Kilka dni temu, gdy wychodziłem z
„Atrium”, mój wzrok padł na reklamę jednego z koszalińskich tygodników. Nie
pierwszy raz zresztą.
To, co za każdym razem przyciąga
moją uwagę do ekranu ledowego, na którym reklama jest eksponowana, nie jest
jednak związane z artystycznym aspektem promocyjnego materiału.
Intryguje mnie
raczej towarzyszące mu hasło. Brzmi ono: Najbardziej poczytny tygodnik w Koszalinie.
Dlaczego intryguje? Przede
wszystkim ze względu na fakt, że ciekawi mnie na bazie jakich ustaleń zostało
sformułowane.
Jeżeli bowiem w
reklamie tego typu odważne stwierdzenie jest wykorzystywane, to jest ono najczęsciej wynikiem
wcześniejszego, wiarygodnego rozpoznania. Inaczej mówiąc podstawą, aby tego
typu określeń używać, są wyniki badań.
Pytanie zatem, czy ostatnio były
przeprowadzone badania czytelnictwa trzech funkcjonujących w mieście
tygodników? Takie, które wiarygodnie ustaliły, kto jest liderem w kategorii
czytelnictwo.
Jeżeli takie były i oceniły, że
rzeczony tygodnik rzeczywiście jest najbardziej poczytnym
w Koszalinie, to nie ma problemu. Jeżeli zaś nie, to reklama ta narusza
zasady prawa i etyki dotyczące tego typu komunikatów.
Zakładam jednak, że nadawcy spotu są tego świadomi i nie zamieszczaliby w nim wprowadzających w błąd
informacji.
Inaczej mówiąc przyjmuję, że użyte w reklamie hasło odpowiada faktom.
Być może tezę o poczytności wyciągnięto z ilości zwrotów. Co przy zasadzie "bierzemy wszystko, co jest za darmo" (zasłyszane na jakichś koszalińskich targach budownictwa czy motoryzacji, chodziło o wszelkie ulotki, baloniki, cukierki itp.) może budzić jedynie uśmiech.
OdpowiedzUsuńMyślę, że po prostu uznano, że takie hasło brzmi dobrze w wymiarze "marketingowym". A że w Koszalinie redakcje rzadko wzajemnie do siebie się odnoszą (osobiście uważam to za jedną z największych słabości lokalnych mediów), więc i ten slogan funkcjonuje bez większych problemów.
OdpowiedzUsuń