poniedziałek, 22 grudnia 2014

Bloger zły, łatwy język i świat newsów w TV Max

Kilka dni temu, podczas dziesiątej, jubileuszowej konferencji Studenckiego Koła Naukowego Futura, jedna z zaproszonych prelegentek, dziennikarka lokalnej stacji telewizyjnej wygłosiła trzy - w moim przekonaniu - dość kontrowersyjne opinie. Dwie z nich dotyczyły języka, czyli materii, której spotkanie w całości dotyczyło. Trzecia odnosiła się do konstrukcji przekazu informacyjnego, określanego pojęciem newsa.
Poniżej pozwoliłem sobie na krótkie odniesienie do każdego z tych stwierdzeń. Zwyczajnie na to zasługują.

Dobry dziennikarz – zły bloger
Dziennikarka ewidentnie nie lubi świata blogerów. Po raz kolejny bowiem wyraziła swoją negatywną ocenę o tym fenomenie. O ile jednak w swoim poprzednim wystąpieniu (podczas IV Ogólnopolskiej Konferencji Media – Komunikacja – Edukacja) podważała profesjonalizm blogerów (więcej o tym: http://www.blog.mediafun.pl/koszalin-media-komunikacja-edukacja-trwa-konferencja-na-goraco/), tym razem zakwestionowała ich prawo do bycia wzorcem w obszarze języka.

Mówiąc szczerze, że nie bardzo potrafię zrozumieć tą niechęć dziennikarki do blogosfery. Mam także kłopot z akceptacją jej z taką pewnością wygłaszanych stwierdzeń. Przede wszystkim ze względu na fakt, że znam przynajmniej kilka blogów, które uważam za warte przynajmniej śledzenia. Zamieszczane tam teksty są aktualne, refleksje pogłębione, przemyślenia mądre. A co ważniejsze – opublikowane tam artykuły nierzadko znaczenie wykraczają poziomem ponad ten, który można dostrzec w różnego typu tradycyjnych mediach. Także w warstwie językowej.

Warto także zauważyć, że istnieją blogi prowadzone przez specjalistów w dziedzinie języka. Jeden z nich należy chociażby do prof. Jerzego Bralczyka (http://jerzybralczyk.bloog.pl/). Celem tego typu blogów jest przede wszystkim podnoszenie kompetencji językowych Polaków. I patrząc na reakcje, jakie u czytelników wywołują, spokojnie można stwierdzić, że rolę tę wypełniają znakomicie.

Oczywiście to co powyżej napisałem nie oznacza, że nie ma złych, nieciekawych czy nudnych blogów. Jest ich wiele. Być może nawet stanowią większość. Nie znaczy to jednak, że z tego powodu można pozwolić sobie na deprecjonowanie całości zjawiska.

Ocena trudności języka polskiego
Zdaniem dziennikarki nasz rodzimy język jest językiem łatwym (a przynajmniej takie stwierdzenie w jej wypowiedzi się pojawiło). Nie ukrywam, że nieco mnie ta ocena zaskoczyła. Zawsze wydawało mi się, że nasz język ze względu na swoją gramatykę należy raczej do grupy tych trudniejszych. O ile oczywiście w ogóle można stworzyć ranking języków trudnych i łatwych (http://swiatjezykow.blogspot.com/2011/04/najtrudniejszy-jezyk-swiata.html).

W kontekście opinii dziennikarki interesująca wydaje się informacja o tym, że kilka lat temu jeden z blogerów (Mark Biernat) uznał język polski za najtrudniejszy do opanowania przez obcokrajowców. Według niego jednym z dowodów na poparcie tej tezy jest fakt, że o ile przeciętny Anglik uzyskuje biegłość (płynność) w posługiwaniu się swoim rodowitym językiem w wieku dwunastu lat, przeciętny Polak potrzebuje na to cztery lata więcej (patrz: http://claritaslux.com/blog/the-hardest-language-to-learn/).

Oczywiście opinia blogera wywołała ostrą dyskusję i miała wielu krytyków. Przykładowo na stronie internetowej natemat.pl można przeczytać tekst Michała Fala, w którym poddaje on w wątpliwość teorię Biernata (http://natemat.pl/76329,polski-najtrudniejszym-jezykiem-swiata-bez-przesady-ale-latwo-nie-jest-pytamy-lektorow-pracujacych-z-obcokrajowcami). 
W artykule przytacza on przede wszystkim wypowiedzi uczących obcokrajowców lektorów języka polskiego. Żaden z nich nie określił języka polskiego mianem najtrudniejszego. Jednocześnie żaden z nich nie stwierdził, iż należy on do języków łatwych. Prawdopodobnie dlatego, że mają oni pełną świadomość trudności, jakie jego nauka sprawia cudzoziemcom. Świadomość, która rodzimym jego użytkownikom może czasem gdzieś zwyczajnie umykać.

News w TVN kontra news w TV MAX
Poza kwestią opinii o blogerach i języku jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, co prelegentka powiedziała podczas dyskusji zamykającej konferencję. Mianowicie stwierdziła, że choć pracowała w telewizji TVN to prawdziwe newsy nauczyła się robić dopiero w Telewizji Kablowej Max. Dodała także, że ta ogólnopolska stacja zyskałaby, gdyby w tej materii naśladowała koszalińską stację telewizyjną.

W moim odczuciu jest to bardzo odważna teza, niestety nie poparta żadnym sensownym argumentem. Trudno przecież za taki argument traktować długość czasu, który jakiemuś tematowi dana stacja gotowa jest poświęcić. Czas bowiem w przypadku newsu ma znaczenie, ale nie tyle w aspekcie długości prezentowanego materiału, co przede wszystkim jego aktualności i szybkości upublicznienia (według Andrew Boyda news jest doniesieniem, z tego, co się dzieje teraz).  A w tej materii ogólnopolska stacja jednak zdecydowanie góruje nad lokalną telewizją kablową.

Zresztą jeżeli przeanalizujemy także inne wyznaczniki newsów, czyli chociażby aspekt wywoływania przez nie rezonansu społecznego to trudno mówić o tym, aby Telewizja Max była konkurentem dla TVN. Nawet przy uwzględnieniu różnicy skali. Podobnie zresztą w kwestii atrakcyjności przekazu, czy przyciągania uwagi odbiorców.


Można oczywiście zastanawiać się na ile wzorce zarządzanej przez Markusa Tellenbacha telewizji są najwłaściwsze i najbardziej godne naśladowania (infotainment). To samo jednak pytanie można odnieść do tak wychwalanej przez prelegentkę stacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.