sobota, 25 lutego 2017

Aborcja. Czy mężczyzna ma prawo zablokować decyzję kobiety o usunięciu ciąży?

Temat aborcji budzi zrozumiałe emocje. Dla niektórych to zbrodnia, zabicie bezbronnej, ludzkiej istoty. Dla innych usunięcie struktury, która człowiekiem dopiero się stanie.

Nie wchodząc w dyskusję o kondycji płodu, chciałbym zastanowić się nad tym, czy mężczyzna ma prawo zablokować decyzję kobiety o usunięciu ciąży. Zakładając jednocześnie, że ta jest w pełni dopuszczalna. (Do tych rozważań skłoniła mnie opisywana w mediach sytuacja z Urugwaju, przedstawiona w poprzednim wpisie: http://fragmentyrzeczywistosci.blogspot.com/2017/02/aborcja-w-urugwaju-i-temat-tzw-post.html).

Zacznijmy od kosztów związanych z ciążą. Te – nie ma co ukrywać – leżą praktycznie wyłącznie po stronie kobiety. To ona wystawia swoje ciało na obciążenia, często takie, które pozostawiają trwałe zmiany w jej organizmie. I nie mówię tu o aspektach estetycznych, lecz zdrowotnych.

To ona nierzadko przez kilka miesięcy cierpi na nudności. To jej ból towarzyszy porodowi. To jej psychika musi radzić sobie z szukaniem odpowiedzi na szereg pytań, w tym również tych o przyszłość dziecka na przestrzeni przynajmniej kilkunastu lat. To jej grozi poporodowa depresja…

Fizyczne koszty ponoszone przez mężczyznę są niewielkie. Bierze on udział w zapłodnieniu. Na tym też, na poziomie biologicznym, jego udział się kończy. Nie oznacza to oczywiście braku innych kosztów po jego stronie – psychicznych, emocjonalnych.

Jest on także dawcą 50% genów. Elementów, bez których w ogóle do poczęcia by nie doszło.

Pytanie tylko, czy to wszystko daje mu prawo decydowania o tym, co przez kilka miesięcy będzie się działo z ciałem kobiety. W moim przekonaniu jedynie ograniczone.

Oczywiście wolałbym, aby zawsze decyzja o tym, co stanie się z płodem, była decyzją obojga partnerów. Problem w tym, że nie żyjemy w idealnym świecie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.