piątek, 29 lipca 2016

500 + a demografia

Prognozy demograficzne nie są dla Polski korzystne. Według GUS’u liczba ludności naszego kraju będzie w kolejnych latach systematycznie spadać, by w roku 2050 osiągnąć niecałe 34 miliony (dokładnie: 33950,56). Jest to mniej o prawie 4.5 miliona niż obecnie. (Zob. http://demografia.stat.gov.pl/bazademografia/Prognoza.aspx).

Jedną z form walki z tym negatywnym procesem jest zdaniem wielu polityków partii rządzącej program 500+. Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, powiedział w radiowej Jedynce, że 500+ to program prodemograficzny, a nie społeczny. (http://www.polskieradio.pl/7/129/Artykul/1577770,Bartosz-Marczuk-polityka-rodzinna-to-nie-polityka-socjalna). Inaczej mówiąc, jest to program, który z założenia przyczynić ma się do zwiększenia dzietności Polaków, a tym samym do zapobieżenia katastrofie demograficznej.

Wątpliwości co do tego ma wielu specjalistów. Według dr. Piotra Szukalskiego, socjologa z Uniwersytetu Łódzkiego i autora raportu „Depopulacja dużych miast w Polsce”, program ten może w pewnym stopniu wpłynąć na wskaźnik urodzin, ale nie w takim stopniu, który zahamuje proces wyludniania. Może go jedynie spowolnić. (Zob. http://www.portalsamorzadowy.pl/polityka-i-spoleczenstwo/demografia-i-migracje-w-polsce-czy-500-pomoze,77366.html). 

Podobnie widzi to prof. Irena Kotowska, demografka z SGH. Jej zdaniem za sprawą programu wprowadzonego przez Prawo i Sprawiedliwość absolutnie nie czeka nas żaden „baby boom”. I choć przewiduje ona możliwość wzrostu liczby urodzin w najbliższych 2-3 latach, to nie widzi szans na odwrócenie demograficznego trendu. Przeszkodą w tym będzie spadek liczby kobiet w wieku rozrodczym. (Zob. http://www.portalsamorzadowy.pl/polityka-i-spoleczenstwo/500-zl-na-dziecko-baby-boom-nie-bedzie-dzietnosc-zwiekszy-sie-nieznacznie,77790.html).

Pytanie zatem, czy rzeczywiście 500+ jest skuteczną receptą na demograficzne bolączki? Według mnie nie. I nie dlatego, że program ten jest zbyt ubogi. Z wyliczeń wynika przecież, że obecnie, po wprowadzeniu programu, Polska zbliżyła się do średniej europejskiej, jeżeli chodzi o środki przeznaczane na politykę prorodzinną. (Zob. http://metrocafe.pl/metrocafe/1,145523,19616938,czy-program-500-zwiekszy-dzietnosc-polakow.html). 

Przeszkodę widzę w zupełnie innym czynniku niż finansowy. Jest nim biologia. I nie chodzi mi tylko o wiek Polek, choć jest on tu rzeczywiście znacznym utrudnieniem. Raczej o pewne ewolucyjne uwarunkowania.

Jeżeli przyjmiemy, że z perspektywy biologicznej celem naszego życia jest zapewnienie przetrwania naszych genów, czyli spłodzenie zdrowego, płodnego potomstwa, które będzie miało w przyszłości szanse na odniesienie sukcesu reprodukcyjnego, to możemy przyjąć dwie strategie. Obie dostosowane do warunków zewnętrznych.

Pierwszą z nich jest strategia oparta na ilości potomstwa. W trudnych, niesprzyjających warunkach ludzie płodzą stosunkowo dużo dzieci, aby mieć pewność, że przynajmniej części z nich powiedzie się na tyle, aby mieć własne dzieci.
Od tej strategii większość mieszkańców krajów rozwiniętych dawno już jednak odeszła. Wraz z rozwojem medycyny wpływającym na redukcję umieralności noworodków, pojawieniem się szczepionek, a także wsparciem ze strony państwa takie rozwiązanie stało się zwyczajnie afunkcjonalne. I, co istotne, zbyt obciążające. Przede wszystkim dla organizmu kobiet. Dlatego można było strategie tą porzucić. Umożliwiła to przede wszystkim skuteczna antykoncepcja.

Druga strategia – nazwijmy ją strategią jakościową – oznacza spłodzenie tylko takiej ilości dzieci, które można z sukcesem poprowadzić przez proces wchodzenia w dorosłość. Proces coraz dłuższy i coraz bardziej kosztowny, zarazem odbywający się w rzeczywistości stosunkowo bezpiecznej.
Takiej, w której noworodki i dzieci nie dziesiątkują choroby, a młodzi mężczyźni nie są narażeni na śmierć podczas wojny. W warunkach, które nie uzasadniają konieczności zbyt mocnego eksploatowania ciała kobiety kolejnymi ciążami, aby jednostki tworzące pary miały pewność, że ich geny przetrwają. 

To co napisałem nie oznacza oczywiście, że nie będzie kobiet, które pod wpływem programu 500+ nie zdecydują się na dziecko lub kolejne dziecko (choć pewnie część z nich obawia się, że sam program nie będzie funkcjonował zbyt długo). 
Liczniejszą grupą będą tworzyć jednak te, które uzyskane z programu środki wykorzystają na zwiększenie szans i dobrostanu już posiadanego potomstwa. To zaś sprawi, że 500+ będzie musiał być jednak oceniany w kategorii rozwiązań socjalnych, a nie demograficznych. Inaczej niż chce to postrzegać ministerstwo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.