Przemieszczając się po mieście często
przyglądam się billboardom i plakatom. Te które ponadprzeciętnie mnie
zainteresują - fotografuję. W ten sposób uzyskuję materiał służący mi potem chociażby
do dyskusji ze studentami specjalności reklama w mediach.
„Ofiarą” aparatu w moim telefonie
padają najczęściej te kreacje, które uważam za świetne, lub też te, które w
moim odczuciu wyróżniają się negatywnie. Mogą to być chociażby reklamy o
charakterze seksistowskim, typu roznegliżowana pani stojąca w wyzywającej pozie
koło jakiegoś sprzętu budowlanego, albo też dziwne, nieokreślone znaczeniowo
przekazy.
Dzisiaj zrobiłem zdjęcie
billboardowi, na którego prawej części ukazano w półzbliżeniu sympatyczną, młodą
kobietę w kapeluszu. Dziewczyna ma na twarzy okulary słoneczne, a jej
wyciągnięte do przodu dłonie, poprzez podniesione kciuki, komunikują sukces. W
tle widok nasuwający skojarzenia z morską plażą.
Z lewej strony plakatu widnieje
napis: Jestem Koszalinianką Jestem emką. Przy czym końcówki fleksyjne wyrazów
Jestem i Koszalinianką, czyli „em” i „ką” napisane zostały czcionką o kolorze
czerwonym. Odróżnia to je od pozostałych części wyrazów, pozwalając stworzyć
połączenie między Jestem Koszalinianką a Jestem emką. Połączenie, o które głównie twórcom przekazu chodziło.
Problem pierwszy – ortografia
Nie jestem purystą językowym. A jeżeli
chodzi o reklamę to jeszcze bardziej nim nie jestem. Zdaję sobie przecież sprawę,
że nierzadko na rzecz wzmocnienia przekazu narusza się w niej normy językowe.
Inaczej jednak do tej kwestii
podchodzi moja koleżanka, dr Lidia Sudakiewicz. Gdy opowiedziałem jej o dostrzeżonej
dzisiaj kreacji od razu stwierdziła, że w jej oczach dyskwalifikuje ją błąd
kardynalny. Koszalinianką powinno być bowiem napisane z małej litery
(rzeczownik w mianowniku, liczba pojedyncza, rodzaj żeński, nazwa mieszkanki
miasta).
Powinno się też w jej opinii zastanawiać nad pisownią słowa emką. Jeżeli jest to billboard
reklamowy odświeżanej właśnie galerii, to należałoby napisać poprawnie Emką.
Problem drugi – przekaz
Łącząc w przekazie wizerunek
młodej, ładnej kobiety przedstawiającej się jako koszalinianka z nazwą galerii
handlowej, chciano uzyskać zapewne pewien określony ciąg znaczeniowy –
koszalińska galeria dla młodych, modnych koszalinianek. Ewentualnie też
wykreować silniejsze skojarzenie między galeria a miastem – Emka. Galeria
Koszalińska.
Czy to się udało – trudno
powiedzieć. Dla wielu młodych kobiet, do których wysłałem dzisiaj zdjęcie billboardu, przekaz był
przynajmniej dziwny: Widziałam to…
straszne ; Ale co to w ogóle znaczy być emką bo nie bardzo rozumiem :-( ; Jessusie widziałam to wczoraj. Wychodzi na
to, że ja też jestem Emką :-) czego to się można o sobie dowiedzieć ; Hahaha… ciekawe co za geniusz marketingu
to wymyślił. Swoją droga powinni się reklamować: jedyne centrum handlowe, które
odwiedził papież zanim jeszcze powstało ; No z taką dziura to może
niekoniecznie ; Jestem w trakcie jedzenia, więc właśnie się oplułam ze śmiechu
Pojawił się też jeden głos
pozytywny: :-) sprytne :-)
Czy to wszystko powinno skłaniać
twórców kampanii do namysłu. Wszystko zależy od tego, jak przebiegał proces wyboru
komunikatu. Jeżeli jego elementem były solidne badania na grupie docelowej, to wówczas zapewne nie. Jeżeli jednak je pominięto, to może
pojawić się problem ze skutecznością przedsięwziętych działań promocyjnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.