Kilka pierwszych tygodni rządów Prawa i Sprawiedliwości upłynęły pod
znakiem demolowania demokracji. Zwolennicy i przedstawiciele tej partii mówią oczywiście o jej naprawianiu
(patrz: http://300polityka.pl/news/2016/01/06/gowin-odpowiada-na-list-studentow-o-tk-i-pisze-musimy-przywrocic-rzetelna-ochrone-ladu-konstytucyjnego-i-przyznaje-popelniamy-bledy/),
ale pozwolę sobie mieć na ten temat odmienne zdanie.
Na pierwszy ogień poszedł Trybunał
Konstytucyjny, po ostatniej nowelizacji praktycznie nie mogący wypełniać swojej
funkcji. Uzasadnieniem dla tego posunięcia było to, co kilka miesięcy wcześniej
zrobiła Platforma Obywatelska, czyli
powołanie na mocy nowej ustawy pięciu sędziów w miejsce tych, których mandaty wygasały w 2015 roku.
Argument ten nie może jednak
stanowić usprawiedliwienia dla działań Prawa
i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego mogła przecież ustawę konkurenta
zaskarżyć. Nie robiąc tego (a raczej robiąc tylko częściowo, gdyż skargę
ostatecznie wycofała), i wprowadzając swoją nowelizację udowodniła, że chce TK
zawłaszczyć lub przynajmniej sparaliżować.
Potwierdza to także fakt
nierespektowania przez tą partię wyroku TK w sprawie częściowej
niekonstytucyjności ustawy przegłosowanej przez Platformę Obywatelską. A przecież uwzględnienie tego orzeczenia mogło
spokojnie zakończyć cały spór. Teraz takiej szansy już nie ma.
Podobnie nie da się obronić twierdzenia,
że Trybunał Konstytucyjny funkcjonujący w ramach starej ustawy byłby blokadą
dla tych działań Prawa i Sprawiedliwości,
które mają na celu poprawienie finansowej kondycji Polaków (program 500+), czy tych
nakładających obciążenia na banki i sklepy wielkopowierzchniowe.
Pomijając to, że Trybunał Konstytucyjny jest od
stwierdzania zgodności prawa z Konstytucją RP, a nie wspierania posunięć takiego
czy innego rządu, o tym czy rzeczywiście zablokowałby takie ustawy moglibyśmy dowiedzieć się dopiero po ogłoszeniu wyroku (o ile oczywiście ktokolwiek chciałby takie zmiany zaskarżyć). Teraz to zatem tylko wygodna dla rządzących teoria, nic więcej.
Kolejną ofiarą nowej ekipy
rządzącej stała się służba cywilna. Likwidacja zapisów o konkursach na wyższe
stanowiska w służbie cywilnej na rzecz powołań redukuje praktycznie do zera szanse zatrudnienie
w korpusie osób spoza nowego układu władzy.
Oczywiście można stwierdzić, że i przy
starej ustawie ich szanse na etaty kierownicze były wyłącznie iluzoryczne. Wystarczyło jednak zadbać o lepsze przestrzeganie
zasad konkursów, zamiast niszczyć wartościową, rynkową procedurę.
Tylko że wówczas wiele intratnych etatów byłoby wolnych dopiero za kilka, kilkanaście miesięcy. A po tak ciężkich kampaniach wyborczych jest przecież tyle osób w kolejce po nagrodę...
Tylko że wówczas wiele intratnych etatów byłoby wolnych dopiero za kilka, kilkanaście miesięcy. A po tak ciężkich kampaniach wyborczych jest przecież tyle osób w kolejce po nagrodę...
Trzecią ofiarą stały się media
publiczne. Media, które w wielu obszarach wymagały naprawy, przede wszystkim w
sferze realizacji misji i w aspekcie uwolnienia od politycznych wpływów, staną
się po wejściu w życie małej ustawy
medialnej mediami partyjno-rządowymi.
I nie sądzę aby planowana na wiosnę
ustawa powołująca do życia media narodowe cokolwiek w tym aspekcie zmieniła. Wskazuje
na to sposób postrzegania funkcji mediów państwowych przez najważniejszych
polityków Prawa i Sprawiedliwości. Funkcji stricte propagandowej.
Pytanie na koniec – czy można było
to wszystko przewidzieć? W znacznej mierze tak. Wystarczyło mieć w pamięci to co się
działo w Polsce w latach 2005-2007. Ludzie w końcu aż tak bardzo się nie zmieniają. Zwłaszcza
ludzie w pewnym, nieco starszym już wieku.
Zresztą także sama kampania wyborcza do
parlamentu i wcześniejsza prezydencka dostarczały szeregu powodów do przypuszczeń, jak może wyglądać Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Ważniejsze w nich było bowiem nie to, co Prawo
i Sprawiedliwość prezentowało, ale to co ukrywało. Czy może bardziej to: kogo ukrywało.
Jeżeli przecież partia na tyle
miesięcy usuwa w cień swoich frontmentów, to mówiąc językiem księdza Natanka wiedz, że coś się dzieje. I na wszelki wypadek zachowaj szczególną ostrożność.
Zwłaszcza, że w demokracji kolejną
szansę na zmianę będziesz miał dopiero za cztery lata.
O ile w ogóle ją otrzymasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.