W ostatnich dniach posłowie Prawa i Sprawiedliwości przedstawili dwa
projekty zmian w zarobkach najważniejszych osób w państwie. Zmiany miały objąć
uposażenia między innymi Prezydenta PR, premiera, ministrów, posłów i
senatorów.
Ze względu na brak przychylności
mediów i społeczeństwa wobec planowanych podwyżek oba projekty wycofano.
Interesując
kwestią jest to, że obie inicjatywy poselskie przewidywały również wprowadzenie
wynagrodzenia dla małżonki głowy państwa. Miałoby ono wynosić 55 proc. uposażenia
Prezydenta. W projekcie zapisano także, że zarówno
byłemu prezydentowi, jak i jego małżonce, przysługuje dożywotnio miesięczne
uposażenie w wysokości odpowiadającej 75 proc. kwoty wynagrodzenia pobieranego
w czasie sprawowania urzędu. (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/pensje-rzad-podwyzka-projekt-pis,113,0,2126705.html,
21.07.2016).
Obecnie prezydentowa
żadnego uposażenia nie otrzymuje, a jej wydatki i wszelkie świadczenia,
chociażby te na ZUS, opłaca Prezydent.
O ile
jestem przeciwny podnoszeniu obecnie płac osobom rządzących krajem, w tym także
Prezydentowi, o tyle w odróżnieniu od dużej części społeczeństwa uważam, że
pierwszej damie należy płacić. Ostatecznie wykonuje pewne, mniej lub bardziej
sprecyzowane obowiązki na rzecz kraju. Często takie, które wiążą się ze
znacznym wysiłkiem i stresem. Warto zatem to nie tylko docenić, ale i
wynagrodzić.
Oczywiście
wynagrodzenie powinno przysługiwać pierwszej damie wyłącznie na czas
sprawowania przez jej małżonka funkcji Prezydenta RP. Dożywotnią pensję dla
mądrych, zaradnych kobiet uważam zwyczajnie za rzecz zbędną, wręcz niemoralną. Ostatecznie przecież nie mamy do czynienia z osobami, które przy pewnym wysiłku nie będą
potrafiły odnaleźć się na rynku pracy.
W płaceniu
prezydentowej widzę jeszcze jedną korzyść. Mianowicie dzięki posiadaniu
własnych pieniędzy będzie ona mogła być zwyczajnie bardziej samodzielna. Będzie
mogła podejmować bardziej autonomiczne decyzje i nie martwić się, że za chwilę,
w związku z chociażby odmiennym zdaniem na jakiś temat, padnie ofiarą
klasycznej przemocy ekonomicznej ze strony małżonka.
Rzecz, o której się nie
mówi, a która przecież może się zdarzyć. Ostatecznie, jak pokazują badania, ten
rodzaj przemocy wobec partnera występuje w każdej grupie społecznej (podobnie jak i inne formy przemocy). Dlaczego
zatem i w tej miałoby być inaczej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.