Ostatnio obiecałem sobie, że już nie
będę na blogu odnosił się do świata polityki. Ostatecznie istnieje szereg ciekawszych tematów. Jednak po wysłuchaniu przemówienia Prezydenta RP z wczorajszych obchodów 7 rocznicy katastrofy
smoleńskiej (na żywo nie słuchałem, uznając, że lepiej poczytać w tym czasie o gladvertisingu), po zapoznaniu się z najnowszymi „rewelacjami” komisji Macierewicza
i – last but not least – treścią przemówienia Jarosława Kaczyńskiego uznałem,
że jednak kilka słów napiszę. Wypada.
Przemówienie A. Dudy
Przemówienie Prezydenta RP było radykalne i zupełnie odmienne od tego, które wygłosił rok temu. Dzięki temu osoba, która w kampanii wyborczej obiecywała łączyć, a nie
dzielić, ostatecznie pogrzebała swoją szansę na pełnienie funkcji
Prezydenta wszystkich Polaków.
I – być może także – pogrzebała swoją szansę na
reelekcję. W kolejnej kampanii kwestia ta na pewno zostanie poruszona. I, ze względu na twarde dane z badań społecznych, nie da się jej łatwo zbyć.
(Do teatralności wystąpienia
Prezydenta nie będę się odnosił. Jednak, patrząc na jego ostatni „performance”, coraz
bardziej mam przed oczami sceny z jednego z filmów Istvana Szabo).
Słowa J. Kaczyńskiego
Prezes Prawa i Sprawiedliwości jest bezsprzecznie wielkim mówcą. Być może
najlepszym spośród obecnie aktywnych polskich polityków.
Niestety używa języka do szerzenia zwykłej
nienawiści. I – co najgorsze – chyba już nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Jak przecież inaczej ktoś, kto od
tylu lat ewidentnie kieruje się w swoich działaniach wrogością i żądzą zemsty może
mówić, że Ale my nie możemy nienawidzić.
My musimy się tej nienawiści ustrzec, bo nienawiść zabija. Nienawiść
uniemożliwia racjonalne myślenie. Nienawiść niszczy w nas wszystkich to, co
najlepsze: empatię, współczucie. (Cyt. za http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,21621115,jaroslaw-kaczynski-na-krakowskim-przedmiesciu-cztery-najmocniejsze.html).
W moim przekonaniu świadczy to o
jakimś głębokim, chorobliwym wyparciu. Choć być może jest to jednak zwykły cynizm, pozwalający chociażby na skuteczne sterowanie masami radykalnych, nierzadko agresywnych „katolików”.
Rewelacje podkomisji Smoleńskiej
Podkomisja złożona z osób, którzy nie są ekspertami od badania wypadków
lotniczych ogłosiła wczoraj wyniki swoich prac. Jako przyczynę
katastrofy i śmierci 96 osób wskazała prawdopodobny wybuch bomby termobarycznej:
konstrukcja
samolotu została rozerwana w wyniku serii wybuchów. Eksplozje miały miejsce w
kadłubie, centropłacie oraz w skrzydłach. Ciała ofiar miały wskazywać, zdaniem
podkomisji, na możliwy wybuch jeszcze przed zderzeniem z ziemią. (Źródło:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ustalenia-podkomisji-smolenskiej-czego-dowiedzielismy-sie-z-konferencji/sbhe7by).
Oczywiście dowodów na poparcie tezy
o wybuchu komisja nie przedstawiła (stąd tylko prawdopodobieństwo wybuchu). Jej ustalenia są zatem równie wiarygodnie,
jak wcześniejsze tezy osoby, która jej skład montowała (patrz: A. Stankiewicza, Wszystkie zamachy Antoniego Macierewicza, http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wszystkie-zamachy-macierewicza-teorie-dot-katastrofy-tu-154/81t6hvb).
Pomnik dla Macieja Laska
Słuchałem dzisiaj jak z „faktami”
podkomisji rozprawiał się Maciej Lasek, członek Komisji
badającej katastrofę polskiego Tu-154 w Smoleńsku.
Robił to sprawnie i pewnie, czasem nieco złośliwie.
Nie pozostawiając u odbiorców najmniejszych złudzeń, że w przypadku „rewelacji” zwołanej przez szefa MON podkomisji nie mamy do czynienia z niczym więcej, jak tylko z błędnymi ustaleniami amatorów i półprofesjonalistów.
I słusznie. Inaczej się nie da. Ostatecznie ktoś musi na gruncie nauki postawić tamę zalewowi szaleństwa. Zwłaszcza jeżeli przyjmuje ono postać rzekomej naukowości.
Należy mieć tylko nadzieję, że ktoś
to kiedyś doceni i ufunduje Laskowi pomnik. Ewidentnie na to zasługuje.