówię tu o aspektach estetycznych, lecz zdrowotnych.

To ona nierzadko przez kilka miesięcy cierpi na nudności. To jej ból towarzyszy porodowi. To jej psychika musi radzić sobie z szukaniem odpowiedzi na szereg pytań, w tym również tych o przyszłość dziecka na przestrzeni przynajmniej kilkunastu lat. To jej grozi poporodowa depresja…

Fizyczne koszty ponoszone przez mężczyznę są niewielkie. Bierze on udział w zapłodnieniu. Na tym też, na poziomie biologicznym, jego udział się kończy. Nie oznacza to oczywiście braku innych kosztów po jego stronie – psychicznych, emocjonalnych.

Jest on także dawcą 50% genów. Elementów, bez których w ogóle do poczęcia by nie doszło.

Pytanie tylko, czy to wszystko daje mu prawo decydowania o tym, co przez kilka miesięcy będzie się działo z ciałem kobiety. W moim przekonaniu jedynie ograniczone.

Oczywiście wolałbym, aby zawsze decyzja o tym, co stanie się z płodem, była decyzją obojga partnerów. Problem w tym, że nie żyjemy w idealnym świecie.


Aborcja w Urugwaju i temat tzw. post-prawdy

Tomasz Terlikowski, jeden z moich ulubionych religijnych fanatyków (celowo nie piszę ulubionych katolickich fanatyków, bo żadna religia, czy ideologia, nie ma monopolu na fanatyzm), udostępnił na swoim profilu FB informację o bezprecedensowym wyroku sądowym.
Oto bowiem w Urugwaju, w kraju, w którym aborcja dozwolona jest do 12 tygodnia (zob. http://wyborcza.pl/1,76842,12699714,Urugwaj_legalizuje_aborcje__Bez_ograniczen_do_12_tygodnia.html ), sąd na prośbę byłego chłopaka zablokował usunięcie ciąży.

Mężczyzna ten zobowiązał się bowiem do opieki nad dzieckiem, niezależnie od tego, czy biologiczna matka będzie w jego wychowywaniu partycypowała, czy też nie (zob. http://malydziennik.pl/bezprecedensowy-wyrok-kobieta-chciala-aborcji-ale-ojciec-dziecka-byl-przeciw-sad-zakazal-zabicia-dziecka,2868.html).  

Terlikowski opatrzył ten wpis komentarzem: To wyrok absolutnie bez precedensu. Urugwajski sąd uznał, że dziecko, także w łonie kobiety, ma nie tylko matkę, ale również ojca. I dlatego zakazał aborcji w sytuacji, gdy nie zgodził się na nią mężczyzna. Wyrok to czysto zdroworozsądkowy, bo tak się składa, że - nawet jeśli uznaje się prawo do zabijania najsłabszych - to dziecko ma zawsze ojca i matkę. Nie widać, więc powodów, by w takiej sprawie decydowała tylko matka... (Zob. https://www.facebook.com/tomasz.terlikowski).

Moja znajoma udostępniła wpis Terlikowskiego na swoim profilu FB z komentarzem zaczynającym się od słów W dobie postprawdy - rozumianej przeze mnie jako manipulacja - tak chyba będę zaczynać większość postów: "jeśli to prawda... Jeśli to prawda, to chyba po raz pierwszy udostępniam post Tomasz Terlikowski zgadzając się z nim (zob. https://www.facebook.com/monika.kaczmareksliwinska?fref=ts).

Z ciekawości zacząłem zatem szukać informacji na anglojęzycznych portalach. Z zamieszczonych tam artykułów wynika, że sąd nie dlatego zablokował decyzję kobiety, gdyż uznał prawo mężczyzny do współdecydowania o losie płodu w pierwszym trymestrze (zob. http://www.sbs.com.au/news/article/2017/02/25/uruguay-court-blocks-womans-abortion-ex-boyfriends-request; http://www.sabreakingnews.co.za/2017/02/25/uruguan-court-blocks-abortion-on-fathers-request/; http://www.deccanchronicle.com/world/europe/250217/uruguay-court-blocks-abortion-at-ex-boyfriends-request.html).  

Uczynił tak, gdyż ta nie wypełniła ciążącego na niej prawnego obowiązku. Polega on na tym, że kobieta, zanim będzie miała prawo dokonać usunięcia ciąży musi przedstawić konsultantom (komisji złożonej ze specjalistów) pełny obraz okoliczności, które skłoniły ją do takiej decyzji (zob. http://wyborcza.pl/1,76842,12699714,Urugwaj_legalizuje_aborcje__Bez_ograniczen_do_12_tygodnia.html).
Ich prezentacja ma w założeniu pozwolić członkom komisji na zaproponowanie kobiecie alternatywnych dla terminacji płodu rozwiązań.


W tym przypadku kobieta z obowiązku poinformowania komisji o okolicznościach się nie wywiązała: The judge in the Mercedes case ruled that the woman had not fulfilled the requirement to provide that information. 
Stąd być może taka, a nie inna decyzja urugwajskiego sądu.  

środa, 15 lutego 2017

Weekendowa polityka cenowa w Parku Wodnym w Koszalinie

Swego czasu pozwoliłem sobie na krytykę „weekendowej polityki” koszalińskiego MZK (http://fragmentyrzeczywistosci.blogspot.com/2015/01/kiedy-piatek-jest-sobota-czyli.html). Zjawiska, które polega na tym, że w dni powszednie autobusy kursują tak, jak w dni wolne od pracy. Rozwiązanie mogące łatwo wprowadzić w błąd tych, którzy nie śledzą na co dzień internetowej strony przewoźnika. Czyli – jak podejrzewam – nieomal wszystkich.

Wczoraj, ku swojemu zaskoczeniu, zobaczyłem, że analogiczne rozwiązanie, choć na znacznie większą skalę, zastosował Park Wodny w Koszalinie. W tym przypadku strategia ta odnosi się do cen korzystania z atrakcji obiektu podczas zimowej przerwy w nauce: Przypominamy, że w okresie ferii zimowych w dniach 13 – 24. 02. 2017 r. obowiązuje cennik weekendowy (http://aquapark.koszalin.pl/cennik/).

Nie ukrywam, że tego typu rozwiązanie uznać należy z zwyczajne wykorzystywanie sytuacji przez zarządzających obiektem. Oto bowiem trwają ferie zimowe. W związku z tym liczba osób mogąca być zainteresowana wyjście do aqua parku wzrasta. W tym momencie „proponuje” im się wyższe ceny.

A dzieje się tak nie w prywatnej placówce, tylko w takiej, do której miasto dokłada całkiem spore pieniądze z kieszeni podatnika. Dodatkowe drenowanie tych kieszeni dlatego, że w okresie ferii wielu rodziców po raz pierwszy od dłuższego czasu ma możliwość na spędzenie kilku dni z dziećmi uważam za zwyczajnie nieuczciwe.

Obawiam się też, że z perspektywy długofalowej polityki funkcjonowania obiektu tego typu posunięcia mogą być zwyczajnie kontrproduktywne. Wiele osób może bowiem poczuć się zwyczajnie oszukanymi. 
Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy ufając swojej pamięci lub informacjom z ulotki, staną w kolejce do kas nie wchodząc wcześniej na internetową stronę Parku Wodnego. I których oryginalne, weekendowe ceny obowiązujące w dni powszednie po prostu niemile zaskoczą. 

Kary za hejt wobec pani premier

Właśnie przeczytałem, że po samochodowym wypadku pani premier Beaty Szydło pojawiło się w Internecie wiele wulgarnych, pełnych nienawiści wpisów. Ściganie ich autorów zapowiedział wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. 
Jak uzasadniał Wchodzą w grę przepisy mówiące o poniżaniu organów RP oraz atakowaniu osób ze względu na przekonania polityczne (Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,21375609,pis-chce-scigac-za-hejt-po-wypadku-premier-szydlo-mozna-kogos.html#MTstream, 15.02.2017).


Kierunek słuszny. Pytanie tylko, dlaczego wcześniej, kiedy tego typu wpisy skierowane były wobec polityków rządzącej Polską Platformy Obywatelskiej, politycy Prawa i Sprawiedliwości tego typu rozwiązań nie proponowali? Czyżby z wygody? A może z wyrachowania?