Wprowadzenie
Debaty prezydenckie stanowią istotny element każdej kampanii wyborczej. Ich urok i magia polega na tym, że kandydaci w trakcie spotkania pozostawieni są praktycznie sami sobie. Muszą polegać na swojej wiedzy, zdolnościach komunikacyjnych (werbalnych i niewerbalnych), oraz umiejętnościach radzenia sobie ze stresem. Jeżeli nad nim nie zapanują – przegrają.
Dlatego tak ważne jest dobre przygotowanie kandydata do starcia. Powinien on być wypoczęty (Nixon przed debatą telewizyjną z Kennedym o tym zapomniał, co miało konkretne, negatywne dla niego skutki), odpowiednio ubrany, „uzbrojony” w wiedzę, świadomy silnych i słabych stron rywali. Musi także emanować pewnością siebie i wysyłać komunikat, że jest przynajmniej tak samo dobrym kandydatem, jak najlepszy z jego przeciwników.
Za przygotowanie kandydata do spotkania pełną odpowiedzialność ponosi jego sztab wyborczy. Choć oczywiście może zdarzyć się i tak, że to polityk przekonany o swojej wiedzy, umiejętnościach i doświadczeniu samodzielnie będzie przygotowywał się do spotkania. Przyjęcie takiej strategii najczęściej jednak przynosi gorsze efekty, a bywa, że prowadzi do wizerunkowej katastrofy.
Reguły
Istotnym aspektem wpływającym na przebieg debaty jest wcześniejsze ustalenie jej zasad (stanowią one wypadkową interesów organizatorów spotkania, którymi najczęściej są media oraz sztabów wyborczych kandydatów).
W USA księgi kodyfikujące przebieg tego typu spotkań potrafią liczyć nawet kilkaset stron. Zawierają ustalenia odnoszące się do najmniejszych szczegółów. To ile czasu kandydaci będą się witać, na jakim tle wystąpią, jakiej wysokości będzie biurko, przy którym usiądą lub mównica, za która staną. Określa się także, czy będą mogli podchodzić do siebie, wręczać sobie jakieś przedmioty, itd. Jest to ważne, bo często właśnie tego typu szczegóły mogą przesądzić o tym, który polityk zostanie uznany przez odbiorców za zwycięzcę. A to często przekłada się na ostateczny wynik wyborów. Dlatego sztaby powinny szczególnie o ten aspekt zadbać.
Dwie debaty w Koszalinie
W tegorocznej kampanii samorządowej w Koszalinie mieliśmy dotychczas dwie debaty prezydenckie. Pierwsza została przeprowadzona 31 listopada br. w studiu Radia Koszalin. Wzięli w niej udział wszyscy kandydaci. Jej zwycięzcami – w moim odczuciu – byli ex aequo Artur Wezgraj i Adam Ostaszewski.
Druga, której niniejszy tekst dotyczy, odbyła się tydzień później w sali kina Alternatywa (Biblioteka Publiczna, ul. Polonii 1). Tym razem starło się tylko dwóch pretendentów do fotela prezydenta – popierany przez Platformę Obywatelska obecny prezydent miasta Piotr Jedliński i kandydat Komitetu Wyborczego Sojuszu Lewicy Demokratycznej – Lewica Razem – Adam Ostaszewski. Obie debaty poprowadziła Anna Popławska, dziennikarka Radia Koszalin.
Sytuacja wyjściowa
W dniu starcia „Głos Koszaliński”, regionalny dziennik, opublikował wyniki zleconego przez siebie sondażu preferencji wyborczych koszalinian. Badanie przeprowadzone przez Instytut Badania Opinii Homo Homini ujawniło, że zdecydowanym liderem w wyścigu o fotel prezydenta jest Piotr Jedliński (50.4%). Drugie miejsce z wynikiem 19.1% zajął Artur Wezgraj, kandydat Stowarzyszenia Lepszy Koszalin. Trzecie z poparciem 10% przypadło Annie Mętlewicz, kandydatce Prawa i Sprawiedliwości. Adam Ostaszewski z poparciem 9.6% znalazł się na czwartej pozycji. Pozostali dwaj uczestnicy walki wyborczej – Jan Kazimierz Adamczyk (Prawica i Wolność) i Kyle Attenborough (Moje Nowe Miasto Yolo) uzyskali odpowiednio: 1.5% i 0% wskazań.
W związku z tymi wynikami powinno zostać postawione pytanie: dlaczego w ogóle doszło do debaty Jedliński vs. Ostaszewski? Ostatecznie przyjęte jest, że w tego typu dyskusjach biorą udział wszyscy kandydaci albo tylko ci, którzy zdecydowanie prowadzą z rankingach. Inaczej mówiąc – dlaczego Piotr Jedliński debatował z Adamem Ostaszewskim a nie z Arturem Wezgrajem?
W moim przekonaniu powody tej sytuacji można wskazać przynajmniej cztery.
Pierwszy, chyba najmniej istotny, to ten przywoływany przez obu uczestników spotkania w bibliotece. Mianowicie, że wyzwanie do debaty rzucił prezydentowi jedynie kandydat lewicy. I prezydent wyzwanie to przyjął. (Czy tak było rzeczywiście autor tekstu nie weryfikował. Spotkał się jednak z opiniami, które podważały tą tezę).
Drugi, ważniejszy, to ten, że na tej debacie w zasadzie żaden z nich nie mógł zbyt wiele stracić, a jeden z nich – Adam Ostaszewski – nawet nieco zyskać. Kandydat popierany przez Platformę Obywatelską nie walczy bowiem specjalnie o poparcie elektoratu lewicowego, zrażonego faktem usunięcia z płyty Rynku Staromiejskiego pomnika Byliśmy, Jesteśmy, Będziemy. Szansa zaś, że debata ta wpłynie na jego stosunkowo stabilny, silny elektorat (wyniki badań z czerwca, sierpnia i te ujawnione w dniu debaty wskazują na stałe, ponad 44% poparcie) była niewielka. Zwłaszcza, że debata nie była transmitowana na żywo, a w sali kina przeważali przedstawiciele sztabów obu kandydatów, ograniczając w ten sposób jej społeczne oddziaływanie. Z kolei Adam Ostaszewski atakując lidera rankingów już na wstępie zyskiwał. Jawił się jako kandydat odważny, wręcz drapieżny. Osoba, która bez kompleksów rzuca rękawicę silniejszemu, bardziej doświadczonemu politykowi. I to niezależnie od opinii pominiętych kandydatów, sugerujących, że tak naprawdę było to imitujące debatę spotkanie przyszłych koalicjantów.
Trzeci powód to oczywiście próba ukrycia, ze prezydent - nazwijmy to tak - niespecjalnie chyba przepada za bezpośrednią konfrontacją z liderem Lepszego Koszalina. Przyczyna – zdecydowanie lepsza prezencja Artura Wezgraja i zdecydowanie wyższe umiejętności retoryczne i erystyczne. Cechy, które sprawiły, że wyraźnie górował nad prezydentem w dotychczasowych bezpośrednich starciach. Mowa tu o telewizyjnej debacie, która miała miejsce podczas poprzednich wyborów samorządowych, oraz tegorocznej, tej w Radiu Koszalin, w której – jak już wspomniałem – w moim odczuciu Artur Wezgraj i Adam Ostaszewski zdystansowali konkurentów.
Czwarty powód to prawdopodobnie zbyt mały nacisk ze strony lokalnych mediów, które powinny dąży do tego, aby tego typu wydarzeń było w trakcie kampanii jak najwięcej. Dzięki nim wyborcy mieliby bowiem szansę poznać kandydatów w mniej sprzyjającej dla nich sytuacji. Okolicznościach różniących się od tych, w których najczęściej można oglądać ich w kampanii wyborczej (inscenizowane na potrzeby mediów konferencje prasowe, spoty wyborcze, billboardy). W warunkach, które szybko weryfikują deklarowane w materiałach wyborczych cechy przywódcze.
(Warto jednak pamiętać, że nie zawsze ten, który wygrywa bezpośrednie starcie musi być rzeczywiście najlepszym kandydatem na dany urząd. Cechy, które o takim zwycięstwie mogą przesądzić, czyli między innymi poparta wiedzą i zdolnościami komunikacyjnymi kontrolowana agresja nie oznaczają jeszcze posiadania innych cech niezbędnych do efektywnego zarządzania. Fakt zaś, że w tego typu spotkaniu liczy się opanowanie może wręcz faworyzować osoby o cechach psychotycznych).
Zasady debaty
Zasady debaty ustalały ze sobą sztaby obu kandydatów. To one zdecydowały się wystąpić do prezesa koszalińskiego, publicznego radia z prośbą o to, aby spotkanie mogła poprowadzić redaktor Anna Popławska. Decyzja – patrząc na przebieg debaty – jak najbardziej właściwa.
Odnosiło się bowiem wrażenie, ze gdyby nie opanowanie i doświadczenie dziennikarki, spotkanie miałoby znacznie mniej płynny przebieg. A tak wystąpiły jedynie niewielkie, nie mające większego wpływu na odbiór potknięcia, o których za chwilę.
Sama konstrukcja debaty była następująca. Najpierw prezentacja audiowizualnych reklam obu kandydatów. Następnie każdy z nich otrzymał trzy minuty na dokonanie autoprezentacji. Później każdy z nich odpowiadał na trzy te same pytania zadane przez prowadzącą debatę. Po nich nastąpiła zmiana polegająca na tym, że kandydaci zadawali sobie pytania naprzemiennie (przewidziano tu po dwa pytania od każdego z nich). Następnie każdy z kandydatów otrzymał pytanie od przedstawicieli młodzieżówek partyjnych skupionych wokół konkurenta (Adam Ostaszewski usłyszał pytanie od członka Młodych Demokratów, zaś Piotr Jedliński musiał odnieść się do tego przygotowanego przez reprezentanta Federacji Młodych Socjaldemokratów). Na odpowiedź na każde z pytań kandydaci mieli niezmiennie po dwie minuty. Ostatnim elementem spotkania było jej dwuminutowe „podsumowanie” przez każdego z głównych bohaterów. Słowo podsumowanie umieściłem tu w cudzysłowie, ponieważ oboje raczej starali się te ostatnie minuty przeznaczyć na przekonanie widzów do siebie (Piotr Jedliński), ewentualnie do siebie i kandydatów swojego komitetu (Adam Ostaszewski).
Niedopatrzenia
To co organizatorzy przeoczyli podczas przygotowania technicznej strony debaty, to na pewno kwestia ustalenia sprawiedliwej kolejności, w jakiej kandydaci będą odpowiadali na pytania. Spowodowało to protest jednego z widzów na sali (przedstawił się jako logopeda medialny), który w braku wymiennej kolejności w udzielaniu odpowiedzi słusznie dostrzegł czynnik mogący wpłynąć na ocenę wypowiedzi kandydatów (efekt pierwszeństwa vs. efekt świeżości).
Dodatkowo już na początku spotkania przedstawiciele sztabu, z których jeden wyglądał na lekko przestraszonego (lub przytłoczonego), najwyraźniej zaskoczyli prowadzącą spotkanie. Zamiast bowiem zapowiedzieć spoty – co prawdopodobnie mieli uczynić – po prostu zostawili ją z mikrofonem. Na szczęście ta bez większych emocji wzięła na siebie ich obowiązek.
Podczas spotkania rzuciły się w oczy jeszcze dwa ewidentne niedopatrzenia organizatorów. Po pierwsze najwyraźniej nie dość jasno ustalono z prowadzącą jak kandydaci będą rozlokowani przy stole (w końcu politycy usiedli po dwóch, przeciwległych jego stronach, z dziennikarką pomiędzy sobą). Dlatego ta musiała się co do tej kwestii jeszcze upewnić (Rozumiem, ze ja centralnie? Dobrze). Po drugie, nie określono także czasu, jaki każdy kandydat będzie miał na zadanie swojego pytania. Skutkowało to tym, że w jednym przypadku publiczność zamiast usłyszeć pytanie skierowane do kontrkandydata przez ponad minutę słuchała dość rozwlekłego wywodu.
Analizując przebieg debaty można oczywiście uznać, że prawdopodobnie nie ustalono także szeregu innych jej aspektów. Elementów, które ostatecznie przesądziły o jej wyniku. Ale o tym już przy omawianiu przebiegu spotkania.
Autoprezentacja kandydatów
W tym elemencie debaty bezsprzecznym zwycięzcą był Adam Ostaszewski.
Po pierwsze w odróżnieniu od swojego przeciwnika wstał. Uzyskał w ten sposób potrójny efekt: podkreślił, że czuje się podczas debaty na tyle dobrze, aby już na początku móc sobie zażartować (skoro mam się autoprezentować to lepiej abyście zobaczyli mnie w całości). Dalej - wstając uczynił gest szacunku wobec publiczności; wysłał sygnał, że jest gotowy jej służyć. Na koniec - unosząc się z krzesła podkreślił swój wzrost i wysportowaną sylwetkę. Aspekt, który na poziomie sygnału o podłożu ewolucyjnym daje mu zdecydowana przewagę nad Piotrem Jedlińskim.
Warto zwrócić uwagę na to, że podczas autoprezentacji Adam Ostaszewski zrobił coś, do czego - gdyby tylko sztab prezydenta przeanalizował różne debaty - nigdy w zasadzie dojść nie powinno. Mianowicie przekazał włodarzowi miasta prezent. Był nim znaczek-herb Koszalina, który kandydat lewicy wypiął ze swojej marynarki i przekazał prezydentowi. Wręczenie znaczka poprzedził zaś uwagą, że ten mały element pozwoli Piotrowi Jedlińskiemu w pełni okazywać miłość do miasta i promować go na zewnątrz. W ten prosty sposób kandydat lewicy zneutralizował w oczach publiczności wcześniejszą autoprezentacyjną wypowiedź Piotra Jedlińskiego. Wystąpienie skupione między innymi na tym, jak bardzo prezydent kocha Koszalin i jego mieszkańców. Skoro przecież kocha, to dlaczego to nie on lecz jego konkurent ma taki znaczek w klapie? (Automatyczne odróżnianie miłości na poziomie deklaratywnym od miłości wyrażanej sygnałami pozawerbalnymi, najczęściej odbieranymi jako bardziej wiarygodne).
Winę za ta sytuację ponosi oczywiście sztab wyborczy prezydenta, który w poprzedzających starcie ustaleniach powinien kategorycznie zabronić przekazywania czy wręczania czegokolwiek swojemu kandydatowi.
Pytania od prowadzącej debatę
Redaktor Anna Popławska zadała kandydatom na urząd prezydenta miasta trzy pytania. Pierwsze dotyczyło pomysłów na obniżenie kosztów życia mieszkańców. Drugie gospodarczego wykorzystania korzystnego położenia miasta. Ostatnie zaś tego, w jaki sposób kandydaci sprawią, aby decyzje zapadające w ratuszu uwzględniały wolę mieszkańców (były bardziej demokratyczne).
Analizując odpowiedzi kandydatów na pierwsze pytanie trudno uznać, aby którykolwiek z nich powiedział cokolwiek istotnego, czy chociażby przekonującego.
Prezydent Piotr Jedliński dowodził słuszności swojego spojrzenia na ekonomiczną stronę funkcjonowania miasta, stojące w opozycji do czegoś, co określił mianem rozdawnictwa. Z kolei jego kontrkandydat bardziej prezentował wybrane elementy programu koszalińskiego SLD niż odpowiadał na pytanie. Trudno zatem przypuszczać, że odpowiedzi te zadowolą osoby liczące na to, iż po wyborach koszty utrzymania jednak spadną. Inaczej mówiąc, kandydaci nie wykorzystali szansy oddziaływania na elektoraty nieobecnych podczas spotkania pozostałych pretendentów do urzędu.
Na pytanie o wykorzystanie walorów geograficznych Koszalina zdecydowanie lepiej odpowiadał kandydat lewicy. Mówił konkretniej i skupił się jedynie na dwóch kwestiach, które rozbudował: współpracy miast nadmorskich i infrastrukturze drogowej. Prezydent zaś próbował w swojej dwuminutowej wypowiedzi zawrzeć jak najwięcej informacji. Niestety, nawet dla zainteresowanego odbiorcy było tego zbyt wiele i sugerowało, że brakuje tu czegoś wyjątkowego, konkretnego, co szybko zmieni pozycje „geopolityczną” Koszalina.
Z kolei Piotr Jedliński brzmiał bardziej przekonująco od swojego rywala przy pytaniu trzecim, kiedy wyjaśniał, że zarządzanie miastem wymaga nierzadko podejmowania niepopularnych decyzji. Posiłkował się w swojej wypowiedzi wyliczeniami (ogólnie) i ukazał jak jego decyzja w sprawie śmieci uchroniła Koszalin przed sytuacją, w której znalazł się Słupsk. Adam Ostaszewski w swojej odpowiedzi odwoływał się głównie do programu. Brzmiało to jednak sztywno i na pewno nie mogło zostać odebrane tak dobrze jak stosunkowo mocne wypowiedzi prezydenta. Podsumowując tą cześć debaty można uznać, że obaj panowie poradzili sobie równie dobrze z pytaniami zadanymi przez Annę Popławską.
Pytania kandydatów
Pierwszym zadającym pytanie był Piotr Jedliński. Niestety – jak już o tym wspomniałem – myśląc, że na zadanie pytania ma tyle samo czasu co na odpowiedź (dwie minuty) poprzedził je zbyt rozwlekłym wstępem. Spowodowało to, że prowadząca debatę musiała mu przerwać, aby zwrócić na to uwagę. Kiedy w końcu prezydent zadał pytanie, jego konstrukcja w niewielkim stopniu pozwala słuchaczom zorientować się, czego konkretnie ono dotyczyło. (W jaki sposób zamierza pan rozwiązać przede wszystkim ten problem mówiąc, że chce pan rozwinąć sprzedaż mieszkań bo się zaoszczędzi z budżetu. Informuję pana, ze to jest błędna droga ale niech pan to wytłumaczy naszym…). Nic zatem dziwnego, że jego konkurent po nieco złośliwej konstatacji, że chyba odpowiedź będzie krótsza niż pytanie odniósł się dość ogólnie do tego o czym mówił prezydent. Następnie zaś kwestię sprzedaży mieszkań wpisał w szersze ramy programu mieszkaniowego swojej partii. Gdyby pytanie zostało sformułowane inaczej, być może pozwoliłoby on na odsłonięcie na przykład populistycznego charakteru propozycji mieszkaniowej Adama Ostaszewskiego. A w tej formie dało rywalowi możliwość odniesienia się do jakiegoś ogólnego konstruktu związanego z problemami mieszkaniowymi i szansę zaprezentowania własnych pomysłów.
O ile jednak pierwsze pytanie prezydenta można jeszcze uznać za próbę przygwożdżenia oponenta, o tyle drugie, które zadał, było zwyczajnie prezentem. Trudno przecież znaleźć polityka, który na etapie kampanii wyborczej nie wyjaśni skąd weźmie pieniądze na zrealizowanie swoich przedwyborczych obietnic (w tym przypadku chodziło o środki na wybudowanie stadionu Gwardii wraz z dodatkową infrastrukturą sportową). Nic zatem dziwnego, że po wybrzmieniu pytania wyraźnie rozpromieniony Adam Ostaszewski rozpoczął swoją wypowiedź od słów: Bardzo dziękuję. Bardzo ciekawe pytanie i cieszę się, że pan je zadał. A następnie przeszedł do przedstawiania swojej wizji Koszalina jako regionalnego centrum sportu. Wizji, która na poziomie prezentacji wydawać się mogła odbiorcom zarówno realna jak i atrakcyjna.
O ile pytania prezydenta były wyraźnym świadectwem niezrozumienia przez jego sztab, czemu one służą, o tyle tego samego nie można powiedzieć o tych zadanych przez kandydata lewicy. Oba dobrze skonstruowane (zapewne odegrało tu pewną rolę prawnicze przygotowanie i doświadczenie kandydata), oba dające szansę na zranienie przeciwnika. I co istotniejsze – oba w tym wymiarze skuteczne. Pierwsze pytanie dotyczyło zatrudniania na wysokie stanowiska w podmiotach zależnych od ratusza osób z pominięciem konkursów. Z pominięciem mechanizmu, którego stosowanie miało być gwarantem transparentności, otwartości i uczciwości rządów Platformy Obywatelskiej. (W tym pytaniu Adam Ostaszewski niepotrzebnie użył jednak sformułowania, że brak konkursów prowadzi do tego, że nie powołuje się tych co trzeba, lecz miernych, biernych, ale wiernych. Nawet bowiem jeżeli tak jest, to nie ma pewności, czy dotyczy to każdej powołanej osoby. Inaczej mówiąc dla niektórych osób tak skonstruowana wypowiedź mogła być zwyczajnie obraźliwa. Nic zatem dziwnego, ze prezydent od razu wykorzystał to w swojej wypowiedzi mówiąc o szanowaniu się). Drugie pytanie dotyczyło rosnących za kadencji Piotra Jedlińskiego kosztów życia mieszkańców Koszalina.
W odpowiedzi na pierwsze z tych pytań Piotr Jedliński próbował dowodzić, że skoro są sprawdzeni, doświadczeni ludzie, mający sukcesy, osoby do których nie ma zarzutów, to dlaczego na nich nie stawiać. Tego typu podejście – patrząc na reakcje publiczności – nie wszystkim na sali to się podobało. Ostatecznie konkursy nie po to zostały przewidziane, aby wybierać osoby sprawdzone, czy doświadczone, ale zwyczajnie najlepsze. Istotnym dla odbioru odpowiedzi prezydenta na to pytanie był fakt, że przekręcił on w niej nazwisko jednego z bardziej znanych koszalińskich pedagogów, dyrektora II Liceum Ogólnokształcącego w Koszalinie. Zostało to szybko i bezwzględnie skorygowane przez publiczność. Odpowiedź na drugie pytanie Piotr Jedliński rozpoczął od słów, których pewnie wolałby nigdy nie wypowiedzieć: „ja w takim razie, jeśli uważamy, że jest drogo można się przeprowadzić do sąsiedniej gminy, gdzie ceny….” I choć dalsza cześć wypowiedzi (po uciszeniu przez prowadzącą debatę buczącej publiczności) wskazywała, że prezydent miał na myśli jedynie korzystne dla koszalinian zestawienie, poczucie popełnienia poważnej gafy pozostało.
Pytania od młodzieżówek
Jako pierwszy pytanie zadał Kamil Bednarz, reprezentant Stowarzyszenia Młodzi Demokraci. Poprosił, aby Adam Ostaszewski przybliżył swój pomysł na zmniejszenie bezrobocia wśród młodych ludzi. (Zanim zadał pytanie, wcześniej przedstawił nakierowany na młodych ludzi program Piotra Jedlińskiego. Jego filarami miałyby być pełnomocnik ds. zatrudnienia oraz staże dla absolwentów koszalińskich szkół wyższych). Młody człowiek zadał zatem pytanie-samograj. Oczywiście gdyby tylko kandydat SLD Lewica Razem potrafił daną mu szansę wykorzystać, ale ten, poza udanym początkiem, czyli wyjściem zza stołu i wręczeniem przedstawicielowi młodzieżówki programu swojego ugrupowania (takie zburzenie przez aktora politycznego „muru” oddzielającego scenę od publiczności skłania do postrzegania go jako tego, który nie boi się bezpośredniego kontaktu z ludźmi, jest blisko nich), całą resztą swojej wypowiedzi zmarnował pierwsze wrażenie. Zamiast mówić konkretnie, co i kiedy w tym obszarze zamierza zrobić, skupił się na… przybliżeniu program gospodarczego SLD, zahaczając przy okazji o kwestie tak odległe od tematu, jak refundacja szczepionek i pokrycia kosztów zapłodnienia in vitro. Jednocześnie w swojej odpowiedzi Adam Ostaszewski zasygnalizował gotowość powołania pełnomocnika prezydenta ds. kontaktów z przedsiębiorcami. Pomysł jak najbardziej sensowny, ale w jakimś wymiarze zrealizowany już dwa lata temu przez Piotra Jedlińskiego (przynajmniej w opinii samego prezydenta). I od tej właśnie sprawy, czyli od istnienia Pełnomocnika ds. Kluczowych Inwestycji rozpoczął Piotr Jedliński swoją odpowiedź na pytanie przedstawiciela Federacji Młodych Socjaldemokratów. Pytanie, które otrzymał dotyczyło umów, jakie miasto zawiera ze swoimi pracownikami. Według Piotra Sikorskiego z FMS prezydent dopuszcza, aby instytucje zależne od miasta zatrudniały ludzi w oparciu o umowy cywilno-prawne, a nie w oparciu o umowę o pracę. Piotr Jedliński, oczywiście, bez problemu obalił tezę o zatrudnianiu ludzi na tzw. umowy śmieciowe, wyjaśniając, że miasto chcąc realizować sensowną politykę zatrudnienia musi wykorzystywać różne, adekwatne do sytuacji instrumenty. Ostatecznie trudno przecież oczekiwać, aby dla osoby mającej wziąć udział w przygotowywaniu trwającego kilka tygodni projektu miasto tworzyło nowy etat.
Czas podsumowań dla kandydatów
Na ten element debaty każdy kandydat miał dwie minuty. Piotr Jedliński w swoim podsumowaniu – jak już zostało w tekście wspomniane – głównie skupił się na promocji swojej osoby. Kandydata – w jego opinii – będącego gwarantem szybkiego rozwoju Koszalina i udanej współpracy na szczeblu województwa i rządu. Prezydent miasta zwrócił również uwagę na merytoryczny, przyjazny przebieg debaty oraz istotność wyborów, które odbędą się 16 listopada.
Adam Ostaszewski również podkreślił wagę i znaczenie zbliżającej się elekcji. Zachęcał do wzięcia w niej udziału i do głosowania na niego i przedstawicieli SLD Lewica Razem. O ile głosujący nie mają oczywiście innego faworyta. Oba te wystąpienia musiały być dobrze odebrane. Były pewne, naznaczone charakterem obu kandydatów, naturalne.
Podsumowanie / uwagi końcowe
W moim odczuciu spotkanie zakończyło się zwycięstwem Adama Ostaszewskiego. Gdyby za każdy dobrze wykorzystany przez kandydatów element debaty przyznawać punkt, to końcowy wynik brzmiałby 3:5 na korzyść przeciwnika obecnego prezydenta.
Adamowi Ostaszewskiemu należy się po punkcie za: autoprezentację, odpowiedź na drugie pytanie zadane przez prowadzącą debatę, odpowiedzi na pytania zadane mu przez prezydenta i finalne podsumowanie.
Z kolei Piotra Jedlińskiego należy wyróżnić za podsumowanie, odpowiedź na pytanie przygotowane przez młodzieżówkę SLD, oraz za umiejętne poradzenie sobie z trzecim pytaniem Anny Popławskiej. W pozostałych elementach kandydaci niestety byli mało przekonujący. Stąd za te części brak jakichkolwiek punktów.
Analizując przebieg debaty, można wskazać kilka elementów, które zadecydowały o wygranej Adama Ostaszewskiego. Pierwszy z nich to fakt wstania przez niego podczas dokonywania autoprezentacji. Zwykły, ale jakże wymowny akt. Konotował szacunek i służebną postawę (nie mylić z postawą służalczą) wobec publiczności – cząstki społeczeństwa. Na tym tle wygłoszone na siedząco wystąpienie prezydenta, skupione na zasługach, pasji z jaką oddaje się pracy (osoba, która traktuje swoja pracę jako pasję, jako przyjemność, mimo że nie jest to praca na etat, nie jest to praca na określoną ilość godzin, to jest bycie praktycznie cały czas w pracy), oraz miłości do miasta i mieszkańców brzmiało dość banalnie. (Nic zatem dziwnego, że na etapie podsumowań prezydent nie popełnił po raz drugi tego samego błędu i również wygłosił je na stojąco). Drugi element determinujący odbiór debaty to przekazanie prezydentowi znaczka-herbu miasta przez Adama Ostaszewskiego. Akt neutralizujący oddziaływanie zapewnień prezydenta o miłości do Koszalina (oczywiście nikt nie twierdzi, ze ten swojego miasta nie darzy miłością, chodzi wyłącznie o odbiór deklaracji). Jednocześnie – co lepiej widać na nagraniach – przekazanie daru zmusiło Piotra Jedlińskiego do wstania i pokazania się publiczności w fatalnie układającej się na dole pleców marynarce. Aspekcie, na który zapewne cześć osób zwróciła uwagę. Trzeci element to zbyt długa wypowiedź prezydenta przed zadaniem przez niego pytania konkurentowi (wypowiedź przerwana przez prowadzącą). I choć obnażyła ona ewidentne błędy popełnione na etapie dokonywania ustaleń konstrukcji debaty, to konsekwencje i tak dotknęły Piotra Jedlińskiego. Czwarty element to niefortunne rozpoczęcie przez prezydenta odpowiedzi odnośnie wzrostu kosztów życia mieszkańców. Oczywiście jest to błąd, który każdemu z nas może się przydarzyć. Niemniej jednak negatywnego wydźwięku nie dało się już do końca debaty zneutralizować. Piąty to fatalny dobór pytań, które od strony przedstawicieli Platformy Obywatelskiej (prezydenta i przedstawiciela młodzieżówki) usłyszał Adam Ostaszewski. Żadne z nich nie mogło nawet w najmniejszym stopniu sprawić mu dyskomfortu. A przecież właśnie zadanie tego typu pytań stanowi klucz do wygranej w debacie zakładającej interakcję pomiędzy jej głównymi aktorami.
Mamy zatem pięć elementów, które w największym stopniu wpłynęły na odbiór debaty: błędy w kodyfikacji jej zasad, źle przygotowane pytania przez stronę włodarza miasta, lapsus słowny prezydenta, brak świadomości, jak proste gesty wpływają na postrzeganie osoby, oraz akt przekazania przez Adama Ostaszewskiego daru prezydentowi. To co większość z tych elementów łączy to fakt, że zwyczajnie można było im zapobiec. Wymagałoby to jednak od sztabu Piotra Jedlińskiego solidnego przygotowania kandydata do debaty (praca nad autoprezentacją oraz przygotowanie odpowiednich pytań), oraz zapewnienia mu takich warunków w trakcie spotkania, które to jemu będą sprzyjały (kodyfikacja zasad debaty). Kwestii, które bezwzględnie wymagają poprawy. Chyba, że ludzie skupieni wokół Piotra Jedlińskiego liczą, że ten zawsze będzie miał szansę spierać się wyłącznie z konkurentami, od których dzieli go ponad czterdziestoprocentowa różnicą poparcia u wyborców.
Czy debata będzie miała jakiś wpływ na wynik wyborów? Zapewne umiarkowany, choć niczego nie można wykluczać. (Niestety w kampanii wyborczej niezwykle trudne jest przebadanie wpływu jednego, wyabstrahowanego czynnika, chyba, że jest on bardzo znaczący. I oczywiście nie da się tego zrobić nie posiadając odpowiedniego budżetu i instrumentarium badawczego). Na pewno jednak kandydaci i ich sztaby dołożą wielu starań, aby przekonać wyborców, że to właśnie ich lider wypadł lepiej. Zabiegi takie mogą się opłacić – ludzie wolą glosować na zwycięzców niż na przegranych. Próby przekonywania co do tego, kto wygrał, zaczęły się zresztą już kilkanaście minut po sygnalizującym koniec debaty dzwonku. Na koszalińskich portalach internetowych pojawiły się pierwsze wpisy wskazujące triumfatora – dla jednych był nim Piotr Jedliński, dla innych Adam Ostaszewski. Autorami tych wpisów byli zapewne członkowie sztabów obu kandydatów, lub też ich bardzo oddani zwolennicy. Podobną aktywność można było zaobserwować w mediach społecznościowych. Tu oprócz wpisów pojawiły się zdjęcia i audiowizualne nagrania ze spotkania. Niektóre niestety celowo manipulujące odbiorcą. Chodzi tu chociażby o filmik, który z całego wystąpienia prezydenta przedstawia jedynie fragment, w którym popełnia on lapsus słowny. Nie oddaje on w żaden sposób charakteru i przebiegu debaty. W związku z tym używanie go w politycznej walce jest zwyczajnie nadużyciem.
Moja ocena tego, który kandydat wypadł lepiej, różni się od tej, którą uczestnikom spotkania wystawili Wojciech Kukliński z portalu internetowego ekoszalin.pl (Wszyscy kochamy Koszalin,http://ekoszalin.pl/index.php/artykul/8536-Wszyscy-kochamy-Koszalin, 08.11.2014), i Jerzy Górski w zamieszczonym na stronie koszalin.pro artykule Kandydaci w bibliotece (http://koszalin.pro/index.php/home/polityka/171-kandydaci-w-bibliotece, 08.11.2014).
Pierwszy z autorów, choć nie wyraża tego wprost, to jednak bezsprzecznie wskazuje na zwycięstwo Jedlińskiego. Świadczy o tym zarówno podtytuł tekstu (lid): Bujający w obłokach na billboardach Jedliński udowodnił, że twardo stoi na ziemi, a posiadający zdecydowany w przekazie wyborczy plakat Ostaszewski miał nieco głowę w chmurach, jak i zamieszczone w tekście oceny.
Drugi z autorów, Jerzy Górski pisze już wprost: W godzinnym spotkaniu to Piotr Jedliński wykazał się większym doświadczeniem i wiedzą przynależną samorządowcowi i politykowi. Pomiędzy kandydatami widać dużą różnicę w poziomie politycznego zachowania. Jednocześnie – co warto podkreślić – namawia on czytelników, aby obejrzeli debatę i sami dokonali oceny głównych jej aktorów. Ja również do tego zachęcam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.