- Nie jesteś zbyt pojętnym uczniem,
Winston - powiedział łagodnie O'Brien.
- Cóż na to poradzę? - wyszlochał. - Jak mogę widzieć coś innego niż to, co mam przed oczami? Dwa i dwa to cztery.
- Czasami, Winston. Czasami pięć. Czasami trzy. Czasami cztery, pięć i trzy równocześnie. Musisz się bardziej starać. Powrót do zmysłów nie jest rzeczą łatwą.
- Cóż na to poradzę? - wyszlochał. - Jak mogę widzieć coś innego niż to, co mam przed oczami? Dwa i dwa to cztery.
- Czasami, Winston. Czasami pięć. Czasami trzy. Czasami cztery, pięć i trzy równocześnie. Musisz się bardziej starać. Powrót do zmysłów nie jest rzeczą łatwą.
George Orwell Rok 1984
Nie ukrywam, że słuchając niektórych polityków Prawa i Sprawiedliwości czuję się nierzadko jak bohater powieści George’a Orwella
Rok 1984. Nie potrafię dostrzec
tego, co dla nich najwyraźniej jest oczywiste. I co dla mnie – jak rozumiem –
także powinno być oczywistością.
Nie widzę Polski w ruinie (oni
zresztą też już jej nie widzą, co mnie nawet nieco pociesza). Nie dostrzegam także
żydowskiego spisku mającego na celu zniszczenie naszego kraju.
W ogóle nie widzę żadnego,
wymierzonego w Polskę spisku. No może niepokoi mnie jedynie pewien niemiecko-rosyjski
rurociąg.
Nie uważam, że nasz zachodni sąsiad to kraj nam
wrogi, a Unia Europejska to jakieś zło. Pomimo śledzenia dyskusji wokół Smoleńsku,
nie przekonują mnie tezy, że zdarzyło się tam coś więcej niż katastrofa.
Podobna do wielu, do jakich co roku na świecie dochodzi.
Choć najczęściej nie giną w nich
politycy. I być może nie są one wynikiem tak licznych zaniedbań.
Nie potrafię zachwycić się
patriotyzmem rozświetlanym blaskiem stadionowych flar. Nie uważam, że Polak
równa się katolik, a homoseksualizm to choroba albo zboczenie.
Zdecydowanie wolę też oglądać i
słuchać Annę Grodzką niż Krystynę Pawłowicz. Ta ostatnią cenię jednak jako
samozwańczą inspiratorkę dla twórców memów.
Nie uważam, że Polska historia to
wyłącznie triumfy lub martyrologia, i że moim obowiązkiem jest kontestować i
psioczyć na takie filmy jak Ida, czy Pokłosie. Bo ponoć źle lub
niesprawiedliwie ukazują Polskę. A tą przecież trzeba kochać i bronić,
bezwarunkowo, bez wyjątku.
Nie potrafię zaufać politykom,
którzy uważają, że świat jest czarno-biały, bez odcieni. I tylko siebie i tych,
którzy ich popierają, przedstawiają jako dobrych. Innych zaś lokują tam, gdzie kiedyś stali zomowcy.
Nie potrafię zaakceptować tezy, że
takie media jak Gazeta Wyborcza czy Telewizja
TVN bardziej manipulują swoimi
odbiorcami niż Radio Maryja, czy Telewizja Republika. Choć oczywiście
zdaję sobie sprawę, że one także na wiele sposobów urabiają swoich czytelników
/ widzów. Często zresztą skuteczniej i na większą skalę niż chociażby
wspomniane medium z Torunia.
Nie uważam, że właściwą drogą do
odpolitycznienia mediów publicznych jest ich wcześniejsze przejęcie i
podporządkowanie politykom. Nie sądzę też, aby realizowane przez nowego prezesa
telewizji czystki kadrowe były droga do uczynienia nadawcy bardziej obiektywnym,
czy wiarygodnym.
Nie uważam, że sprawy Polskie
powinny być rozpatrywane wyłącznie w granicach naszego kraju. Ostatecznie przyłączając
się do Unii Europejskiej zgodziliśmy się na pewne zasady, w tym na
podporządkowanie niektórych naszych regulacji prawu wspólnotowemu.
I teraz, skoro ich nie przestrzegamy, albo istnieje co do tego wątpliwość, powinniśmy być gotowi na dyskusję.
Inaczej mówiąc mam zupełnie
odmienne zdanie na wiele kwestii. Często w odniesieniu do spraw o
fundamentalnym znaczeniu. Inaczej też postrzegam rzeczywistość.
Oczywiście nie wykluczam, że kiedyś zobaczę to, co widzą oni. Zobaczę trzy palce w miejsce dwóch.
Obecnie jednak tego zwyczajnie nie
potrafię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.