Obejrzałem dzisiaj na spokojnie
wystąpienie pani premier Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim (wystąpienie w
związku z uruchomioną procedurą ochrony
praworządności). Wcześniej zaś zapoznałem się z opiniami na temat tego, jak
podczas tego debiutu wypadła.
Zdania na ten temat są, co oczywiście nie
zaskakuje, podzielone. I często są, co zaskakuje jeszcze mniej, prawie wyłącznie wyrazem politycznych sympatii / antypatii oceniającego.
I tak prawicowi politycy twierdzą, że odniosła ona sukces, wręcz zwycięstwo (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/komentarze-politykow-po-debacie-w-parlamencie-europejskim,612199.html). Że udowodniła, że jest nie tylko rasowym przywódcą, ale także – jak stwierdził Witold Waszczykowski – nowym liderem Europy (http://www.rp.pl/Rzad-PiS/160129978-Waszczykowski-Szydlo-nowym-liderem-Europy.html).
Małgorzata Wasseramnn posunęła się w swojej ocenie do ekstremum, pisząc na Twitterze, że Beatę Szydło można od dziś nazywać Beatą Wielką (https://twitter.com/wassermann_ma?lang=pl).
I tak prawicowi politycy twierdzą, że odniosła ona sukces, wręcz zwycięstwo (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/komentarze-politykow-po-debacie-w-parlamencie-europejskim,612199.html). Że udowodniła, że jest nie tylko rasowym przywódcą, ale także – jak stwierdził Witold Waszczykowski – nowym liderem Europy (http://www.rp.pl/Rzad-PiS/160129978-Waszczykowski-Szydlo-nowym-liderem-Europy.html).
Małgorzata Wasseramnn posunęła się w swojej ocenie do ekstremum, pisząc na Twitterze, że Beatę Szydło można od dziś nazywać Beatą Wielką (https://twitter.com/wassermann_ma?lang=pl).
W tonie triumfu utrzymane są także wypowiedzi dużej części sprzyjających prawicy dziennikarzy i komentatorów.
Z kolei przeciwnicy obecnego rządu
podkreślają, ze już samo wystąpienie pani premier w Brukseli to porażka Polski
(http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/komentarze-politykow-po-debacie-w-parlamencie-europejskim,612199.html).
Odnosząc się zaś do słów, które
wypowiedziała, zauważają przede wszystkim brak ustosunkowania się przez nią do
stawianych Polsce zarzutów.
Podkreślają także, że w zasadzie
nie udało jej się rozwiązać żadnego z problemów, które sprawiły, że nasz kraj
znalazł się na cenzurowanym.
Europejskie media raczej krytycznie
oceniły wystąpienie pani premier. „Le Monde”: Debata w sprawie Polski w
Parlamencie Europejskim to dialog głuchych.
(Za: http://wyborcza.pl/1,75477,19504365,zagraniczne-media-o-wystapieniu-szydlo-w-europarlamencie-dialog.html).
Dziennikarz
„El Pais” – jak donosi „Wprost” – nazwał jej tłumaczenia jałowymi i nieprzekonującymi. Podobnych, równie krytycznych opinii,
tygodnik przytacza zresztą więcej (http://www.wprost.pl/ar/529844/Jak-wypadla-Szydlo-w-trakcie-debaty-w-PE-Zagraniczne-media-komentuja/).
Politycy europejscy, zwłaszcza ci,
którzy doprowadzili do uruchomienia wobec Polski procedury ochronnej są
stonowani w swoich ocenach. W wypowiedziach sygnalizują jednak rozczarowanie
brakiem konkretów w wystąpieniu polskiej pani premier. (http://www.pap.pl/aktualnosci/news,459138,schulz-debata-o-polsce-niczym-nie-zaskoczyla-pozostaja-pytania.html).
Opinie ekspertów są bardziej wyważone
i holistyczne. Zwłaszcza tych, którzy potrafią skupić się na przekazie i poddać
go analizie, a nie wyłącznie wyszukiwać w nim tego, co potwierdzi ich wcześniejsze
założenie, czy nastawienie: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Eksperci-oceniaja-przemowienie-Beaty-Szydlo-w-Parlamencie-Europejskim,wid,18113092,wiadomosc.html?ticaid=116589.
W moim
odczuciu premier Polski wypadła w Brukseli całkiem nieźle. Mówiła spokojnie i w
miarę rzeczowo, nie dając się zbyt często ponieść emocjom. Musiała zatem,
przynajmniej na części europarlamentarzystów, sprawić dobre wrażenie.
I to nawet
wówczas, gdy poruszała kwestie nie związane z tematem spotkania, jak chociażby
problemy Śląska. (Ten pozytywny efekt w znacznym stopniu zaprzepaściła swoją
aprobującą reakcją na negatywne stwierdzenia wobec unijnej struktury. Myślę, że wielu polityków zachodnich demokracji odebrało to jako afront).
Problem w
tym, że w rozmowie z klasycznymi technokratami ogólne, dobre wrażenie nie
odgrywa szczególnej, a tym bardziej dominującej roli.
W ich świecie
liczą się fakty, konkrety i czytelne, jasne deklaracje.
A tego wypowiedzi pani
premier zwyczajnie zabrakło. I to pewnie zdeterminuje proces podejmowania decyzji, choć ta oczywiście nie musi być dla Polski negatywna.
Na zakończenie chciałbym odnieść
się do dwóch fragmentów z wypowiedzi pani premier. Najpierw jednak je zacytuję.
Uważam je za dość istotne dla sposobu rozumienia przez nią, i, być może także
jej obóz polityczny, pewnych fundamentalnych dla demokracji kwestii.
Obie te wypowiedzi pochodzą z rundy
końcowej (https://www.youtube.com/watch?v=oRJi_7332FU).
1. Rząd Polski został wybrany w demokratycznych wyborach przez polskich
obywateli. I rząd Polski kieruje dzisiaj polskim państwem z nadania, z mandatu
suwerena, czyli obywateli. I nie jest tak, że rząd Polski jest czymś innym niż
Polska, niż nasza ojczyzna. Takie są demokratyczne wybory również w państwa
krajach. Nie wyobrażam sobie, żebym ja powiedziała, że nie szanuję rządu
hiszpańskiego, czy holenderskiego, ale szanuję Holandię czy Hiszpanię. Nie.
Szanują rząd narodu, który ja szanuję i państwa, które szanuję. Mogę się nie
zgadzać z państwem politycznie. Takie jest nasze prawo. To jest właśnie
fundament i podwalina Europy. Że są różne zdania, mamy różne opinie. Bardzo
często się nie zgadzamy ale dyskutujemy.
Komentarz:
Sposób myślenia pani premier o relacji rząd – państwo nieco mnie dziwi. Rząd nie jest przecież tym samym co dane państwo. Jest tylko pewną strukturą, w mniej lub bardziej konwencjonalny sposób wyłanianą, którego rolą jest podejmowanie decyzji o funkcjonowaniu danego kraju. Jest zatem tylko jego częścią, nie czymś tożsamym, czy identycznym.
Oczywiście byli w historii świata rządzący, którzy uważali, że państwo to właśnie oni (państwo to ja). Ale to było już jakiś czas temu, i, jak uczy historia, nie były to rządy najlepsze, zwłaszcza z perspektywy społeczeństwa.
Sposób myślenia pani premier o relacji rząd – państwo nieco mnie dziwi. Rząd nie jest przecież tym samym co dane państwo. Jest tylko pewną strukturą, w mniej lub bardziej konwencjonalny sposób wyłanianą, którego rolą jest podejmowanie decyzji o funkcjonowaniu danego kraju. Jest zatem tylko jego częścią, nie czymś tożsamym, czy identycznym.
Oczywiście byli w historii świata rządzący, którzy uważali, że państwo to właśnie oni (państwo to ja). Ale to było już jakiś czas temu, i, jak uczy historia, nie były to rządy najlepsze, zwłaszcza z perspektywy społeczeństwa.
Analogicznie mam problem z
zaakceptowaniem drugiej części rozważań pani premier. Tej odnośnie szacunku
przynależnemu rządowi w związku z tym, że jest on rządem danego, szanowanego
przez nią kraju. Dla mnie to jakiś absurd.
Mogę przecież szanować jakiś kraj, ale nie szanować tych, którzy nim rządzą. Zwłaszcza, gdy ci u władzy nie przestrzegają określonych zasad / praw. Przykładem może być tu dowolny kraj rządzony przez władzę autorytarną.
W tym kontekście warto też przypomnieć, że jeszcze niedawno politycy opozycji, którą tworzyło wówczas Prawo i Sprawiedliwość, bardzo często w swoich wypowiedziach na temat rządu PO-PSL dawali do zrozumienia, że darzą go całą paletą odczuć, poza jednym - szacunkiem właśnie. Stoi to w opozycji do tego, o czym obecnie rządząca pani premier mówi i czego oczekuje.
I warto o tym pamiętać, analizując tego typu konstrukcje retoryczne.
Mogę przecież szanować jakiś kraj, ale nie szanować tych, którzy nim rządzą. Zwłaszcza, gdy ci u władzy nie przestrzegają określonych zasad / praw. Przykładem może być tu dowolny kraj rządzony przez władzę autorytarną.
W tym kontekście warto też przypomnieć, że jeszcze niedawno politycy opozycji, którą tworzyło wówczas Prawo i Sprawiedliwość, bardzo często w swoich wypowiedziach na temat rządu PO-PSL dawali do zrozumienia, że darzą go całą paletą odczuć, poza jednym - szacunkiem właśnie. Stoi to w opozycji do tego, o czym obecnie rządząca pani premier mówi i czego oczekuje.
I warto o tym pamiętać, analizując tego typu konstrukcje retoryczne.
2. Wierzę w to, że społeczeństwo obywatelskie, o którym państwo tutaj tak
wiele mówicie. I muszę powiedzieć, że w moim rządzie został powołany
pełnomocnik do spraw społeczeństwa obywatelskiego, bo bardzo poważanie
traktujemy te kwestie. I mamy pełnomocnika do spraw społeczeństwa
obywatelskiego. W poprzednim rządzie tego nie było.
Komentarz:
Powołanie rzecznika do spraw społeczeństwa obywatelskiego jest niczym więcej jak tylko jego… powołaniem (przykład analogiczny, choć dotyczący innej materii: ustanowienie przez rząd Donalda Tuska pełnomocnika rządu do spraw zwalczania korupcji). Twierdzenie, że świadczy to o poważnym traktowaniu tej materii przez rządzących jest na tym etapie zupełnie nieupoważnione.
Powołanie rzecznika do spraw społeczeństwa obywatelskiego jest niczym więcej jak tylko jego… powołaniem (przykład analogiczny, choć dotyczący innej materii: ustanowienie przez rząd Donalda Tuska pełnomocnika rządu do spraw zwalczania korupcji). Twierdzenie, że świadczy to o poważnym traktowaniu tej materii przez rządzących jest na tym etapie zupełnie nieupoważnione.
Oczywiście dobra praktyka może to zmienić, uwiarygodnić. Tylko, że z dobrą praktyką w obszarze tworzenia społeczeństwa obywatelskiego ten rząd ma raczej spory problem. I nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie miało to ulec zmianie.