Wczoraj na stronie
internetowej „Głosu Koszalińskiego” (http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20141124/WYBORYSAMORZADOWE/141129887)
pojawił się tekst zachęcający czytelników do wzięcia udziału w zorganizowanych
przez redakcję prawyborach przed
wyborami.
Zaproponowane zasady udziału w tej grze, jak na coś określanego mianem prawyborów absolutnie przedziwne. Każdy bowiem może w nich oddać nieograniczoną liczbę głosów na swojego faworyta. Wystarczy wysłać esemesa będącego jednocześnie formą zapłaty za dostęp do e-wydania dziennika (koszt takiego esemesa to 2.46 zł z VAT). Przyjęcie takich reguł mija się zatem z ideą prawyborów. Te służą przecież badaniu opinii społecznej i/ lub wyłonieniu kandydatów przechodzących do następnego etapu. W tym przypadku żaden z tych warunków nie został spełniony.
Zaproponowane zasady udziału w tej grze, jak na coś określanego mianem prawyborów absolutnie przedziwne. Każdy bowiem może w nich oddać nieograniczoną liczbę głosów na swojego faworyta. Wystarczy wysłać esemesa będącego jednocześnie formą zapłaty za dostęp do e-wydania dziennika (koszt takiego esemesa to 2.46 zł z VAT). Przyjęcie takich reguł mija się zatem z ideą prawyborów. Te służą przecież badaniu opinii społecznej i/ lub wyłonieniu kandydatów przechodzących do następnego etapu. W tym przypadku żaden z tych warunków nie został spełniony.
Można zatem uznać, że mamy do
czynienia z niczym więcej jak promocją wydań elektronicznych sugerującą, że
jest jednak czymś innym, czymś istotniejszym.
I w zasadzie nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że tego typu akcje mogą mieć realny wpływ na wyniki wyborów. Ludzie w swoich opiniach czy zachowaniach nierzadko naśladują przecież innych (ten mechanizm psychologia społeczna określa mianem społecznego dowodu słuszności). Widząc zatem rezultat takich „prawyborów” mogą nabrać przekonania, że nie warto na jakiegoś kandydata głosować, lub też warto poprzeć innego. Zwłaszcza, że sami kandydaci, najczęściej ci, którzy tego typu sondę wygrali posługują się jej wynikami. Tylko, że wówczas na plakatach czy ulotkach nie wspominają już o zasadach tej mało wiarygodnej gry. Po prostu piszą, że są zwycięzcami głosowania, albo, że mieszkańcy ich wybrali / wskazali. I redakcja „Głosu Koszalińskiego” jest za ten fakt przynajmniej współodpowiedzialna.
I w zasadzie nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że tego typu akcje mogą mieć realny wpływ na wyniki wyborów. Ludzie w swoich opiniach czy zachowaniach nierzadko naśladują przecież innych (ten mechanizm psychologia społeczna określa mianem społecznego dowodu słuszności). Widząc zatem rezultat takich „prawyborów” mogą nabrać przekonania, że nie warto na jakiegoś kandydata głosować, lub też warto poprzeć innego. Zwłaszcza, że sami kandydaci, najczęściej ci, którzy tego typu sondę wygrali posługują się jej wynikami. Tylko, że wówczas na plakatach czy ulotkach nie wspominają już o zasadach tej mało wiarygodnej gry. Po prostu piszą, że są zwycięzcami głosowania, albo, że mieszkańcy ich wybrali / wskazali. I redakcja „Głosu Koszalińskiego” jest za ten fakt przynajmniej współodpowiedzialna.
Komentarze pod
artykułem-propozycją udziału w prawyborach były jednoznacznie negatywne. Jeden
z internautów napisał: wyłudzanie
pieniędzy od mieszkańców za smsy. po co komu "prawybory"? nic niewnoszą
do niczego. Według innego Tu nie chodzi o głosy lecz o pieniądze. W ten sposób
ograniczamy głosowanie przez płacenie esemesem . WSTYD.
W
moim przekonaniu opinie te powinny być przez redakcję przynajmniej przemyślane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.